Artykuły

Szekspir dla transwestytów?

Bohaterowie szkspirowskiej komedii "Jak wam się podoba" "przerażeni okrucieństwem świata i korupcją władzy, a przede wszystkim spragnieni miłości, uciekają do Lasu Ardeńskiego" - czytamy w programie do przedstawienia w Teatrze Polskim. Ale spragnieni jakiej miłości? Czyżby homoseksualnej, skoro w poznańskiej realizacji kochankowie mają tę samą płeć (męską), a w dodatku chodzą w damskich szmatkach? Czyżby byli transwestytami? I czy z założenia jest to spektakl o odmiennej orientacji w miłości?

Przypomnijmy, że kobiety pojawiły się na scenie w teatrze rzymskim, ale nie ma ich w antycznym teatrze greckim i późniejszym teatrze średniowiecznym. Jeszcze w czasach elżbietańskich role dziewczęce grali wyłącznie chłopcy przed mutacją. Nic dziwnego więc, że dopiero w 1661 roku w roli szekspirowskiej Desdemony wystąpiła po raz pierwszy kobieta.

W "Jak wam się podoba" - zauważa zgrabnie prof. Jan Kott, znany szekspirolog - "Sylwiusz zapatrzony jest w Febe, Febe zapatrzona jest w Ganimeda, Ganimed zapatrzony jest w Orlanda, Orlando kocha Rosalindę, Rosalinda jest Ganimedem". Słowem - pomieszanie płci. I chociaż widz współczesny Szkspirowi świadom był przebieranki, to jednak wrażenie musiało być bardzo sugestywne. Ale jak owo "pomieszanie płci" ukazać i uwiarygodnić we współczesnym teatrze, w którym przecież nie ma chłopców, mogących podjąć zadanie aktorskie - pyta prof. Kott w swojej książce "Płeć Rosalindy".

W Teatrze Polskim młodzi aktorzy w stylizowanych damskich toaletach z epoki oraz w koronkowej bieliźnie wyglądają jak transwestyci z nocnego kabaretu dla panów. Zresztą po co w ogóle dzisiaj grać Szekspira na modłę elżbietańską? Aby było dowcipniej, inaczej, przewrotniej lub pikatniej, zgodnie z epoką czy z prof. Kottem? Taka "komedia omyłek" byłaby jeszcze możliwa w XIX wieku, nawet na przełomie lat 60 i 70 tego wieku, kiedy chłopcy i dziewczyny nosili te same długie włosy, wąskie dżinsy i obszerne kurtki. Ale dzisiaj?

W okresie Restauracji w Anglii młode aktorki bardzo chciały grywać dziewczyny przebierające się za chłopców w komediach Szekspira, bo mogły w męskim przebraniu odkrywać swoje nogi. (I było to zresztą przyczyną powodzenia tych komedii). Czy dzisiaj strój niewieści może młodemu aktorowi dawać jakąś ekwiwalentną satysfakcję? I czy Szekspir ubrany dziś w czarne koronkowe "figi" ściągnie tyle samo widzów, co filmowa "Priscilla" z trójką transwestytów? Bardzo w to wątpię.

W latach 80 zdarzyło się w polskim teatrze kilka bardzo dobrych realizacji "Jak wam się podoba". W dodatku czytelnych, takich, co to, wiadomo, o co w nich chodzi. Mam na myśli przedstawienia w teatrze zakopiańskim, w Teatrze Starym i w Teatrze Narodowym. Aliści Poznań nie ma jakoś szczęścia do Szkspira, a do "Jak wam się podoba" zwłaszcza. Najpierw komedię tę spartaczył w Teatrze Nowym Janusz Nyczak, a teraz w Polskim - Jacek Zembrzuski.

W poznańskiej inscenizacji odarta z kulis scena i pomost stanowią aluzję do sceny elżbietańskiej. Ów pomost-talerz to magiczne koło, to arena-ziemia. Pod nią (kiedy talerz pochylony jest ku tyłowi sceny) toczy się akcja na zamku złego księcia. Kiedy talerz-arena pochyla się ku widowni, mamy na scenie Las Ardeński. Sceny rozgrywane na dole symbolizują świat zła, gwałtu i tyranii, sceny na górze to świat utopii, harmonii i tolerancji, świat ludyczny i refleksyjny, świat miłosnych dążeń. Las Ardeński w tym przedstawieniu to utopia dzieci kwiatów, wolnej miłości, swoistej abnegacji i rezygnacji, to oaza wszelkiej odmienności.

Mamy zatem dwie strony medalu, dwie strony ludzkiej natury: "niską" i nie skrępowaną żadnym tabu - zdają się mówić realizatorzy. Ale to tylko moje przypuszczenia. Pewne jest tylko to, że dwór złego księcia nosi stroje, które przypominają kurtki skinów, zaś mieszkańcy Lasu Ardeńskiego, tej utopijnej krainy, ubierają się jak współcześni artyści, jak "dzieci-kwiaty", jak "panterkowcy"... A główna postać nosi czarny sweter młodego gniewnego.

Jeśli przyjmiemy, że głównym tematem komedii Szkspira jest miłość i miłosna gra, to jedynym bodaj czytelnym tematem tego przedstawienia są igraszki transwestytów. A śmiechu w nim tyle, co kot napłakał.

Czy zatem tak naprawdę mamy tu do czynienia z "czystą" grą w teatr elżbietański czy też z przedstawieniem o meandrach ludzkiej natury? A może mówi ono o jednej ze współczesnych eschatologii, a więc ucieczce w odmienność (choćby seksualną)? Kto się chce o tym przekonać, niech gna do Polskiego, bo - jak się wydaje - ten Szekspir długo miejsca na scenie nie zagrzeje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji