Artykuły

Niezapomniany Piotr

KIEDY z Paryża do Krakowa przewożono zwłoki Słowackiego, nasz ówczesny ambasador we Francji - Chłapowski, wygłosił na cmentarzu Montmartre stosowne przemówienie, po czym wrócił do swej rezydencji i rzekł z ulgą: "No! Ze Słowackim skończyłem raz na zawsze." Tak i ja chciałbym upewnić Czytelników, że o Festiwalu Muzyki Współczesnej dam jeszcze tylko ten felieton, po czym z tematem owym skończymy na zawsze. W każdym razie podejmiemy go nie wcześniej niż za rok, z okazji następnego Festiwalu Muzyki Współczesnej.

Ten - moim zdaniem - udał się nadzwyczajnie. Był stosunkowo pełnym przeglądem nowych prądów muzyki tak Zachodu, jak i Wschodu, przy czym zapoznaliśmy się z różnymi nieznanymi dziełami w skali od utworów wspaniałych do bardzo złych. Tak właśnie powinno być i tu widzę szczególną rolę Warszawy i jej Festiwali we współczesnym życiu muzycznym. Miasto nasze - jak wykazał ostatni Festiwal - szczególnie nadaje się do konfrontacji osiągnięć w sztuce dwóch niedawno obcych sobie jeszcze światów. Konfrontacji w atmosferze swobody, co pozwala tym pewniej, przy użyciu kryteriów wyłącznie artystycznych, eliminować ze współczesnej muzyki rzeczy złe i zbędne, niezależnie od tego, z jakiej strony świata pochodzą.

Trudno mi w krótkim felietonie sprawozdawczym wyliczyć choćby tylko wszystkie pozycje udane, które słyszeliśmy. Tym zresztą zajmowała się z koncertu na koncert prasa codzienna. Ja chciałbym zatrzymać się jedynie przy paru zjawiskach, za to szczególnie znamiennych.

Do takich na terenie symfoniki należały "Pierwszy współczesny psalm" i kantata "Ocalony z Warszawy" Arnolda Schönberga oraz IV Symfonia naszego Romana Palestra. Utwory te przypomniały starą prawdę, o której, wystraszeni nową falą modernizmu w muzyce, zapomnieliśmy. Że, mianowicie, jeśli istnieje prawdziwy talent, to da sobie radę z każdym założeniem teoretycznym w sztuce, z każdą nową techniką tworzenia. I wstrząsające dzieła Schönberga, i piękna Symfonia Palestra napisane są techniką dodekafoniczną, seryjną, ale słuchając ich nie myślało się o tym, jak słuchając V Symfonii Beethovena nie myśli się, że została napisana techniką systemu dur-moll. Nie bez powodu przywołałem ducha Beethovena. - Schönberg i Palester są kontynuatorami tej samej ekspresywnej, pełnej żaru twórczości symfonicznej, którą ongiś uprawiał pochmurny gwałtownik z Bonn. Dlatego sądzę, że byłby czas zapomnieć o dodekafonii jako o straszaku. Straszakami dla naszych uszu są i będą tylko źli twórcy, choćby nadal pisali tonalnie, programowo, postępowo itd.

Drugą rewelacją minionego Festiwalu Muzyki Współczesnej były - przynajmniej dla mnie - występy Opery Bałtyckiej. Siedziała sobie dotąd cicho w swym Gdańsku - nikt na nią specjalnej uwagi nie zwracał i oto raptem zaskoczyła kraj i zagranicznych gości dwoma wybornymi spektaklami: operą "Peter Grimes" Beniamina Brittena i baletem "Dafnis i Chloe" Ravela.

"Piotra Grimes" widziałem rok temu w Pradze, wystawionego gościnnie przez Operę z Zagrzebia. Nasz jest to - jak mi się zdaje - niesłychanie harmonijnej i równie wysilonej pracy wszystkich współtwórców tego niezapomnianego "Piotra". Doskonale brzmiącej pod batutą Z. Latoszewskiego orkiestrze dorównywali nie mniej świetnie przygotowani soliści z S. Cejrowskim (Piotr) i Zofią Konrad (Ellen) na czele. Chór nie tylko znakomicie wykonał swą ogromna i trudną partię wokalną, ale także grał bez zarzutu, za co dziękować trzeba inteligentnemu reżyserowi spektaklu - Wiktorowi Bregy. Wszystko było udane i przejmujące, nawet Ryś Brożek, który tak wzruszał w niemej roli maltretowanego chłopca Johna. Posępny dramat toczył się w dekoracjach R. Bubieca, szczególnie nastrojowych w ostatnim obrazie.

Sukcesem baletu "Dafnis i Chloe" Ravela dzielili się po równi autorka pięknego, prostego a wzorowo zsynchronizowanego z muzyką układu choreograficznego - Janina Jarzynówna, oraz znów Z. Latoszewski, który przygotował orkiestrę tak, że nam - warszawiakom - zdawało się nie do wiary, iż w podobny sposób brzmieć może orkiestra z kanału operowego. Spośród solistów wybiły się: pełna wdzięku H. Tarnawska i sprawna technicznie K. Gruszkówna. K. Regliński (Dafnis) i Z. Kaszubski (Bryaksis) byli poprawni, corps de ballet, jak wszędzie u nas - słaby.

W przerwach obu spektakli myślałem nad problemem dręczącym tylu ludzi: gdzie jest w Polsce prowincja? Jak uciec od niej do stolicy? - Porównując dwa spektakle gdańskie z oglądanymi operowymi w Warszawie musiałbym stwierdzić, że nie Gdańsk, lecz Warszawa leży na prowincji. Ale rzeczy pewno się wyrównają, zgodnie z przyjętymi u nas zasadami działania. W nagrodę za sukcesy festiwalowe Jarzynównę i Latoszewskiego ściągnie się do Warszawy i tu wykończy, zaś Opera Bałtycka tymczasem upadnie.

Trzecie zjawisko, które uderzyło mnie podczas Festiwalu Muzyki Współczesnej w Warszawie, to charakterystyczna postawa awangardzistów przybyłych z Zachodu, z Niemiec i Włoch. Ci młodzi ludzie są zdania, że wszystko, co było dotychczas w muzyce, nadaje się na śmietnik. Nawet dodekafonia Schönberga, bo muzyczna współczesność liczy się dopiero od punktualizmu Weberna, a rozkwita w muzyce konkretnej i elektronicznej. Młodzi ludzie są tego bardzo pewni i wygłaszają swe poglądy w sposób nie znoszący sprzeciwu. Jeden z naszych wybitnych muzyków starszego pokolenia bąknął półżartem, że gdyby wróciła okupacja, w charakterze Obergruppenführera przyjechałby któryś z niemieckich awangardzistów i kazał rozstrzelać Lutosławskiego za to, że nie komponuje elektronicznie.

Co to jest współczesność w sztuce i czy należy do pojęć jednoznacznych?... Dla mnie, na przykład, o współczesności muzyki nie decyduje sama forma, lecz przede wszystkim treść. Oczywiście nie ta naiwna "treść", jaką lansowali niektórzy muzykolodzy.

Czy nowoczesne były dobywane przez Stockhausena z głośników wycia, kwiki, parskania, syki i bekania pod firmą - muzyki elektronicznej? Dla mnie nie! Czy nowoczesna była pełna pustego gadulstwa, patosu i hałasu XI Symfonia Szostakowicza? Dla mnie nie!

Wydaje mi się, że artysta - jak było zawsze - powinien wyrażać swą sztuką najbardziej istotne i godne utrwalenia treści świata, w którym żyje. Dlatego . nowoczesny jest tragiczny reportaż Schönberga o Żydzie, który ocalał z Warszawy, nowoczesna "Muzyka żałobna" Lutosławskiego wyrażająca niepokój naszych czasów i nowoczesna w swym dramatycznym szamotaniu się IV Symfonia Palestra.

Als Sie es sehen, meine Herren - pojęcie nowoczesności w sztuce nie należy do prostych i jednoznacznych. Dobrze jest przeto stosować je w kombinacji z innym pojęciem, które się zwie "tolerancja". Zwłaszcza jeśli Wy, jako przedstawiciele Zachodu, domagacie się od Wschodu tolerancji tak często i w tylu sprawach.

Leben und leben lassen. Żyć jak się chce i drugim dać żyć jak pragną - oto końcowy wniosek, który wyciągam z II Festiwalu Muzyki Współczesnej w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji