Żar sobotniej nocy
Myślicie, że Elvis umarł? Ależ skąd. Wojciech Kościelniak i jego artyści pokazali w sobotę w Teatrze Polskim show na miarę króla rock'n'rolla. Marynary fruwały, panie kręciły biodrami, a w powietrzu unosiła się magia.
Premiera "Gorączki" uświetniła obchody jubileuszu 40-lecia wrocławskiej telewizji. Wśród tłumów na widowni znalazły się gwiazdy regionalnej Trójki, osobistości świata kultury i polityki. Już 29 grudnia o godz. 20.00 piosenki Presleya rozgrzeją widzów telewizyjnej Dwójki.
Kościelniak nie pokazał parodii koncertów Elvisa. Stworzył barwną opowieść o życiu "króla", na którą złożyło się 16 piosenek. Do jednego garnka włożył: znakomitych artystów, choreografię Jarosława Stańka, a wszystko przyprawił nowoczesnymi aranżacjami Piotra Dziubka. Rezultat? Idealne lekarstwo na gorączkę sylwestrowej nocy. Nie bez powodu odwołuję się tu do słynnego filmu z Johnem Travoltą. Scenograf Grzegorz Policiński wyczarował dyskotekę z lat 70. Jaskrawa podłoga w kratę, błyski kolorofonów przywodziły na myśl obrazy Warhola.
- W styczniu 1935 r. przyszedł na świat Elvis Presley - zaczął koncert Lary Okay Uguwu, czarnoskóry aktor w stroju kowboja, który prowadził "Gorączkę". Przed każdą piosenką komentował wydarzenia z życia "króla".
Po chwili scena roztańczyła się na dobre. Jakub Szydłowski porwał publikę do rock'n'rolla, skarżąc się przy tym: - Jestem samotny, skarbie! (W tle, na telebimie pojawiały się komiksy z napisami w "chmurkach": "Rock to nie wyrok za skok"). Katarzyna Groniec, gwiazda teatru Buffo, nawiązała do wielkiej miłości Presleya i jego przyszłej żony Priscilli. W seksownej czarnej sukience, boso i z papierosem w dłoni ciepłym głosem śpiewała słynne "Love me tender", czyli "Kochaj mnie czule". W klimatach miłosnych pozostał także Jacek Bończyk, który topił smutki w wódce i "Łzawym bluesie". Do mody a'la Elvis powrócił z kolei Mariusz Kiljan. W skórzanym kombinezonie chwalił pewną panią: - Wyglądasz jak anioł! Tuż za nim przechadzały się modelki w szpilkach. Zaraz potem pojawiła się na scenie Kinga Preis. Zaśpiewała "Gorączkę", jeden z największych hitów Presleya. - Jestem gorąca - nuciła (od czasu do czasu miaucząc jak kotka), by po chwili wykrzyknąć: - Płonę!
Preis była znakomita, ale w jej wykonaniu zabrakło kobiecej zmysłowości. Nie zabrakło jej natomiast Bognie Woźniak, innej wrocławskiej aktorce. - Jesteś w każdym moim śnie - śpiewała z pasją, a jej głos zmieniał barwy jak w kalejdoskopie. (Uwaga! Na naszych oczach rodzi się nowa gwiazda).
Można tak wymieniać bez końca, bo "Gorączka" Kościelniaka nie miała słabych punktów. - Ten facet ma w sobie żar - komentowała publiczność.