Artykuły

Pytań nie będzie

Przygotowania do "Z biegiem lat, z biegiem dni [gdzie jest Pepi]" w reżyserii Agnieszki Glińskiej były przez ponad miesiąc dokumentowane na facebookowym funpage'u - pisze Justyna Wota z Nowej Siły Krytycznej.

Opublikowane zostały tam fotografie z przełomu XIX i XX wieku, pochodzące z prywatnego archiwum reżyserki oraz z Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, zamieszczono także ciekawostki wyszukane w ówczesnej prasie oraz anegdoty związane z artystami i anonimowymi mieszkańcami. Materiały te podsycały ciekawość widzów i rozbudzały nadzieję na doświadczenie powrotu do przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy najpierw Andrzeja Wajdy wystawił serial teatralny w Starym Teatrze, a potem zrealizował jego wersję telewizyjną. Wydawało się, że chodzi o dialog z pierwowzorem oraz z obrazem przeszłości zawartym w wykorzystanych w nich dramatach z epoki. Druga część tytułu spektaklu Glińskiej sugerowała zderzenie opowieści o zapomnianej przez historię osobie z rozterkami postaci ze scenariusza Joanny Olczak-Ronikier. Oczekiwania zostały jednak zawiedzione.

Reżyserka zrezygnowała z bogatych, pełnych bibelotów i antyków wnętrz, które pojawiły się u Wajdy dzięki Krystynie Zachwatowicz i Kazimierzowi Wiśniakowi. Pozostało pianino, kilka epokowych krzeseł i wysoka przestrzeń pokoju charakterystyczna dla krakowskich kamienic. Białe ściany eksponowały postaci w kostiumach przypominających dawne stroje, choć już nieprzesadnie wystawne.

Glińska wybrała ze scenariusza Olczak-Ronikier sceny, które mogły zapaść w pamięci widzów, ale wyselekcjonowane wydarzenia nie następują po sobie zgodnie z jego chronologią. Z tego zaburzenia nie wynika jednak nic zaskakującego. Obecni na scenie przez cały czas aktorzy odtwarzają poszczególne historie zgodnie z zamysłem Wajdy. Zmieniła się tylko przestrzeń gry, dodana została choreografia i warstwa muzyczna. Funkcja odgrywania scen z "Z biegiem lat, z biegiem dni" zawęziła się do wplecenia pomiędzy znane historie wątku Pepi - prababci reżyserki. Glińska wielokrotnie przerywa akcję, ale nie wciela się w żadną postać, występuje jako prawnuczka Pepi, odczytując z zeszytu na przykład ważne daty z życia bohaterki, nazwiska jej krewnych i znajomych, miejsca zamieszkania, istotne wydarzenia, a także upodobania.

Pola Błasik, która wciela się w tę rolę, pozostaje bierna, przygląda się z boku rozgrywanym scenom, czasem wtóruje śpiewanym wspólnie piosenkom. Nie może odnaleźć się w odtworzonym świecie spektaklu Starego Teatru, nie pasuje ani do grupy artystów, ani mieszczan, zatem pozostaje niema. Walka o życie i tragiczna śmierć Pepi w obozie skontrastowane zostały z dylematami pozostałych postaci, które wydają się nieco przerysowane i śmieszne wobec realnego zagrożenia życia Holocaustem.

Historia prababci jest zbyt zredukowana, co uniemożliwia krytyczne spojrzenie na dzieło Wajdy. Postawione w tytule pytanie powinno być raczej przeformułowane na: "kim była Pepi", ponieważ Glińska przedstawia odkrycia związane z rekonstrukcją własnego drzewa genealogicznego. Wzięty na warsztat scenariusz nie pozwala w żaden sposób zdefiniować, gdzie w tym świecie można odszukać prababkę reżyserki. Jak twierdzi autorka - nie było dla niej miejsca w tamtej realności i na scenie również go nie będzie. Z bohaterami Wajdy łączyły ją tylko ten sam czas i miasto - ulice, budynki, aktualna sytuacja polityczno-społeczna. Na podstawie obrazu egzystencji w dwóch zupełnie różnych rzeczywistościach, reprezentowanej z jednej strony przez postaci, z drugiej przez Pepi, można wysnuć wiele interesujących wniosków lub poddać refleksji powstałe różnice. Jednak takie porównanie nie nastąpiło. Żadna z historii nie została postawiona w formie komentarza, a konfrontacja ich odrębności wydawała się bezsensowna. Oczekiwało się nie uwspółcześnienia tekstu Olczak-Ronikier, ale raczej zmierzenia się ze sposobem adaptacji wybitnych dramatów przez Wajdę, zbadaniu i podaniu refleksji jego interpretacji.

W zaadaptowanym scenariuszu wyraźnie wyartykułowany został jedynie okrutny sposób traktowania kobiet. "Moralizatorski" wymiar serialu Wajdy skupia się na przyznaniu racji mężczyźnie-kochankowi, który porzuca rozkapryszoną mieszczankę. Wykazuje się przy tym niezwykłą "szlachetnością", ponieważ dochodzi do wniosku, że jej mąż jest dobrym człowiekiem, niedocenionym i niekochanym przez żonę, dlatego wycofuje się z miłosnych deklaracji. Glińska "wytłuszcza" postaci kobiet, daje im możliwość przedstawienia racji bez histerii, płaczu, zbędnej przesady w okazywaniu emocji. Chcąc wzmocnić przekaz, wprowadza na scenę Gabrielę Zapolską, walczącą o prawa kobiet. Wygłaszane przez nią mowy, kierowane do publiczności, ograniczają się jednak do utartych frazesów, pozbawionych siły przebicia wobec energicznie manifestowanej mizoginicznej postawy Stanisława Przybyszewskiego. Niestety, próba przywrócenia głosu zdominowanym bohaterkom nie do końca się udała, w większości scen nadal przeważa męska narracja.

Problematyczne wątki pierwowzoru zostały zatem wyróżnione, ale ich potencjał jest zbyt słaby, aby zapoczątkować dialog, czy przenieść widzów na nowy poziom dyskusji zarówno o serialu, jak i wybiórczej pamięci o faktach zawartych w popularnym obrazie z epoki. Napięcie między wykreowanym wizerunkiem artysty, a jego rolą w społeczeństwie nie pełni w spektaklu istotnej funkcji, pominięta została również kwestia nieustannego przenikania się świata fikcji i prawdy, realnych ludzi i bohaterów dramatów.

Spektakl Glińskiej wypełniają dialogi, monologi, partie śpiewane i choreografia, nie pozostawiając aktorom ani chwili na odpoczynek. Do ostatniej minuty zachowali oni niezwykłą energię, mimo że intensywność formy wymagała od nich ogromnego wysiłku. Na uwagę zasługuje scena dialogu Meli Dulskiej (Anna Tomaszewska) z siostrą Hesią (Hanna Bieluszko) oraz przywołany wątek mezaliansu ich brata ze służącą, które w finale podnoszą dynamikę przedstawienia. Atrakcyjna forma wizualna i warstwa brzmieniowa oraz gęsta narracja na początku skupiają uwagę widzów, ale po dłuższym czasie sprawiają, że spektakl stopniowo staje się męczący. Wokalizy zaczynają drażnić, a publiczność czeka na upragnione zaskoczenie, które nie nadejdzie. Pomysł na zajęcie się "Z biegiem lat, z biegiem dni" już przed premierą wywołał wyobrażenie o możliwych pytaniach i wątpliwościach skierowanych do dzieła Wajdy. Nikt nie spodziewał się gotowych odpowiedzi, ale bardziej zdumiewający okazał się fakt, że tak jak w tytule, znaków zapytania po prostu nie będzie.

**

"Z biegiem lat, z biegiem dni [gdzie jest Pepi]"

reżyseria i adaptacja: Agnieszka Glińska

współpraca dramaturgiczna: Hubert Sulima

premiera: 20 maja 2017 (spektakl obejrzany: 21 maja 2017), Teatr im. Juliusza Słowackiego, Duża Scena

występują: Dominika Bednarczyk, Małgorzata Biela, Hanna Bieluszko, Pola Błasik, Zuzanna Czerniejewska (gościnnie) Agnieszka Glińska, Dorota Godzic, Marta Konarska, Agnieszka Kościelniak, Anna Tomaszewska, Karolina Wasilewska (gościnnie), Katarzyna Zawiślak-Dolny, Mateusz Bieryt (gościnnie), Krzysztof Piątkowski, Sławomir Rokita, Modest Ruciński (gościnnie), Łukasz Simlat (gościnnie), Marcin Wojciechowski (gościnnie)

**

Justyna Wota - studentka czwartego roku teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji