Artykuły

Wariacje jazzowe na temat "Fedry"

"Fedra" w reż. Michała Zadary w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Jak dziś pokazać tragedię Racine'a, jak nasycić współczesną wrażliwością tę rygorystyczną formę, tak z pozoru niepasującą do obecnego teatru? U Racine'a wszystko rozgrywa się w słowach. Jak pisał cytowany w programie Roland Barthes, język jest jedynym porządkiem jego tragedii. "W tragedii się nigdy nie umiera, ponieważ zawsze się przemawia. I na odwrót - dla bohatera zejść ze sceny, to tak czy inaczej umrzeć".

Scena w "Fedrze" Michała Zadary cała jest wyścielona połyskliwą lustrzaną folią, zagarniającą też jedną ze ścian otaczających widownię. Boczne ściany ustawione pod ostrym kątem tworzą w głębi tunel. Ta przestrzeń - która dzięki światłu może być biało-srebrna, błękitnawa, złota - jest klaustrofobiczna, sama w sobie się odbijająca, samowystarczalna. I abstrakcyjna, daleka od jakiegokolwiek realizmu. Tak jak cały spektakl. Zadara podchodzi do tragedii Racine'a z ciekawością i fascynacją. Fascynuje go ona w całości: gatunek jej scenicznej dramaturgii, to, że tyle mówi się o gwałtownych uczuciach i postaci spełniają się w kunsztownym mówieniu, nie czynach, że każdemu z bohaterów towarzyszy powiernik, że scena jest miejscem tak rygorystycznie oddzielonym od świata zewnętrznego.

Zadara szuka formy, która byłaby odpowiednikiem formy zapisanej przez Racine'a. Nie stylizuje swego spektaklu na wiek XVII ani na antyk, nie odnosi się do żadnej tradycji grania Racine'a - nie miałby zresztą do czego, bo taka tradycja w polskim teatrze praktycznie nie istnieje. Nie rozrywa też tkanki dramatu, nie przybliża go wprowadzeniem współczesnych zachowań czy obyczajowości. Oczywiście, można by wyliczać: mikrofon, do którego czasami któryś z bohaterów wypowiada kwestie; kostiumy bynajmniej nie XVII-wieczne ani antyczne, jazz (John Coltrane) jako oprawa muzyczna. Ale to tylko narzędzia, nie cel. Choć jazz wydaje się tu istotny; ta "Fedra" jest jak jazzowe wariacje, krążące wokół tematu. Próby pokazania tego tematu w coraz to inny sposób.

Każdy z bohaterów "Fedry" wchodząc na scenę, prezentuje siebie, prezentuje swoją formę; kluczowe sceny-monologi-arie podkreślane są imionami wyświetlanymi na podłodze. Fedra (Agnieszka Mandat) w srebrnej sukni, czarnym płaszczu, lokach i perłach jest jak gwiazda filmowa; Arycja (Barbara Wysocka) w szerokich spodniach, kapturze, z japońskim mieczem to zbuntowana wojowniczka; Hipolit (tancerz Tomasz Wygoda) swoje emocje uzewnętrznia głównie ruchem - ale nie chaotycznym, lecz ujętym w choreograficzną formę. Tezeusz (Jan Peszek) pojawia się przy wtórze krzyków tłumu (z głośników) w złotym świetle, które zamienia go w czarną ekspresyjną sylwetkę. I jeszcze powiernicy: Enona (Aldona Grochal) i Ismena (Beata Paluch), w identycznych mundurkach z długimi spódnicami, Teramenes (Juliusz Chrząstowski) i zamieniona tutaj na mężczyznę Enona (Stefan Szramel). Sceniczną rzeczywistość budują nie tylko słowa i wyrażane nimi emocje, ale szybki stukot obcasów przemierzającej scenę Enony, władcze kroki Fedry, pewne - Tezeusza. I przerwy (bez wychodzenia z sali), odmierzane wyświetlanym na scenie czasem.

O czym jest ta "Fedra"? Nie temat występnej miłości Fedry do Hipolita jest tutaj najważniejszy. Spektakl pokazuje świat w momencie katastrofy wywołanej przez tę miłość, obejmującej wszystkich bohaterów. I zmianę układu sił, choć nie zmianę układu. Miejsce Fedry u boku Tezeusza zajmuje Arycja, mścicielka braci, była niewolnica, chłodna obserwatorka zdarzeń.

Stary Teatr. Jean Racine "Fedra". Przekład - Tadeusz Żeleński-Boy, reżyseria i oprawa muzyczna - Michał Zadara, scenografia - Magdalena Musiał, ruch sceniczny - Tomasz Wygoda. Premiera 1 kwietnia 2006

Warszawa. Konferencja prasowa Mrożka

Sławomir Mrożek weźmie udział w konferencji prasowej z okazji wydania swojej książki "Baltazar. Autobiografia" o godzinie 11.00.

Natomiast w warszawskim Teatrze Współczesnym odbędzie się uroczysty spektakl świętujący wydanie książki z udziałem autora, Antoniego Libery, Bronisława Maja oraz aktorów Teatru Współczesnego.

Licząca 260 stron autobiografia nawiązuje do "Dziennika powrotu" Mrożka, opublikowanego w 2000 roku. Tym razem pisarz opowiada o czasach swojego dzieciństwa, młodości aż do chwili emigracji z Polski w 1962 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji