Artykuły

Romuald Wicza-Pokojski: Ten chaos nie służy teatrowi

- Nie wyobrażam sobie współpracy z organizatorem, który nie dotrzymuje ustaleń i neguje moje kompetencje - Romuald Wicza-Pokojski mówi, dlaczego nie podpisał umowy na objęcie dyrekcji Teatru Horzycy w Toruniu.

Z Romualdem Wiczą-Pokojskim [na zdjęciu], który w 2015 roku wygrał konkurs na dyrektora Teatru Horzycy, rozmawia Paulina Błaszkiewicz. W jutrzejszym wydaniu przedstawimy stanowisko Urzędu Marszałkowskiego.

--

Dlaczego w piątek nie pojawił się Pan na podpisaniu umowy w Urzędzie Marszałkowskim?

- Ponieważ nie zostały spełnione ustalenia z 24 marca. Tego dnia doszło do spotkania z sekretarzem województwa, dyrektorem departamentu kultury, panią mecenas oraz mediatorem obserwatorem - prof. Akademii Teatralnej w Warszawie Lechem Śliwonikiem, przewodniczącym Rady ds. Instytucji Artystycznych przy Ministrze Kultury. Zależało mi, by przy tych rozmowach był obecny także przedstawiciel Teatru Horzycy. Tak się nie stało. Po tym spotkaniu byłem nastawiony optymistycznie, ale kilka dni później pojawił się całkiem nowy zapis w umowie, którą otrzymałem 28 marca.

Zapis dotyczył osoby prowadzącej festiwal Kontakt?

- Tak. Podczas rozmów zapytano mnie, czy przewiduję jakąś formę konkursu na dyrektora festiwalu? Odpowiedziałem jasno, że sobie tego nie wyobrażam, ponieważ czuję się zobowiązany wobec osoby, którą zaproponowałem. To dr Joanna Puzyna-Chojka. Podczas konkursu przedłożyłem też swój program, który po dwóch latach wymagał aktualizacji. Zrobiłem ją zgodnie z oczekiwaniami urzędu.

To nie wystarczyło?

- Urząd wymagał ode mnie planu na kolejny sezon - co najmniej pięciu premier. Ja od samego początku podkreślałem, że nie mogę podjąć rozmów z twórcami, jeśli nie mam żadnego umocowania prawnego. To rzeczy, które dotyczą terminów, wynagrodzenia. Jaką mogę dać gwarancję twórcom? Musimy też pamiętać o tym wszystkim, co wydarzyło się dwa lata temu. Zobowiązałem się, że po podpisaniu umowy taki plan mogę zrobić i zrobię go do czerwca. Ustawa o prowadzeniu działalności kulturalnej wyraźnie mówi, że załącznikiem do podpisania umowy jest program i ten program jest. Nie ma mowy o planie na kolejny sezon, który wymaga więcej czasu i odpowiedzialności. Taki plan to wizja przełożona na konkrety. Nic nie stało na przeszkodzie, by w umowie zawrzeć, że plan będzie zrobiony do czerwca. Potrzeba było tylko odrobinę dobrej woli. Z kolei do 31 marca żądano ode mnie podpisania umowy, która wymagała jeszcze dalszych negocjacji.

Nie chodziło tylko o plan na kolejny sezon?

- Jednym z warunków porozumienia wynikającego z negocjacji była między innymi kwestia oświadczenia ze strony Urzędu Marszałkowskiego, który wyjaśni zwłokę w negocjacjach ze mną. Na potrzebę takiego oświadczenia zwracał również uwagę profesor Śliwonik. Po dwóch latach to dla mnie ważne. Chciałem, by urząd przyznał się do błędnej decyzji, która wprowadziła chaos w życie teatru. To nie chodzi tylko o mnie. Od dwóch sezonów mogliśmy wspólnie realizować program. Nie wyobrażam sobie jednak współpracy z organizatorem, który nie dotrzymuje ustaleń i neguje moje kompetencje. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku marszałek wypowiadał się negatywnie o mojej działalności artystycznej. Przyznam, że dynamika spotkań z organizatorem konkursu na dyrektora Teatru Horzycy była specyficzna. W mailu od sekretarza województwa była wyraźna informacja, że 31 marca to ostatni dzień na podpisanie umowy. 4 kwietnia otrzymałem wiadomość, że jednak mam czas do 14 kwietnia. Zapytałem, co w tej sytuacji z oświadczeniem? Wcześniej wysłałem dwie propozycje takiego oświadczenia. Natomiast ze strony urzędu nie dostałem żadnej. Zapadła cisza. 14 kwietnia siłą rzeczy nie pojawiłem się w urzędzie. Zadaniem organizatora było doprowadzenie do podpisania umowy. Jeśli kandydat jej nie podpisze, to wtedy można rozpisać nowy konkurs i tak też się stało.

Co Pan zrobi w tej sytuacji?

- Rozpatruję drogę prawną, ale nie będę ingerował w to, czy konkurs jest, czy nie. Czas ten chaos zakończyć. To nie ja go wprowadziłem, ale wiem, że to nie służy teatrowi. Uważam, że najważniejsze dla całego zespołu jest spokojne oddanie się pracy artystycznej. Ja już raz konkurs wygrałem i to jedyne moje przewinienie w tej sprawie. Żałuję, że tak się potoczyły nasze negocjacje. Mimo to z całej mocy zachęcam wszystkich chętnych do wzięcia udziału w tym konkursie, ponieważ teatr zasługuje na kolejnego dobrego szefa.

Jak Romuald Wicza-Pokojski widział Teatr Horzycy?

- Jako instytucję otwartą. Teatr Horzycy zbliża się do setnej rocznicy jako polskiej sceny. W związku z tym chciałem przypomnieć wkład toruńskiego teatru w kulturę polską, najważniejsze prapremiery, które tu miały miejsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji