W oparach fikcji
W jednoaktówkach Arthura Millera z tomu "Dwustronne lustro" dwoje ludzi spotyka się ze sobą w nadziei na wspólne zbliżenie do prawdy, by świadomie lub tylko instynktownie uciekać w obszary najczystszej fikcji. Bezradni wobec przytłaczającej ich rzeczywistości (nieuleczalna choroba, wszechpotężna korupcja) oboje odstępują w efekcie od nurtujących ich spraw, odnajdując nawzajem w "dwustronnym lustrze" tych spotkań odbicie własnych obaw, pobudek życiowych i pragnień, pogoni za sensem istnienia i poczuciem bezpieczeństwa, całkowitego zagubienia w świecie zachwianych norm i wartości. Niezdolni do wspólnoty na gruncie prawdy, próbują jeszcze ratować się wspólną iluzją. Kruche to jednak podstawy porozumienia.
Owe niby-miłosne więzy z Millera, a tak naprawdę tę wspólnotę lęków i niepokojów nawiązują ze sobą (w tłumaczeniu Małgorzaty Semil) aktorzy Jadwiga Jankowska-Cieślak i Włodzimierz Press w Sali Prób Teatru Dramatycznego. Młody amerykański reżyser Philip Boehm (znany już u nas ze swych przedstawień w Sopocie, Krakowie i Szczecinie) połączył tę parę aktorską najpierw w "Elegii dla pewnej pani", a zaraz potem w "Czymś jakby historii miłosnej" Millera, umieszczając ją w pomysłowej, estetycznej scenografii Barbary Zmysłowskiej (też wyszkolonej w USA).
Bohaterowie jednoaktówek Millera spotykają się ze sobą niemal przypadkiem, samotni, zbłąkani i wylęknieni życiem. Zatrzymują się obok siebie przyciągnięci na moment jakąś niewidoczną nicią wspólnej nadziei. Wiją się bezradnie między prawdą i pozorami. A wreszcie rozchodzą się każde w swoją stronę, niknąc w ciemności przy dźwiękach rozdzierającej duszę muzyki saksofonowej Macieja Małeckiego w wykonaniu Cezarego Gadziny.
Jadwiga Jankowska-Cieślak dominuje nad swym partnerem. Najpierw,jako ekspedientka stara się wczuć w role broni racji nieuleczalnie chorej kobiety przed kochającym, załamanym jej chorobą mężczyzna. Później, jako prostytutka Angela, tworzy iluzję jedynego, koronnego świadka w sprawie kryminalnej, będącej faktycznym lub tylko wyimaginowanym sensem życia nieporadnego detektywa. To ona - kobieta stwarza mężczyźnie w obu tych jednoaktówkach namiastki nadziei, pojawia, się ze swą grą iluzji jak fatamorgana na szlaku rozbitka dryfującego po wzburzonych wodach rzeczywistości. A jaką rolę dla siebie jako pisarza widzi Arthur Miller w tak pesymistycznie kreślonej wizji stosunków międzyludzkich? "We współczesnym świecie - wyjaśnia znawca najnowszej twórczości amerykańskiego dramaturga - naszym głównym zadaniem staje się nie rozróżnianie prawdy od fałszu, ale stwarzanie takich fikcji, które potwierdzają istnienie humanitarnych wartości. W świecie konkurujących ze sobą fikcji twórcza rola artysty staje się dominująca. W pewnym sensie wszyscy powołujemy świat do istnienia i zmuszamy innych do grania na scenie, którą sami zbudowaliśmy. Na tym polega napięcie w stosunkach międzyludzkich, które może stać się zgubne w skali narodu. Pisarz stara się ingerować, ale może to robić tylko na poziomie wyobraźni - wyobraźni, dla której świat jest jedynie tworzywem, surowcem". Warto wybrać się na jednoaktówki Millera do Dramatycznego, choć nie nastrajają one optymistycznie. Być może i dla nas spełnią one rolę "dwustronnego lustra".
^