Artykuły

Ludzka sfora

Jeśli ktoś wierzy w istnienie kapitalizmu z ludzką twarzą, powinien obejrzeć "Top Dogs" Ursa Widmem w sopockim Teatrze Kameralnym.

Jedna z bardziej sugestywych scen tego przedstawienia: bohaterowie, stojąc za rzędem krzeseł jak za ochronną barierką, skandują na całe gardło nazwy wielkich korporacji. Wyglądają jak sfora zgłodniałych, ujadających psów.

Ludzie i karakatury

Kim są tytułowi "top dogs"? To ludzie z wielkich firm, do niedawna zajmujący w nich eksponowane i dobrze płatne stanowiska. Waśnie okazali się niepotrzebni, a do agencji New Challange Company zostali wysłani przez ich własne firmy, po to by doszli do siebie i znaleźli nową pracę.

Na inscenizowanych psychoterapeutycznych sesjach możemy poznać ich na wylot. Świetnie napisana sztuka Widmera pokazuje ich w każdym słowie i zachowaniu. Widzimy, że nie mają innego życia poza pracą i innego celu niż kariera. Nie pamiętają imion swoich dzieci, za to znają na pamięć dane techniczne swych luksusowych samochodów. Żałosna prawda o nich samych co rusz przebija na wierzch.

Reżyser Bartłomiej Wyszomirski niepotrzebnie tę ich karykaturalną wręcz żałosność podsuwa nam stale przed oczy. Kpi z nich tak zjadliwie, że spektakl momentami zmienia się w kabaret. Szkoda. Najmocniej bowiem wypadają sceny zagrane tak, jakby się te psychodramy rozgrywały naprawdę: w "małżeńskiej" kłótni, odegranej przez Annę Kociarz i Macieja Konopińskiego, czy w sadystycznym i lekko podanym monologu Jacka Labijaka.

Kiedy w jednej ze scen Dodo Deer, grany przez Dariusza Szymaniaka, siedzi jedynie na krześle i przysłuchując się innym zaczyna karleć, tak jakby dopiero teraz docierała do niego prawda o nim samym - ten niemy obrazek zrobił na mnie większe wrażenie niż wszystkie wykrzyczane, kabaretowe scenki.

Dziewczynka z ambicjami

Być może Wyszomirskiemu ostra groteska potrzebna była do tego, by przeciwstawić wszystkim postaciom Julikę Jenkins, świetnie zagraną przez Annę Kociarz. Ani śladu w niej kabaretowych przerysowań. Gdy porusza się z przesadną gracją widać, że po prostu przyzwyczaiła się do tego w firmie, gdzie stale czuła na sobie spojrzenia prezesa. Gdy marzy o sukcesie, gra w klasy jak mała dziewczynka. W ostatniej scenie sztuki to ona jednak otrzymuje propozycję pracy. I na tę ofertę odpowiada "spróbuję".

Jeśli ktoś wierzy w kapitalizm z ludzką twarzą, powinien to przedstawienie zobaczyć. Będzie mógł się zastanowić, czy nie odwołuje się on do tego, co w człowieku najgorsze, najniższe, co stanowi o jego drapieżnej naturze. Historia bohaterki granej przez Kociarz pokazuje też, że cała ta maszyneria potrafi wciągnąć w swoje tryby również ludzi z normalną wrażliwością. I to jest w tym przedstawieniu najbardziej poruszające.

Tło na front

W sopockim Teatrze Kameralnym debiutuje jako autor muzyki teatralnej Ryszard Tymon-Tymański.Zachowuje się tu jak na koncertach "Miłości", gdzie grał na basie, ale zawsze wyrywał się na pierwszy plan. Nie chce być tu ilustratorem, tylko jednym z aktorów. Jego raz ostra, raz stłumiona muzyka słyszana jest prawie przez cały czas, wszystkie pauzy i akcenty są dokładnie zgrane z aktorami. Bardziej to może muzyka filmowa czy widowiska telewizyjnego, ale staje się nerwem przedstawienia.

Regularna, zimna jak hol nowoczesnego dworca scenografia Anny Popek dopełnia wrażenia. Jedynie po czarnej ścianie z tyłu ślizgają się odblaski światła, jak malutkie płomyczki czegoś ludzkiego w tym zwierzęcym świecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji