Zatruta studnia
W SOBOTĘ, drugiego grudnia w "TELEEKSPRESIE" po raz kolejny został nam przedstawiony, skandowany przez grupę młodych aktorów, następujący tekst:
Wiadomo już od dawna
że Żydzi - to bezpieka
więc na co jeszcze czekasz?
w mordę wal, w mordę
wal...
Jest to fragment ballady Jacka Kaczmarskiego z przedstawienia "ZATRUTA STUDNIA", wystawianego przez Teatr Dramatyczny w Warszawie. Nie znam całej ballady, z której fragment wyrwano... Ale jestem pewien, że nie zobaczą tego spektaklu miliony ludzi, a oni telewizję oglądają i bodaj po raz czwarty mają okazję wysłuchać tego właśnie fragmentu. Audytorium młodzieżowe, do którego adresowany jest "Teleekspres" na pewno już zapamiętało ten dobitnie: skandowany czterowiersz.
Znawcy propagandy powiadają, że prezentowanie krótkiego, dobitnego tekstu i podawanie go kilkakrotnie w niewielkich odstępach czasu wbija się w pamięć. Ten ton, ta melodia są od dawna znane. Od setek lat układa się przecież równania tego typu:
- Dreyfus Żyd, Dreyfus - zdrajca ojczyzny, wszyscy Żydzi to zdrajcy.
- Rotszyld to Żyd... Rotszyld jest bogaty - wszyscy Żydzi są bogaci!
- Fejgin - Żyd, Fejgin - bezpieczniak - wszyscy Żydzi to bezpieka!
MÓGŁBYM jeszcze długo skandować w takim i podobnym tonie... Ale po co? Ten ton jest znany... i wiadomo już od dawna, że to ten sam antysemicki, ONRowski ton z lat trzydziestych... Ta sama muzyka. To moczarowski ton lat sześćdziesiątych, który tak przecież jeszcze niedawno wypędził Żydów z Polski, zabrał im obywatelstwo, pozbawił dorobku nieraz całego życia... W latach osiemdziesiątych ci sami lub podobni "patrioci" piszą na plakatach wyborczych KUROŃ-ŻYD. Po to, by wygrał ich kontrkandydat.
"Ludzie, kochałem Was. Bądźcie czujni".... Zdążył jeszcze napisać przed śmiercią Juliusz Fuczik... Ludzie, uwaga: ^ NIEBEZPIECZEŃSTWO! - chciałoby się zawołać i teraz... Ale wracając do czterowiersza z telewizji i do tego wezwania "Teleekspresu"... aby lać w mordę...
Niczego autorów programu nie nauczyła historia. A jak się niektórzy nauczą lać, to mogą przypadkiem poturbować nie tych, o których myślano. Poza tym powinno w dzisiejszej sytuacji liczyć się i to, że współczesny świat europejski (a przecież tak silnie aspirujemy ku kulturze śródziemnomorskiej) nie lubi takich wezwań.
NA ZAKOŃCZENIE refleksja rodem z wellsowskiej podróży w czasie:
Gdyby Chrystus zjawił się na świecie nie dwa tysiące lat temu w Palestyńskie, ale w końcu dwudziestego wieku w Warszawie - to mogłoby się zdarzyć, że podczas kolejnego skandowania wiersza w czasie emisji "Teleekspresu" z uwagi na semicki wygląd - najpierw dostałby po twarzy, a potem dopiero mógłby wytłumaczyć kim jest i skąd przybywa...
Jak się więc czerpię wodą i natchnienie - trzeba uważnie patrzeć, aby studnia nie była zatruta...
JANUSZ ZARZYCKI członek Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Żydowskiej, odznaczony Orderem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata"