Artykuły

O królewnie Wełence i królewiczu Kłębuszku

"O królewnie Wełence" w reż. Janusza Ryl-Krystianowskiego w Teatrze Animacji w Poznaniu. PIsze Olgierd Błażewicz w Głosie Wielkopolskim.

Scenę zamyka krosno i wszystko jest na niej, z wyjątkiem aktorów, z wełny. Bo też jest to historia o Królewnie Wełence i tak długo poszukującym jej królewiczu Kłębuszku. A tak długo się oni tutaj bezskutecznie poszukiwali, bo ciągle plątały się wełniane nicie i motki, ale wszystko zmierzało przecież do szczęśliwego końca. Bo, jak to głosiły tu słowa śpiewanej przez aktorów piosenki "Barwy wełnianie, plotą się plączą, by bohaterów losy połączyć".

Zamykające sezon, a tak utkane z wełny, premierowe przedstawienie w Teatrze Animacji jest uroczo proste i w swej fabule, i w swej konstrukcji scenicznej. I bardzo jednorodne w swych środkach. Właściwie nie ma tu ani fabuły, ani dramaturgii. Ale za to dużo w nim muzyki, piosenek, zabawnych sytuacji i postaci. Takich na przykład jak Piekarz Elżbiety Węgrzyn, Sprzedawca warzyw Marioli Ryl-Krystianowskiej, czy tak niezwykły, a przy tym magiczny Zajączek. Bo on to właśnie najlepiej tutaj demonstruje zasady na jakich funcjonuje cały ten spektakl.

Rzecz, tak jak plastyczne performance, zbudowana została na jednym pomyśle reżysera tego przedstawienia Janusza Ryl-Krystianowskiego, tak dobrze znajdującej z nim wspólny język autorki sztuki Marii Joterki oraz scenografa Jacka Zagajewskiego. Bo kształt i wyraz plastyczny spektaklu jest zdecydowanie udany. Zamykająca sezon premiera raz jeszcze dowodzi, że w przedstawieniach dla najmłodszych widzów (a do nich to właśnie adresowana jest "Królewna Wełenka") najważniejszy jest pomysł, a nie osnowa fabularna czy dramaturgia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji