Artykuły

Erotyczne ekstrawagancje po włosku

"Nie wszyscy złodzieje przychodzą kraść" w reż. Andrzeja Sadowskiego w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Pisze Ireneusz Kutrzuba w Temi.

Tarnowski Teatr im. L. Solskiego sprawił swoim widzom na Międzynarodowy Dzień Teatru mity prezent w postaci sympatycznej komedyjki włoskiego twórcy Dario Fo pt. "Nie wszyscy złodzieje przychodzą kraść". Lekko i dowcipnie zrealizowane przedstawienie spotkało się z aplauzem premierowej widowni i można mu wróżyć spore powodzenie, bo niewymuszonego śmiechu nigdy za dużo.

Kilka zdań o fabule. Akcja przedstawienia rozgrywa się w mieszkaniu bogatego Włocha, do którego to mieszkania - po dokładnym sprawdzeniu, że gospodarze są nieobecni -zakrada się zawodowy złodziej. I od tego momentu zaczyna się lawina niespodziewanych wydarzeń. Najpierw telefonuje zazdrosna żona złodzieja, aby sprawdzić, jak mężowi wiedzie się w pracy i czy na pewno jest, gdzie miał być, niedługo później w mieszkaniu pojawia się jego właściciel wraz z kochanką; następną w kolejności niespodzianką jest pojawienie się żony właściciela apartamentu - Anny; następna nieproszona osoba to Antonio -jej kochanek, a wreszcie do towarzystwa dołącza żona złodzieja. Towarzyskie qui pro quo nabiera rumieńców, I mnożą się niespodziewane zwroty akcji i najdziwniejsze pomysły na wytłumaczenie obecności pań i panów, których być nie powinno, małżonkowie i kochankowie prześcigają się w coraz to bardziej absurdalnych pomysłach na wybrnięcie z sytuacji. Tytułowy złodziej i jego żona, którzy wydają się być niespodziewanie najbardziej uczciwymi osobami w całym towarzystwie, stają się niechcący ofiarami erotycznych ekstrawagancji pozostałej czwórki.

Dario Fo, laureat literackiej nagrody Nobla z 1997 roku, znany raczej z mocno politycznie zaangażowanych utworów, którym krytyka zarzucała brak walorów artystycznych, tym razem stworzył czystą komedię pomyłek, choć i we "Nie wszyscy złodzieje przychodzą kraść" pobrzmiewa krytyka włoskiego mieszczaństwa, obłudy zakłamania, prezentowania innej twarzy oficjalnie, a diametralnie różnej w domowym zaciszu lub podczas schadzek z kochankami. Wydaje się, że ten temat Fo lubi poruszać, bo podobne treści pobrzmiewają w innej, wystawianej w Polsce jego komedii "Związek otwarty", będącej dość nietypowym studium małżeńskiej zdrady. Fo nie boi się w swojej twórczości teatralnej i literackiej erotyki, zresztą z tegoż powodu jego twórczość była kilkukrotnie cenzurowana. Ostatnio w 1994 roku poddano cenzurze książkę pt. "Sex? Dziękuję, troszeczkę spróbuję". Te restrykcje wynikają najpewniej stąd, że Dario Fo przede wszystkim ośmiesza. Dobitnie pokazuje głupotę - przede wszystkim władzy - ale nie oszczędza również zwykłych Włochów, jak to ma miejsce w "Nie wszyscy złodzieje..."

Reżyserujący tarnowskie przedstawienie Andrzej Sadowski, na co dzień związany z teatrem im. A. Mickiewicza w Częstochowie (tarnowskiej publiczności jest znany jako reżyser sztuki "Skrzyneczka bez pudła", nagrodzonej podczas festiwalu TALIA 2004), postanowił nie doszukiwać się w utworze Fo społecznych podtekstów i zrealizował lekką, wręcz bulwarową farsę, w którą udanie wplótł elementy tak lubianej przez włoskiego twórcę komedii del-1'arte, a nawet burleski i wodewilu, udanie spinając wszystko w sceniczną całość. Niewątpliwą zaletą tarnowskiego przedstawienia jest jego błyskawiczne tempo i nieoczekiwane zwroty akcji: widz jest co chwilę zaskakiwany, wszystko dzieje się jak w kalejdoskopie, nim zdąży oswoić się z jedną sytuacją, za moment pojawia się kolejna, która burzy dotychczasowy porządek rzeczy. Do tego dochodzą dowcipne dialogi, okraszone nietuzinkowymi bon motami (dokonały przekład autorstwa Radosława Piszczka) i znakomite "tańczone" pomysły-przerywniki (świetny dialog Anny i Antonia, toczony w rytmie tanga, niestety dała się odczuć - podobnie jak w innych tego typu scenach - nieobecność choreografa), dające widzowie czas na złapanie oddechu. Podczas premierowego przedstawienia śmiech na widowni rozlegał się prawie bez przerwy, a ponieważ niewymuszonego śmiechu nigdy za wiele, więc...

Podczas premierowego przedstawienia tarnowscy aktorzy chwilę się chyba "rozgrzewali", bo na początku bywało sztywnawo, ale dość szybko złapali wspólny rytm i dalej wszystko toczyło w farsowo-wodewilowym kontredansie z figurami. Popis komediowego aktorstwa najwyższej próby dał Marek Kępiński w roli złodzieja, zwłaszcza od momentu, gdy para kochanków zmusiła go do szybkiego opróżnienia kilku szklaneczek whisky. Był - w prostocie swojego postrzegania sytuacji - zdziwiony obrotem rzeczy, ale jednocześnie rubaszny, momentami wręcz wulgarny i natarczywy. A wszystko to bez przekroczenia subtelnej granicy, poza którą komizm staje się cyrkowym komedianctwem. A momentami było blisko...

Twórcy przedstawienia chyba nie zauważyli tej zbieżności, ale premiera "Nie wszyscy złodzieje przychodzą kraść" miała miejsce dzień po 80. urodzinach Dario Fo. Myślę, że był to całkiem sympatyczny urodzinowy prezent dla włoskiego artysty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji