Artykuły

Czas odzyskany

Wydawało się niemożliwe, aby tak delikatną materią, jaką jest pro­za Marcela Prousta przenieść na sceną, nie ponosząc przy tym po­rażki. Jak bowiem przekazać wspomnienia wywiedzione z ulotnego za­pachu kwiatów i smaku herbatnika? Jak ukazać obraz, którym rządzi nie chronologia zdarzeń, ale kolejność wspomnień, ożywających wskutek dowolnych skojarzeń? Jak utrzymać w ryzach przedstawienie, a zarazem zachować klimat całości, któremu smak nadają powtórze­nia i powroty do tego samego wątku?

A jednak to karkołomne zadanie powiodło się "w poszukiwaniu stra­conego czasu" ożywa na scenie im. Haliny. Mikołajskiej na półtorej godziny. I jest to czas dla widza odzyskany. Zasługa w tym przede wszystkim świetnej adaptacji Wal­demara Matuszewskiego i Roberta de Quelen, która była punktem wyjścia całego przedsięwzięcia. Drugą decyzją na miarę sukcesu była kompozycja sceny i widowni. Sala jest wąską, długą "kiszką". Matuszewski usadził publiczność wzdłuż -jednej dłuższej ściany (wszyscy są zadowoleni, mają bo­wiem miejsca albo w pierwszym, albo w drugim rzędzie) i uzyskał w ten sposób przestrzeń sceniczną wprawdzie płytką, za to niebywa­le wydłużoną. Potrafił ten fakt wy­grać! Biorąc pod uwagę wysokość pomieszczenia, świetnie, limituje ono wnętrze katedry w Combrey, po którym oprowadza rodzinę bohate­ra niezrównany proboszcz (Maciej Damięcki), pozwala na długie spa­cery "w stronę Swanna" i "w stro­nę Gufermantes", symbolizuje wre­szcie odbywające się na naszych oczach podróże w czasie; oddale­nia, powroty i zbliżenia pamięci do osób, zdarzeń i miejsc. Niepowta­rzalność nastroju jest również zasługą reżysera światła - Krzyszto­fa Solczyńskiego, który wyłuskuje z przyszłości postacie, by po chwili zatrzeć je w mroku...

Ten bardzo trudny egzamin zda­li, wszyscy aktorzy, jedni lepiej, in­ni gorzej, ale rażących "potknięć" nie było. Wspaniały duet stworzyły Ryszarda Hanin (ciotka Leonia) z Ewą Isajewicz-Telegą (Franciszka). Ciekawe, że ta sama Franciszka w kontaktach z Marcelem (Jarosław Gajewski) była już znacznie mniej naturalna, bardziej teatralnie upozowana. Brawurowo rolę probosz­cza zagrał Maciej Damięcki, które­mu znakomicie partnerowała Boże­na Miller w roli Eulalii. Mam na­tomiast zastrzeżenia do prowadze­nia roli przez Jarosława Gajew­skiego. Sądzę, że jego Marcelowi przydałoby się więcej umiaru, wy­ciszenia głosu, mniej gwałtowności w ruchach, po prostu więcej sub­telności i delikatności w rysunku postaci

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji