Artykuły

Pocałunek Śmierci w melodramatycznym deszczu

"Sen o jesieni" w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Reżyser Paweł Miśkiewicz "Sen o jesieni" umieścił w melancholicznej przestrzeni, przypominającej opustaszałe, architektoniczne konstrukcje z obrazów Giorgio de Chirico. Scenografia Barbary Hanickiej zamyka aktorów w prostokątach wypełnionych kostką brukową, prostokątach sadzawek z wodą. Nawet sine światło reflektorów zostało ujęte w prostokątne ramy.

Ta przestrzeń osacza także widzów. Odbijamy się w tafli półprzezroczystej pleksi, jednocześnie obserwując krzesełka z plastiku, rodem z poczekalni. Jesteśmy na zeświecczonym cmentarzu. Na nagrobkach-oparciach nie widnieją żadne imiona, wymazane także z tekstu Jona Fosse'a. Za to majaczą nad nimi nasze odbicia: to nasze groby.

Inscenizacja włącza nas w los Mężczyzny (Dariusz Siatkowski), dialogującego w kolejnych odsłonach z postaciami Kobiety, Matki, Ojca (Maciej Małek) i Żony (Barbara Marszałek). To zarazem realistyczne postacie i figury, które pozwalają dramaturgowi na refleksję nad umykającym życiem. Realistyczną motywację do rozważań tworzy pogrzeb babci, przed którym spotkali się żałobnicy. Umarłym symbolicznie jest jednak Mężczyzna: to dla niego życie skończyło się, zatoczyło krąg.

Dlatego pierwszą napotkaną osobą jest Kobieta, jego pierwsza miłość - która okaże się Śmiercią. Halina Skoczyńska w tej dwoistej roli drobnymi żachnięciami się i grymasami tworzy tworzy przykuwający uwagę portret uczłowieczonej Śmierci i nieludzkiej kobiety. Dwoistość wygrywa też inscenizacja. "Pocałunek Śmierci" został zamknięty w melodramatycznym obrazku - w deszczu - za to w symbolicznym miejscu: na cmentarzu, gdzie splatają się dwa żywioły, Eros i Tanatos.

Nie wszystkim aktorom udaje się utrzymać zaprojektowaną opalizację znaczeń dosłownych i parabolicznych. Najdoskonalej realizm i rzeczywistość mityczna splatają się w postaci Matki. Barbara Wałkówna prezentuje w niej perfekcyjny minimalizm. Siedzi, zamarła w posągowej postawie, trzymając dłonie na rączce laski. To idealna nestorka rodu w pretensjach. Zarazem jej sylwetka odwołuje się do prehistorycznych wyobrażeń Matki.

W ostatnim obrazie przedstawienia - projekcji wideo - Matka otoczona bielą ośnieżonej alei cmentarnej, odchodzi w głąb kadru, podpierana przez Kobietę i Żonę. Trzy czarne sylwetki jak trzy Mojry, które przędły nić życia bohatera: dzieciństwa, młodości i wieku dojrzałego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji