Artykuły

Postmodernistyczna powieść Sorokina w teatrze

"Lód. Wspólne czytanie książki z pomocą wyobraźni w Rydze" na XXXI Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

U łotewskiego reżysera Alvisa Hermanisa, jak w "Farenheicie 451" François Truffaut, ludzie zmieniają się w książki, by ostrzec świat przed widmem totalitaryzmu, eugeniki, kultu nadczłowieka.

Są ataki warte więcej niż nagroda Bookera. Zwykłych książek nie oskarża się o działanie na rzecz rozpadu świata. Powieści Władimira Sorokina (ur. 1955), najsłynniejszego rosyjskiego postmodernisty, były publicznie niszczone, a sam autor zmagał się z procesami o szerzenie pornografii i szarganie godności narodowej. Libretto opery "Dzieci Rosenthala" o niecnotliwym życiu sklonowanych po latach geniuszy (Mozarta, Wagnera, Czajkowskiego) rosyjska Duma oddała pod nadzór komitetu do spraw kultury. Po "Niebieskiej słoninie" proputinowska organizacja Idący Razem podstawiła pod moskiewski Teatr Wielki kilka autobusów z emerytami, by w atmosferze spontanicznego linczu utopić książki Sorokina w klozecie. To samo prezydent Putin obiecał wszak zrobić z terrorystami.

Idący Razem chcieli świata czystego. Sorokin napisał więc "Lód", w którym najczystsza rasa "mówiących sercem" niebieskookich blondynów przejmuje władzę nad Moskwą. Tajemnicza organizacja poluje na ludzi, by odnaleźć zagubionych braci. Testem jest rozbicie piersi lodowym młotem. Kto przemówi sercem, przeżyje. Nie ma już SS i NKWD, więc dziś muszą działać w ukryciu, niczym gang czy sekta.

Sorokin szydzi z historii europejskich totalitaryzmów, łącząc je z wizjami rodem z science fiction. Mordercy wydają się posłańcami miłości, a zbrodnicze systemy - drogą do świetlistej utopii. Książka może być niebezpieczna, nawet czytana tylko w zaciszu gabinetu. A cóż dopiero czytana na publicznych zgromadzeniach, w atmosferze religijnego obrzędu, podczas koncertu idola, zbiorowego transu...

Sprawdził to Alvis Hermanis, którego przedstawienie pokazano na krakowskim festiwalu "Reminiscencje". Łotewski reżyser wstrząsnął przyzwyczajeniami widzów już na zeszłorocznym festiwalu "Dialog" we Wrocławiu, gdzie przyjechał z "Long life" (spektakl bez słów o dniu z życia starych ludzi w komunałce) i "By Gorky" (rosyjska klasyka a la reality show). To, co zrobił tym razem, można porównać tylko do książki z obrazkami, nowej "biblii pauperum", która nagle wymyka się spod kontroli. Przybyłym do sali widzom rozdał klasery ze zdjęciami odpowiadającymi kolejnym rozdziałom "Lodu". Na kserówkach klatki jak z gangsterskiego filmu, na okrągłej arenie aktorzy czytający książkę. Wokół ogromne plakaty ze zdjęciami ludzi padających sobie w raniona na ulicach, w sklepach, czytelniach, kościołach. Czy to próba czytana? Czy rozpisane na głosy kazanie sekty satanistów? Aktorzy stopniowo zaczynają wchodzić w role i niczym dzieci w przedszkolu budować sytuacje najprostszymi środkami. Cztery krzesła to samochód, cztery rozkołysane sznurki to wykres EKG. Usta i oddech wystarczą, by pokazać bicie serc czy dźwięki ptaków. Klasery zmieniają się. To już nie scenopis do nienakręconego filmu, ale komiks z historycznym porno. W bydlęcych wagonach prężą się długonogie blondynki, dezynsekcja w nazistowskim obozie przypomina striptiz.

Hermanis wyeliminował z wulgarnego języka Sorokina wszystko co wulgarne i przeniósł w sferę głupiutkich obrazków. Na postmodernistyczną książkę znalazł prawdziwie postmodernistyczna receptę: oddzielił słowa od obrazów, styl od treści, historie od ich bohaterów. Artyści w codziennych strojach czytają coraz szybciej. Na okrągłą scenę wjeżdżają przeźroczyste wanny, w których odbywa się przedziwny chrzest "przebudzonych". Czytanie trwa, a półnagie ciała zakleszczają się w braterskich uściskach. Ludzie rzucają się na siebie wygłodniali, niecierpliwymi palcami rozrywają owoce granatu, pomarańcze, karty starych książek. Po trzech godzinach biała tafla wygląda jak po tygodniowej orgii. Mijają dekady, umiera Stalin, nadciąga pierestrojka, a napięcie na sali sięga szczytu. Aktorzy wiją się u stóp guru, który przez mikrofon objawia im wizję nowego, pięknego świata. Gdyby w tym momencie ogłosić im przyjście niebieskookiego blondyna - zbawiciela, zaczęliby od rzezi podludzi.

Hermanis ożywił straszliwe wizje Nietzschego. Pokazał też, że odpowiednio podane teorie działają nie tylko na masy, na dzieci kultury obrazkowej, ale właśnie na intelektualne elity, które podziwiają powieść i spektakl za ich intertekstualność, wielowarstwowość, walory formalne.

Ostatnia scena łotewskiego spektaklu - w ciemności ze wszystkich stron zaczynają lecieć bukiety iskier z ostrzonych na szlifierkach łyżew. Kto je widzi i rozumie, zastyga w przerażeniu. Następnym razem mogą to być noże wyciągnięte po to, by upiększać zabrudzony świat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji