Pytam: czy to jest niedorozwój?
"Yotam" w reż. Karoliny Szymczyk-Majchrzak w Teatrze Nowym w Łodzi. Pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.
Jolanta Jackowska-Czop znakomicie gra pełnię afirmacji, miłości, oddania i odpowiedzialności. Jest matką chłopca z zespołem Downa w monodramie Navy Semel " Yotam" w Teatrze Nowym.
W przedstawieniu Karoliny Szymczyk-Majchrzak według monodramu Navy Semel "Yotam" żal niewykorzystanych szans. Żal, że grupa L.Stadt nie towarzyszy aktorce Jolancie Jackowskiej na żywo. Reżyserka sprowadziła muzykę do sztambowego nagrania z taśmy. Szkoda, że nie zderzyła energii alternatywnego rocka i lirycznego monologu Zuli Carmel, matki, której syn z zespołem Downa pójdzie rano po raz pierwszy do szkoły. Publiczność towarzyszy jej podczas bezsennej nocy.
Mimo pozornej ascezy środków inscenizacja jest niedopilnowana. Kilka elementów scenografii: jeżdżąca na kółkach platforma do grania´ projekcje wideo, kilka rekwizytów: szkolny tornister, walizka - tworzą bałagan. Krzesło do końca pozostaje tylko meblem do siadania albo wspinania się po nim. Reżyserka poskąpiła wieloznaczności, zapisanej w subtelnym tekście. A nade wszystko: zgubiła możliwość odczytania w imieniu małego Yotama oddania matki. To herbrajskie imię, przeniesione na grunt polszczyzny odsłania sens trudnego macierzyństwa Zuli: ona w nim.
Tym bardziej, że Jolanta Jackowska znakomicie wygrywa pełnię afirmacji, oddania, odpowiedzialności. Dba o to, by do roli nie wniknęło nic z poświęcenia czy ckliwości. Tekst Semel pomaga w tym, przywołując wspomnienia Zuli z dzieciństwa, gdy sama dziwiła się chłopcu z zespołem Downa, ze szpitala, w którym miłość dopiero walczyła z niechęcią wobec malucha.
Aktorka gra oszczędnie zwłaszcza tam, gdzie można by oczekiwać prowokacji: opowiadając dowcipy o "Downach", sięga po maskę chłodnego cynizmu. Ukrywa wzruszenie, gdy w patrząc w oczy widzom uświadamia im, że chłopiec o niedźwiadkowatych ruchach i mongoloidalnej twarzy zasługuje na ich podziw i szacunek jak nikt na świecie. Bo jak nikt inny angażuje wszelką dostępną mu moc, drzemiącą w ułomnym organizmie, żeby coś zrobić, żeby się czegoś nauczyć. Żeby pójść choć o krok naprzód.
Jednej rzeczy Yotam nie musi się uczyć - malować. Oprócz 47 chromosomu ma po matce talent. Zula jest niedoszłym Picassem. Ale Yotam, stojący przy sztalugach w powalanej farbami piżamie trzy dni z rzędu, jest Picassem. Jak Picasso: on nie szuka, on znajduje.