Artykuły

Nieznany Ibsen

Ten nieznany Ibsen, to sztuka "Jan Gabriel Borkman", wystawiona obecnie w warszawskim Teatrze Współczesnym*). Nieznany z tej sztuki na pewno dla powojennej publiczności. Grało się "Norę", "Upiory", "Heddę Gabler", "Wroga ludu", rzadziej "Podpory społeczeństwa", "Dziką kaczkę", "Rosmersholma" czy "Budowniczego Solness", zaledwie kilka realizacji miał "Peer Gynt", żaden jednak teatr nie sięgnął po jego wcześniejsze, ale w pełni dojrzałe wielkie dramaty historiozoficzne i filozoficzne jak "Brand" czy "Cezar i Galilejczyk". Aleksander Bardini przypomniał teraz jego niemal zupełnie nieznaną sztukę - "Jana Gabriela Borkmana".

To jedyna sztuka Ibsena bliska w swym klimacie Strindbergowi, są w niej zarodki późniejszego "teatru okrucieństwa". W żadnej ze sztuk autora "Wroga ludu" nie zderzają się z takim okrucieństwem i bezwzględnością ludzkie egoizmy, w wyrafinowanej zresztą sublimacji. Elementy te dochodzą do głosu zwłaszcza w scenach rozgrywanych w "domowym więzieniu" bohatera sztuki Jana Gabriela Borkmana, byłego dyrektora banku skazanego na 8 lat za malwersacje bankowe, dokonywane dla finansowania nieznanych bliżej ale ponoć ambitnych planów zdynamizowania gospodarczego kraju. Uosobienie ambicji i pychy, zamknięte później na 8 lat we własnym gabinecie. Borkmana gra gościnnie Jan Świderski, ukazując po mistrzowsku dobrą, starą szkołę wywodzącą się z dziewiętnastowiecznego dramatu psychologicznego.

I jeszcze walka dwóch sióstr, Gunhildy (Halina Mikołajska) i Elli (Zofia Mrozowska) o syna Jana i Gunhildy, Erharda (interesujący debiut Krzysztofa Kołbasiuka z PWST), walka przegrana, podobnie jak przegrały kiedyś taką walkę o Jana Gabriela.

Już się zapomniało, że w teatrze cisza, pauzy, zawieszenia głosu grają niekiedy więcej niż słowa. Bardini przypomniał o tym atucie teatru, chociaż przypominał może zbyt często. Rzecz toczy się jakby na zwolnionym filmie. Cudowne aktorstwo Zofii Mrozowskiej, które tak wzruszająco uczłowiecza każdą kreowaną przez nią postać, precyzyjna technika aktorska Haliny Mikołajskiej oraz mistrzowstwo sceniczne Jana Świderskiego jak też poruszające nas zawsze swym wewnętrznym ciepłem aktorstwo Henryka Borowskiego (w roli nieco zagubionego w świecie, naiwnego przyjaciela Borkmana, Wilhelma Foldala) sprawiają, że chłonie się z satysfakcją ze sceny nie tyle treści nie najlepiej niestety przełożonej sztuki, przekazane w mało już dziś chyba nośnej konwencji - co właśnie bardzo dobre aktorstwo. Dociąga do niego też Zofia Saretok w nie najłatwiejszej bo jakiejś dwuznacznej roli Fanny Wilton, "uwodzącej" i uprowadzającej w świat Erharda, podciąga się też do tego poziomu młodzież z PWST: wspomniany już K. Kołbasiuka oraz Joanna Szczepkowska, grająca z zabawnym wdziękiem córkę Wilhelma, Fridę, a także Łucja Żarnecka w roli pokojówki.

Gdyby reżyser zdecydował się na większe określenia tekstu i usunął lub skrócił niedobrą (ale z pięknym epizodem Borowskiego) scenę ostatnią oraz "przełożył" na język sceny i współczesności niedobry przykład - być może odbierałoby się przedstawienie z równą satysfakcją tak jego aktorstwo.

*) Henryk Ibsen - "Jan Gabriel Borkman". Przeł. Anna Maria Linke. Premiera w warszawskim Teatry Współczesnym. Reżyseria Aleksander Bardini, scenografia Jan Banucha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji