Artykuły

Wiwisekcja Kaczmarskiego (w Dramatycznym)

"JAK MOŻNA?!", "to profanacja!" - te i podobne uwagi dominują po ostatniej premierze stołecznego Teatru Dramatycznego, piosenkach Jacka Kaczmarskiego. Wypowiadają je zapewne ludzie znający artystę, głównie "z podziemia" dla których oficjalny pokaz, odarty z mitu i pomysłu, stracił wszelki sens... Przyzwyczajeni do kilku obiegów ani się obejrzeliśmy, jak okazało się, że raptem wszystkie zbiegły się w jeden. Co prawda na razie zmą­cony swym ogromem, trudny do ob­jęcia, scharakteryzowania. Znowu obowiązuje moda na wszystko, co nie było modne jeszcze przed kilkoma miesiącami. Stanowi swoiste zadość­uczynienie wobec tych, o których pisać się nie dało lub nie chciało. Nareszcie ożywają trendy sankcjo­nujące "nibyistnienie" wielu znako­mitych artystów. Wśród nich Jacka Kaczmarskiego, który, staje się nie tylko faktem artystycznym, lecz fak­tem obecności. Niedostatecznie - odczuwanej przez lata, mimo nagrań wędrujących z rąk - do rąk, emanu­jących legendą. Jego poezja - groteskowa, dyna­miczna, bezlitosna, atakująca pychą kreacji, to znowu będąca upostaciowieniem czułości, oddania, reak­tywnego stosunku do bodźców eg­zystencji. Dowodząca nieuległości myśli autora zaczepianej gwałconej natarczywą rzeczywistością, rekom­pensuje poniżenie właśnie triumfu­jącą płodnością. Obnaża los pojedynczego człowie­ka nieustannie poddawanego "ob­róbkom" epoki swoistej próbie ognia - próbie - wytrzymałości, prawdy, charakteru. Jak lustro od­bija ognia - próbie wytrzymałości, zagrożeń, upadków i wzlotów. Uka­zuje siłę, która przed złem broni się niezgodą, przed kłamstwem protestem zdobywającym się na śmia­łość nieakceptacji. Zrozumiałe więc, że jego sztuka przemawia niezwykłą agresywnością w wizji, potencją wy­obraźni narzucającą swój punkt wi­dzenia estetyce, obyczajowi, ideologii. W konsekwencji będąc werbalizowa­nym nakazem walki nie o bierną, a o czynną godność człowieka.

Osęka w jednej ze swych książek napisał, że paradoks sztuki widzi się w tym, że "dzieło nie ma żadnego związku z osobą swego twórcy". Ewentualność pomyłki ogromna, bo sądzę, że Kaczmarski jest jednym z tych artystów, których twórczość idzie w ścisłym związku z pryncy­piami życiowej postawy. Dowodzi, o nierozerwalności myśli i czynów, jedności idei i słowa, i to już od pierwszych tekstów, od pamiętnej "Obławy" (napisanej w 1974 r., w wieku 17 lat!) wykrzyczanej w Opolu, potem w 1980 wyśpiewanej jako telewizyjny debiut. Mimo iż pobrzmiewająca mistrzem z Taganki, przypominająca sposób interpre­tacji, głos Wysockiego - potężny, jakby wołający z wnętrza słuchacza, to jednak świadcząca o narodzinach artysty niepodobnego do innych. Obezwładniającego autorską kreacją posiadającą niepojętą siłę oddziały­wania, każdorazowo. Gdybyśmy dziesiąty raz słuchali "Murów", od­czujemy to samo dziewicze, acz jed­noczące przeświadczenie współuczest­nictwa myślą, duchem w tworzeniu się, powstawaniu czegoś, tu i teraz. Może dlatego, że jego pieśni, ballady zawierają uniwersalność ludzkich myśli, idei, uczuć. Emanują wiarą i niewiarą, nadzieją i załama­niem, cnotą i grzechem, które tak łatwo można dostrzec w każdej kolejce czy wypełnionym tramwaju wiozącym złowrogi tłum do roboty przed świtem.

Kaczmarski jednocześnie dostrze­ga paradoksy świata, bezsens tego co powszechnie uznane za słuszne. Widząc chełpliwy fałsz postaw, ubie­ra je w płaszczyki metafor, zapisuje w konstrukcjach literackich bliskich językowi kabaretu. W wywiadzie przeprowadzonym przez Bożenę Czepiec 9 lat temu, wydrukowanym na tych łamach, na pytanie, jak ro­dzą się jego teksty odpowiedział: "Jest to stały cykl samokontroli, zastanawianie się nad kolejnymi aspektami czy zespołami problemów. Zastanawianie się - nad sytuacją która jest, która była, która będzie. W momencie, gdy wydaje mi się że jakiś problem dojrzał do tego, aby go podsumować, rozwiązać, lub uo­gólnić, wtedy próbuję znaleźć dla niego artystyczną formę wyrazu, co trwa ok. 2 dni, albo wcale nie wy­chodzi. Potem praca nad muzyką".

Tak więc wczesne piosenki zawie­rające ciętą satyrę, ironię, komizm nizany z najbardziej poważnych wi­zji, z czasem ustępują miejsca so­lidarności z przegrywającymi, bez­silnymi. Autor opowiada się za "sta­rymi ludźmi w autobusie", zamknię­tymi w "poczekalniach" życia ma­rionetkami, opowiada doskonale wiedząc, o ile trudniej pomagać niż kpić, cierpieć niż pogardzać... Wreszcie artysta pełen gniewu nie tylko na fakt, ale nawet na próbę ubezwłasnowolnienia człowieka, ucieka się do protestu, niezgody. Oto imperatyw "wyrwania murom zębów krat", "zerwania kajdan", mimo iż przyćmiewa rzeczywistą ideę opo­wieści, to świadczy o niczym niepo­skromionej sile młodości szukającej oręża do walki, wyrzucającej owe słowa - sztylety. "Mury" to dowód ukształtowanej "wypowiedzi światopoglądowej". "Jej odbieranie przez słuchaczy - mówił J. Kaczmarski w 1980r. - dowodzi ich tęsknoty do wiary w ruchy społeczne, do wspólnego działania na rzecz unor­mowania naszego życia. Stworzenia takiego życia, które jest znośne; które nie prowadzi do aktów roz­paczy". Pointa jest inteligentnym podsumowaniem wszystkiego, co wiemy o ruchach społecznych, które u podstaw mają szczytne ideały, a w efekcie zmieniają się w swoje przeciwieństwa. Ten nurt jest jakby stopniem wyższym wcześniejszych opowiastek, ballad, piosenek. Niezwykle krótki, jak się okazało okres "oficjalnej" działalności Kacz­marskiego zaowocował na szczęście aż trzema dużymi spektaklami mu­zycznymi - "RAJ", "MURY" (uzna­ny potem za tak dalece "demora­lizujący politycznie", że okazał się jednym z pretekstów -rozwiązania "Teatru na Rozdrożu") i "MUZEUM". Ich scenariusze złożone z okruchów codzienności stały się poruszającymi moralitetami. Promie­niując do dziś, wspierają one twór­czość wielu kontynuatorów, czerpią­cych z nich natchnienie i bodźce do doznań, porażonych ich powagą. Nie tylko zresztą poetów. Oto wiele teatrów, na przekór wszystkiemu, co się mówi o ich cho­rych organizmach, niezdolnych do nadążania za życiem, ujawnia do­skonałe orientacje na wszystko, co modne a dozwolone - by wymienić świetne spektakle muzyczne Ate­neum, Kalambura, Rampy, stanowiące najczęściej składanki piosenek jeszcze nie tak dawno "nieobec­nych". Ten sprawdzony pomysł próbowa­no wykorzystać w Teatrze Drama­tycznym realizując "Zatrutą stud­nię", spektakl, na który składają się właśnie wiersze - piosenki Jacka Kaczmarskiego, najzdolniejszego barda współczesności, którego losy wygnały Polski przed kilkoma laty; odwołujące się sensem i emocją du źródeł odwagi, bohaterstwa, na­dziei. By jednak odnieść autentyczny, niespektakularny sukces, nie wy­starczy wziąć się za utwory, o któ­rych wiadomo, że przetrwały wyklę­te, że same w sobie stanowią mag­nes. Ba, gdy brak koncepcji i za­wodowców do realizacji, po prostu nie wolno!

Panowie Andrzejowie - Blumenfeld i Ferenc, autorzy scenariusza i reżyserii(?!) zdaje się na wyrost, ocenili swoje możliwości. W "Zatru­tej studni" scenariusz stanowi wybrane 26 piosenek, bliżej nie wia­domo, dlaczego akurat tych i usta­wienie ich w niezbyt fortunnej, bo nieczytelnej kolejności. Trudno da­rować nieobecność chociażby "Pieśni hiszpańskiego anarchisty", swoistego hymnu, sztandaru artystycznego Kaczmarskiego. Reżyseria zaś głów­nie polega na dawno już de modes "ożywianiu obrazów". Aktorzy kon­struują więc słynny pomnik imperatorowej Katarzyny II stojący przed Teatrem Akademickim im. Puszkina w Leningradzie, rzeźbę Muchiny, rozsławioną jako symbol radzieckiego filmu itp. W swym dziwnym wyrazie wywołują one je­dynie smutnawy uśmiech, u innych wstyd. Wszak to dość prostackie ilustrowanie Kaczmarskiego - tłu­macza historycznych scen, autora nowego życia obrazów, pełnych groteskowości ludzkich figur; ducha ożywiającego historyczne monumenty. W inscenizacji bowiem zapom­niano o "uczłowieczeniu" papiero­wych figur, w których Kaczmarski odkrywał ten sam ból, strach czy pożądanie, które toczy nas wszyst­kich. Powstał więc bardzo nierówny "festiwal" piosenek. Od niewybaczalnego "rozłożenia" słynnych "Murów" (głównie przez powierzenie ich wykonania skądinąd może zdolnym paniom Sawickiej, Olszewskiej i Wizmur), po inteligentne (zasługa samych aktorów) "Manewry" czy "Jałtę". Na tyle nierówny, że część widzów nie wytrzymuje i... wychodzi przed końcem! Dlatego wydaje się,że jedynym dobrym pomysłem reżyserskim jest brak przerwy. Drugą część, sądząc z rozmówek przy szatni, oglądałoby jeszcze mniej zawiedzionych.

Wszystkim, którzy jednak z sobie znanych przyczyn wybiorą się do Dramatycznego, radzę dotrwać do końca. Najpierw dlatego, że to kul­turalnie, a potem, że ostatni utwór znakomicie wykonuje Zofia Rysiówna. Prawdziwa, ujmująca, za mało wykorzystywana w rolach śpiewają­cych.

Klapa "Zatrutej studni" (bo będzie to klapa) nie wynika jedynie z winy "reżyserów". Nie mniejszą odpowie­dzialność ponosi tzw. opracowanie muzyczne i aranżacja Mariana Szałkowskiego. Zimna, anemiczna, "cien­ka", nie oddaje nawet w minimal­nym stopniu ducha Kaczmarskiego. Skutecznie osłabia nerw, dramatyzm, piosenek. Pozbawia je tej charak­terystycznej niezbędnej agresywności, prowokacji, będących odtrutką na fałsz codzienności. Tak genialnie osiąganych, przez samego Kaczmarskiego, jedynie za pomocą gitary. Szałkowski nie zna uczucia pasji, za­pamiętania się, zadziorności, przez co miast uskrzydlać, pobudzać, sy­stematycznie studzi wykonawców. Swoją drogą trochę zbyt często śpie­wających nierytmicznie, nieczysto, w dodatku markierując styl kabaretów studenckich lat co najmniej sześćdziesiątych.

Zresztą wszyscy realizatorzy swoim { niefrasobliwie powierzchownym sto­sunkiem do Kaczmarskiego, zgod­nym chórem dokonali jego wiwisek­cji. To właśnie nieumiejętność operowania choćby stereotypami inte­lektualnej argumentacji, korzystania z reguł i kanonów charakterystycz­nych dla tego rodzaju widowisk, po­wodują, że przedstawienie osiąga szczególny punkt jałowości. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że sam Kaczmarski twierdząc: "uważam, że gdy człowiek wymaga od siebie maksimum, ma prawo wy­magać od innych", nie zobaczy bar­dzo "Zatrutej studni".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji