Artykuły

Warszawa. Cielecka śpiewa, syreny milczą

Piosenkę Jimiego Hendrixa, utwór Tomasza Sikorskiego, ale też głosy wielorybów - to usłyszymy podczas koncertu Magdaleny Cieleckiej oraz Michała Pepola "Milczenie syren" w Muzeum nad Wisłą.

Magdalena Cielecka i Michał Pepol na scenie spotkali się po raz pierwszy we "Francuzach" Krzysztofa Warlikowskiego w Nowym Teatrze. W czwartek i piątek aktorka Magdalena Cielecka oraz wiolonczelista Michał Pepol wystąpią w nadwiślańskiej siedzibie Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

Izabela Szymańska: Syreny kusiły dźwiękiem, melodią, nikt nie był w stanie im się oprzeć. Czy w muzyce jest coś co ciebie zawsze uwodzi?

Michał Pepol: Tak, wiem na co zareaguję, są określone harmonie, które zawsze przykują moją uwagę i nie ma znaczenia czy odnajdę je w muzyce Allegriego, w ostatnich kwartetach Beethovena albo u Mahlera czy w muzyce popowej - zawsze działają. Oczywiście nie poruszają mnie tak, żebym porzucił wszystko i wskoczył w głębię, ale są dotkliwe. Uwodzą nie tylko same utwory, też jakieś wykonanie. To bardzo delikatna sprawa, pojawia się bez zapowiedzi, dotyka czegoś ważnego i wtedy mam gęsią skórkę - taka reakcja na piękno.

Mit o syrenach jest dobrze opisany w literaturze, na wystawie w Muzeum Sztuki Nowoczesnej można zobaczyć go choćby w rzeźbach, na ekranie zinterpretowała go na nowo Agnieszka Smoczyńska w "Córkach dancingu". Czy jest w muzyce?

- Podszedłem do tematu syren psychologicznie, freudowsko. Pomyślałem, że konstrukt syreny symbolizuje dostęp do wewnętrznego głosu, którego się boimy, bo nas wzywa i chce prowadzić w trudne rejony, chronimy się więc przed nim. Okiełznać go można jeśli ma się dobry kontakt z samym sobą, wtedy odbieramy siebie na różnych poziomach, i szybko zauważamy niepokojące rzeczy, ale też nie przegapiamy delikatnych wzruszeń, które do nas przychodzą.

Chciałem, żeby muzyka połączona była z jakąś historią. Stąd wziął się pomysł, by zaprosić Magdę Cielecką, która będzie śpiewała, będzie postacią w filmie, bohaterką spektaklu, skupiamy się na niej i jej emocjach, próbie dotarcia do swojego głębokiego, wewnętrznego ja.

Natomiast muzyczne fascynacje wyszły od propozycji MSN-u, żebym wykonał utwór na wiolonczelę solo "Milczenie syren" Tomasza Sikorskiego. Powstał on z inspiracji krótkim esejem Franza Kafki o tym samym tytule. Kafka mówi, że Odys zatkał uszy, przywiązał się do masztu i płynął, by nie dać się sprowokować, uwieść, ale możliwe, że syreny w ogóle nie śpiewały, możliwe, że on po prostu tak bardzo bał się swojego pragnienia, że zatkał uszy na wszelki wypadek.

Wychodząc od tego szukałem utworów, którymi mógłbym obudować kompozycję Sikorskiego. Znalazłem "Spins and spells" fińskiej kompozytorki Kaiji Saariaho na wiolonczelę solo, wykonywany często z towarzyszeniem tancerza lub tancerki. Zainspirował mnie już sam tytuł: obroty i uroki/czary, pomyślałem, że to może być punkt wyjścia dla wyobraźni - co się z nami dzieje, kiedy poddamy się urokowi kogoś lub czegoś co nas kręci? Ale to jest muzyka absolutna i każdy może włożyć w nią swoją treść. Szukałem też bardziej dosłownie, wtedy pojawiła się piosenka Jimiego Hendrixa "1983 (A Merman I Should Turn To Be)" - lata 60., pacyfiści, a on śpiewa, że skoro wojna się toczy na świecie to trzeba zejść pod wodę, by uciec przed rzeczywistością, w której giną przyjaciele. Ale widzi też, że nawet, jeśli rzuci się wszystko to nie da się oddychać pod wodą, to są sprzeczne potrzeby.

Czyli dobór utworów też hybrydyczny?

- Tak, fajne jest moim zdaniem, kiedy do muzyki nie podchodzi się z klucza stylistycznego. Na przykład gdy jesteśmy w Londynie widzimy totalny eklektyzm: są wielkie budowle imperialne, małe kościółki, dużo szklanej, nowej, świetnej architektury, do tego przestrzeń dla ludzi, i nikt nie pyta czy tam coś do siebie pasuje. Właściwie przez to, że nie pasuje tworzy spójną tkankę miejską. I ja w ten sposób pomyślałem o koncercie - jeśli syrena jest hybrydą to trzeba ten koncert złożyć z rzeczy nieprzystawalnych. Posłuchamy więc i muzyki klasycznej i współczesnej, i piosenek i pieśni Schuberta zaśpiewanej przez niekształconą głosowo aktorkę.

Do tego ponagrywałem sporo dźwięków, przygotowałem, jak to się mówiło kiedyś, taśmy, nazwałem je "eco techno" - jest tam ludzki głos, pianino, odgłosy, które wydobywam dotykając instrumentu. Ważną rolę będą pełniły dźwięki wydawane przez wieloryby. Pomyślałem, że ich pieśń może być najbliższa mitycznej pieśni syren. I gdy przeszukiwałem internet o, zobacz, mam ciarki, to jest ten moment, o który pytałaś na początku. Gdy słuchałem wielorybów - poruszyły mnie, to jest coś organicznego, dźwięk z głębi oceanu, przepiękny w swojej czystości, naturalności. A gdy połączyłem go z dźwiękami wiolonczeli totalnie się wzruszyłem, bo one się doskonale wpisały w harmonię - "Song to the siren" This Mortal Coil to piosenka, którą znają wieloryby, one naprawdę śpiewają w tej tonacji.

Dlaczego do "Milczenia syren" zaprosiłeś akurat Magdę Cielecką?

- Dużo wyjeżdżaliśmy ze spektaklem "Francuzi" i zauważyłem, że ona wszędzie na ulicach, w garderobie, śpiewa. Nawet kiedyś jej rzuciłem na lotnisku, że musi pośpiewać na scenie. Wtedy zbyła to żartem, ale gdy pół roku temu przyszedłem do niej z propozycją przyjęła ją.

Magda ma w sobie - co mam wrażenie jest często niedostrzegane, bo jest postrzegana jako posągowa, chłodna - bardzo dużą przestrzeń wewnętrznej melancholii, i to mnie fascynuje.

"Milczenie syren"

Realizacja dźwięku i wideo: Robert Migas

Występują:

Magdalena Cielecka - głos

Michał Pepol - wiolonczela

Muzeum Nad Wisłą, Wybrzeże Kościuszkowskie 22 (skwer kpt. S. Skibniewskiego "Cubryny"). Czwartek - godz. 20.30, piątek - godz. 21.30, Wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji