Artykuły

"Ostry dyżur"

Teatr Narodowy w Warszawie wprowadził w końcu lipca po raz pierwszy na scenę dramat Jerzego Lutowskiego "Ostry dyżur" Reżyserował przedstawienie Erwin Axer, plastycznie opracował Romuald Nowicki.

Akcja sztuki współczesna. W jednym z naszych powiatowych miasteczek. W szpitalu tego miasteczka będziemy w ciągu wszystkich trzech aktów wedle produkcyjnej klasyfikacji, tak do niedawna modnej, dramat Lutowskiego przynależy do tematyki "lekarskiej". Wynikająca z tej tematyki akcja nie jest w szczególny sposób odkrywcza: chirurg, odpowiedzialna, nagła operacja - na tym efekcie literatura poznała się dawno. W "Ostrym dyżurze" wątek chirurga i operacji przeprowadzony jest mniej więcej tak: do miasteczka przybywa na przedzjazdową konferencję partyjną wybitny działacz z kierownictwa. Przypadek sprawił, że ma ostry atak wyrostka, konieczna jest natychmiastowa operacja. Noc, zawieja, transport chorego niemożliwy. Młody, zdolny chirurg naszego szpitala nie może jednak przystąpić do zabiegu. Nie zezwala na to kierownik powiatowego UB, nie może się zdecydować, by tak ważną operację powierzyć człowiekowi, który dwa lata przesiedział w więzieniu, oskarżony o współpracę z podziemiem. Decyzja ta łamie lekarza (zawodowo i politycznie). Sekretarz powiatowy PZPR, przypadkiem wówczas pacjent szpitala, kwestionuje słuszność zakazu. Zakaz trzeba zresztą cofnąć, gdyż czas nagli, są trudności ze sprowadzeniem innego chirurga. Osiński, tak się nazywa bohater, podejmuje zabieg, gdy się dowiaduje, że kolega z sąsiedniego miasta może nie zdążyć.

Oto akcja, którą pozwolę sobie nazwać "zewnętrzną". Dramatyzm wątku podstawowego z wikłany jest jeszcze wielu wątkami wspierającymi akcję główną. I tak: by należycie przedstawić szlachetny charakter chirurga Osińskiego, autor wprowadza postać jego narzeczonej, płaskiej egoistki, osoby całkowicie bezideowej. Obok sekretarza partyjnego, mądrego znawcy ludzi, jest dyrektor administracyjny szpitala, persona w oczywisty sposób przypadkowa w szeregach partii. Jest i młody zapaleniec, aktywista (wówczas też pacjent! - "jedności" miejsca i czasu zachowane zgoła rygorystycznie), życiowo zielony, zdolny do czynów nieprzemyślanych. Konsekwencją zakazu operacji i ujawnienia politycznej przeszłości Osińskiego jest ogólny "kryzys zaufania", różnie przejawiająca się dyskryminacja. Są i poważne powikłania, szef Osińskiego, stary dyrektor szpitala, stracił przed laty syna, zamordowanego przez faszystowskie bandy. Sprawa przeszłości Osińskiego działa niesłychanie emocjonalnie na nieszczęśliwego ojca. Tego rodzaju wątków ubocznych, wspierających, w sztuce jest jeszcze więcej - i chyba za wiele.

Skomplikowana zbitka wątków jest przez autora wyprowadzona zręcznie, poparta niewątpliwą wiedzą o technice prowadzenia konfliktu dramatycznego. Nie w kierunku też techniki zmierza mój zarzut. Wydaje się natomiast, że obfitość wątków krzyżujących się i splatających utrudnia orientację w sprawie zasadniczej, niemało przyczynia się do rozbieżności sądów o sztuce. Wydaje się, że nie wszystkie wątki dramatyczne "Ostrego dyżuru" wytrzymałyby surowe kryterium dramatycznej niezbędności dla konfliktu głównego.

Jeszcze kilka słów o tym, co nazwałem akcją zewnętrzną. Przebieg akcji, perypetie są z gatunku udramatyzowanych i nagromadzonych przypadków - są mało prawdopodobne, są wszakże możliwe. Teatr ma prawo kondensować akcję - przypomnijmy sobie z okazji ostatniej sztuki Lutowskiego, że ogromna część klasyki dramatycznej operuje właśnie takim "możliwym nieprawdopodobieństwem". Pytania typu: co by było w rzeczywistości, gdyby powstała taka sytuacja, jaką nam przedstawił autor - są naiwne i, co ważniejsze, nielogiczne, gdyż w rzeczywistości taka sytuacja w ogóle nigdy nie powstała. Ważniejsze jest pytanie: co taka sytuacja znaczy? w jakim celu ją autor wprowadził i jak rozwiązał? Tu wkraczamy już w bardziej "wewnętrzną" warstwę utworu.

Wewnętrzny dramatyzm "Ostrego dyżuru" polega, o ile trafnie odczytałem intencje autora, na starciu ogólnych zasad postępowania z wypadkiem konkretnym. Taką ogólną zasadą będzie sprawa czujności wobec wroga, a obok niej sprawa zaufania do człowieka. Obie te ważne zasady, fundamentalne zasady, krzyżują się w konkretnej sytuacji, w której lekkomyślne okazanie zaufania do człowieka może być groźne, w której brak tego zaufania, rygorystycznie stosowana zasada czujności, może zniszczyć nie jedno, ale dwa życia ludzkie: pacjenta i lekarza.

Istotą więc dramatyzmu sztuki Lutowskiego będą konflikty takiego typu, jakich nie potrafimy rozstrzygnąć prostą formułą prawda/fałsz - dobre/złe. A więc: autor pragnął przedstawić sprawy trudne, pragnął zmusić widza i czytelnika do samodzielnego myślenia, cała machina lekarskiej tematyki i zawikłanej perypetii jest w pewien sposób tylko pretekstem dla zagadnienia moralno-politycznego. Już intencja zasługuje na baczną uwagę; świadczy że Lutowski pragnął w "Ostrym dyżurze", sztuce formalnie rzecz biorąc, nader tradycyjnej, wywodzącej się z mieszczańskiego dramatu środowiskowo-psychologicznego, poruszyć sprawy dzisiejsze, wywodzące się z praktyki naszego ustroju.

Uwaga marginalna: są i w "Ostrym dyżurze" postacie "czarno-białe", do których stosunek autora jest zupełnie prosty, jednoznaczny. Wyliczmy wedle spisu osób: Anna, narzeczona Osińskiego. Negatyw oczywisty, myśli o egoistycznie rozumianym interesie własnym. Brosz, kierownik administracyjny szpitala. Można się zastanawiać, czy to bardziej głupiec, schematycznie myślący, czy chytry łobuz, maskujący się partyjnością i frazesem. Ocena tej postaci jest jednak równie jednoznaczna. Do rzędu takich postaci należy i ledwie naszkicowana postać pielęgniarki Janiny Bardziej skomplikowana jest sprawa aktywisty Pierzchały - jego głupie i niepotrzebne okrucieństwo w stosunku do bohatera można tłumaczyć i niedoświadczeniem, i słabą znajomością sprawy Osińskiego. Jego groźne zapowiedzi, co to się zrobi z Osińskim, jeżeli nie zechce przystąpić do operacji, o tyle nas nie napełniają obawami, że poważni ludzie co chwila wyrzucają młodziaka z powrotem na salę szpitalną, radzą mu się do niczego nie mieszać. Pierzchała potrzebny jest autorowi wyłącznie jako podpórka dla poprowadzenia postaci Osińskiego: projekt społecznej akcji lekarza na tartaku, w którym pracuje Pierzchała, ma wskazać na pozytywny stosunek Osińskiego do ustroju i na jego przemiany - ostre potępienie, gdy Pierzchała dowiaduje się c przeszłości chirurga, ma pogłębić tragizm jego sytuacji.

Albowiem doktor Osiński jest postacią o zakroju tragicznym. Tragizm ma polegać na tym, iż sytuacja jego ma cechy "bezwyjściowości". To zamknięty krąg, który niesłychanie trudno przerwać. Bezpośrednio po wojnie Osiński nie wiedział, kto walczy o słuszne sprawy, stare kontakty okupacyjne pociągnęły go do pewnych form współpracy z bandami. Z bandami zerwał zresztą sam, całkowicie poświęcił się pracy zawodowej. Stare sprawy wypłynęły, Osiński idzie na dwa lata do więzienia. Po wyjściu na wolność nie może wrócić do normalnej pracy, ankieta personalna (a raczej: asekuranctwo personalników) zamyka mu drogę do szpitala, kliniki, pogotowia, ale "Ostry dyżur" nie jest sztuką o niesłusznej, niezgodnej z prawem dyskryminacji byłych więźniów. To tylko przesłanka dla sytuacji, którą Lutowski powołuje na scenę.

Kierownik powiatowy UB, Wielgosz, który zakazuje Osińskiemu operacji, nie jest jednym z szeregu asekurantów, którzy zatruli życie młodemu lekarzowi. Wielgosz wie, że odpowiada za cenne dla partii i narodu życie. Wie, że Osiński może być na ustrój rozgoryczony, nie tyle nawet za karę więzienia, ale za stosunek po zwolnieniu. Nie chce powierzać pacjenta jego rękom.

Sama perypetia dramatyczna sprawa operacji, ważności pacjenta, nocnych trudności v sprowadzeniu innego lekarza, - to, jak wspomniałem, sztafaż konwencji teatralnych, chyba aż zbyt wymyślny.

Ale przecież istota problemu jest całkiem niekonwencjonalna Człowiek błądził, odpokutował, wszystko go popycha do nowego społecznie wartościowego życia - jednocześnie wszystko go odpycha. I ci co odpychają nie zawsze popełniają po prostacki błąd - błąd zaczął się gdzieś wcześniej, ale dalej są już jego konsekwencje, z którymi trzeba się liczyć. Komendant Wielgos: musi się liczyć z tym, że Osińskiego niesłychanie łatwo może ogarnąć niechęć, ba, nawet więcej niż niechęć i nieufność do ustroju ludowego. Słyszymy z ust doktora całą litanię oskarżeń moralnej i politycznej nadbudowy socjalizmu w Polsce, słyszymy bardzo jadowite inwektywy na partię i jej ludzi. Wielgos przewidywał słusznie, że doktor Osiński jest zdolny do takiej manifestacji. A jednocześnie swym postępowaniem, opartym na takim przewidywaniu, wywołał recydywę reakcyjną u pacjenta. Tak, u pacjenta, bo doktor Osiński jest też pacjentem na którym kiedyś musiano dokonać brutalnego zabiegu, zabieg kurowano niedbale, aż doszło do stanu, w którym zdrowego można uważać za chorego w którym sam rekonwalescent nie jest pewny, czy jeszcze nie jest chory. W idealnie działającym schemacie rewolucyjnej sprawiedliwości sytuacja taka nie mogłaby powstać. Ale gdzież taki ideał? Zawsze mamy do czynienia z konkretami, z poszczególnym przypadkiem politycznej mądrości lub lekkomyślności, za którą trzeba potem płacić.

Problem sztuki, który można z tekstu wyłuskać, nie jest pokazany w sposób całkowicie jasny. Może budzić różne wątpliwości. Nie tylko formalno-dramaturgiczne, ale i poważniejsze, ideowe. Idzie o racje obu stron. Racje, i to bardzo mocne, ma za sobą lekarz Osiński. To uczciwy, kochający swój zawód człowiek. Autor przekonał nas, że za pomyłki przeszłości odpokutował całkowicie, że jest na najlepszej drodze dalszej ewolucji politycznej i ideowej. Tym bardziej bije go po głowie brak zaufania, tym bardziej współczuje mu widz. Czy Osiński nie jest na scenie przypadkiem "ofiarą ustroju", niewinnie pokrzywdzonym? Tak nie jest -"Ostry dyżur" nie jest sztuką z naiwną tezą, jest próbą pokazania realnego starcia dramatycznego, gdzie obie strony mają za swymi słowami i postępowaniem uzasadnienie. Tyle tylko, że uzasadnienie krzywdy doktora jest przeprowadzone wyraziście i mocno. Słabiej znacznie pokazane są racje Wielgosza. Sam Wielgosz wydaje mi się postacią bardzo udaną. Młody, a niesłychanie trzeźwo myślący człowiek, o dużym poczuciu odpowiedzialności, rozumiejący krzywdę człowieka, rozumiejący gorzki smak wyrządzonej ludziom niesprawiedliwości - nawet wówczas, gdy takie postępowanie wydaje mu się konieczne. Uzupełnieniem postaci Wielgosza ma być w dramacie Dąbek, pierwszy sekretarz powiatowy. Ma być uzupełnieniem i kontrastem: jego dojrzały politycznie humanizm ma równoważyć młodzieńczą ostrość Wielgosza. W efekcie zaś postać Dąbka nie wzmacnia, ale osłabia dramatyzm utworu, zaciemnia polityczną wagę problemu. Dąbek podważa nieustannie racje Wielgosza, wykazuje przy pomocy różnych aluzji i napomknień, że postępowanie jego wobec chirurga jest błędem. Może wreszcie potrafiłby nawet nas wszystkich przekonać, że cały problem wynikł, ot, z prostego błędu odpowiedzialnego funkcjonariusza bezpieczeństwa. Jeżeli spojrzymy z ogólniejszego punktu widzenia na tę postać, to trzeba dojść do wniosku, że Dąbek próbuje zlikwidować typowość sprawy. Próbuje wszystko wygładzić, ba, z pewnym sukcesem wskazuje, że gdyby decyzja Wielgosza była inna, to sprawa zaufania, konsekwencji postępowania itp. - w ogóle by ze sceny zniknęła. Jeżeli to się na szczęście nie udało, to dlatego, że Dąbek jest na scenie tylko rezonerem, nie działa, potrafi tylko komentować sytuację. I to, dodajmy, komentować raczej banalnie, wytartymi często ogólnikami.

Jak rozwiązuje się trudny konflikt Osińskiego z przedstawicielami władzy ludowej? Sytuacja narasta pod koniec sztuki jak lawina. Osiński załamał się po zakazie operacji, czuje się człowiekiem niepotrzebnym, odepchniętym. Następnie okazuje się, że lekarza z sąsiedztwa nie da się sprowadzić na czas, konieczność zmusza Wielgosza do kapitulacji. Żeby uniknąć niezręcznej sytuacji, nikt nic Osińskiemu nie wspomina o kłopotach z innym chirurgiem. Jeżeli nawet uwzględnić tu udział nędznego intryganta Brosza, bardzo to płaska próba obrony własnego postępowania. Osiński nie godzi się na podjęcie operacji, jest oburzony, rozgoryczony, bluzga oskarżeniami - Wielgosz i Dąbek, przedstawiciele partii i władzy ludowej, są całkowicie "opanowani przez sytuację", nie wiedzą co robić. Rozwiązanie przynosi przypadek: pielęgniarka Zofia, wierząca do końca w uczciwość chirurga, odsłania mu mimo woli grozę położenia, lekarz z sąsiedniego miasta nie przyjedzie na czas. Zamknięte koło komplikacji w sztuce Lutowskiego przerywa się: lekarz przystępuje do operacji - uratowany będzie nie tylko pacjent. Uratowany będzie sam lekarz. Odzyska zaufanie towarzyszy, odzyska zaufanie do siebie.

Rozwiązanie nie zależy tyle od postaw osób działających, od dramatycznego rozwoju sytuacji, od racji wytaczanych przez obie strony ile, niestety, od przypadku. Używając terminologii starego Hegla, starcie Wielgosz - Osiński, starcie tkwiące korzeniami w trudnych do rozwiązania sprawach współczesności, nie zostało "podniesione" i "zniesione" na płaszczyźnie słuszności (brak tu nam bardzo odpowiednika terminu "aufheben"). Starcie dramatyczne rozpływa się jakby w okolicznościach towarzyszących. A gdyby lekarz z sąsiedniego Brujska przyjechał wcześniej, nim Osiński podjął operację? Gdyby Osiński nie dowiedział się o kłopotach z drugim lekarzem? Gdyby pielęgniarka Zofia miała mniej osobistej przecież czysto wiary w tego człowieka? A gdyby tak w życiu - odpowie autor - też często od przypadku zależało rozwiązanie? Może, ale w teatrze przypadki, są celowo dobierane. Nie jest dobrze, gdy po wszystkim tym, co się na scenie działo, los Osińskiego, jego życie lub cywilna i polityczna śmierć zależy tylko od splotu okoliczności.

Reasumując: dramat trafia w splot ważnych spraw współczesnych, bardziej przez ogólne postawienie problemu, niż przez tematykę lekarzy, ex-więźniów, rehabilitacji i UB. Idzie o granice zaufania do człowieka, o mądrość politycznie dojrzałego humanizmu. Sprawa postawiona z dużym rozmachem, nie wyprowadzona na czyste wody logicznego i konsekwentnego zamknięcia - cierpi na tym ideowa i intelektualna wartość dramatu. W planie formalnym odpowiednikiem jest brak należytej zwartości konstrukcji, surowej eliminacji spraw pobocznych, sformułowań obiegowych - dramatyczne, teatralne akcesoria ciążą nad centralnym problemem poznawczym i politycznym. Teatr ingerował w tekst bardzo taktownie i, o ile mogę sądzić, w większości wypadków słusznie. Reżyser konsekwentnie skupił uwagę widzów na dyskusji moralno-politycznej, unikał efektów zewnętrznych. W ten właśnie sposób potraktowana jest rola Osińskiego. Gra ją z wielkim umiarem Andrzej Szczepkowski, z problemu politycznego nie robi psychologizmu, nie puszcza się na zewnętrzne "pogłębienia". Sukcesu aktorskiego można pogratulować Januszowi Bylczyńskiemu, bardzo dobremu Wielgoszowi. Wielgosz jest wyrazistą, czytelną sylwetką ludzką. Zasługą Bylczyńskiego jest to, że rozumiemy, kim jest ta postać, oceniamy jego rozsądek i ideowość; widzimy jednocześnie, jak łatwo w jego sytuacji popełniać błędy. Muszę przyznać, że to pierwsza kreacja funkcjonariusza bezpieczeństwa, która mi trafiła do przekonania (na scenie oczywiście). Fidler w roli Brosza był jakby przeciwieństwem Wielgosza. Niełatwo się zorientować, czy to dureń tylko, asekurant, czy też chytry karierowicz, człeczyna przewrotny i groźny. Czytanie egzemplarza nie całkiem rozprasza wątpliwości. Szczepan Baczyński z powodzeniem porał się z trudną, statyczną rolą sekretarza Dąbka. Bardzo podobał mi się Kazimierz Opaliński w roli doktora Machcewicza; z doświadczoną powściągliwością aktorską przedstawił osobliwą postać dziwaka i nieszczęśliwego ojca. Na uznanie zasługuje także Danuta Szaflarska w roli pielęgniarki Zofii. Jakże też nie wspomnieć o Stanisławie Perzanowskiej, doskonałej w epizodzie sanitariuszki Kłysiowej. Mieczysław Czechowicz grał Pierzchałę zbyt naiwnie, nawet jak na rolę młodego, niewypierzonego, a przecież bardzo oddanego pracy aktywistę - robotnika. Naiwność przechodziła tu w niezamierzony prymitywizm.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji