Artykuły

Szekspir współczesny

"Burza" w reż. Krzysztofa Galosa w Teatrze im. Kochanowskiego w Radomiu. Pisze Renata Metzger w Gazecie Wyborczej - Radom.

Dopracowana plastycznie, z ciekawą muzyką, przeniesiona do współczesności - taka jest "Burza", najnowsza premiera radomskiego teatru.

Burza niszczy statek, a jego pasażerowie znajdują ocalenie na dziwnej wyspie. Lądują w różnych jej miejscach i długo nie wiedzą o sobie nawzajem. Dlatego książę Neapolu Alonso, nie odnajdując syna Ferdynanda, jest przekonany o jego śmierci i opłakuje go. To samo robi Ferdynand. Sprawcą wszystkiego jest Prospero, dawny książę Mediolanu. Przed laty został on wraz z córką wypędzony ze swojego kraju przez brata w sojuszu z Alonso. Osiadł na wyspie, którą zaludniają jedynie duchy, nad którymi włada siłą swoich czarów. Chciał się zemścić na swoich wrogach, ale ostatecznie przebacza im.

Wolni stają wszyscy pasażerowie, wolny staje się także Prospero, który może już wraz z nimi powrócić do dawnego życia do swojego księstwa. Wyzwolił się od zemsty, ale i od czarów. Taka jest "Burza" Szekspira.

Reżyserujący sztukę w Radomiu Krzysztof Galos przygotował ciekawą inscenizację. Rzecz rozgrywa się współcześnie, podobnie jak większość pokazywanych w ostatnich latach w Polsce realizacji klasyki, a Szekspira szczególnie. To dobry kierunek, bo aktorzy nie kryją się za wyszukanymi strojami i dekoracjami, dzięki czemu widzom łatwiej przyjąć, że podobne sytuacje jak opisane w sztuce mogą mieć miejsce tu i teraz, dotknąć i ich. Na pokuszenie wodzą Ferdynanda roznegliżowane panienki gibające się przy rurach, Trinkulo umie się tylko upić i zamiast mózgu ma dresy, a dręczony kompleksami, bo wszak nie jest prawym księciem Antonio, obwiesił się orderami. Kulminacyjne sceny zbudowane są bardzo plastycznie (choreografia Joanna Pielat-Rusinkiewicz), a gra świateł i kolorów podkreśla magiczność spowijającą całą wyspę. Ciekawie reżyser dobrał też muzykę - fragmenty opery, rocka czy tanga, w którym objawiają się zakochani Miranda i Ferdynand.

Co przeszkadza, by bardziej zachwycić się radomską "Burzą"? Po pierwsze, większość aktorów przez większość część przedstawienia niezbyt dobrze słychać, pominąwszy Danutę Dolecką (jest Gonzalą, zastępuje Gonzala - mężczyznę z oryginału) i Iwonę Pieniążek. Gdzieś uleciały też emocje i całe te rozważania o zemście, przebaczeniu, miłości, stracie bliskich są w temperaturze właściwej dla złotej polskiej jesieni. Goręcej zachowuje się jedynie Iwona Pieniążek (świetny Kaliban) i momentami Łukasz Dziemidok (Ferdynand). Czyżby na resztę odstraszająco podziały wypadki, jakie miały miejsce tuż przed premierą? Najpierw nogę złamał Jarosław Rabenda mający grać Antonia, a niedługo potem nogę skręciła Ewa Trochim (Ariel). Pierwszego zastąpił inny aktor, Ariel zaś przemierzał scenę na wózku inwalidzkim. Dyrektor Sroka zapowiada, że tak już zostanie, nawet gdy minie kontuzja Trochim. Ma być to podobno taki ukłon w stronę osób niepełnosprawnych. Może miałoby to jakiś sens, gdyby zostało świadomie zamierzone i w odniesieniu do innej postaci, tak raczej się nie broni. Wszechmocny magiczny duszek przykuty do wózka?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji