Czechow w Teatrze Dramatycznym
Ostatnia premiera na małej scenie Teatru Dramatycznego w Warszawie jest konsekwencją (czy nie zanadto?) realizacją linii repertuarowej o lżejszym, zabawowym charakterze. Młody reżyser Tadeusz Pawłowicz przysposobił pięć utworów Antoniego Czechowa dla potrzeb sceny tworząc w sumie prolog i trzy scenki-obrazki. Zawsze w przypadku adaptacji ogarniają mnie wątpliwości, czy tego typu kompilacje mają sens. Tym bardziej, że Czechow sam napisał tak genialne dramaty, jak "Wiśniowy sad" czy "Trzy siostry", więc gdyby widział potrzebę połączenia w jedno opowiadań, mógł sam dokonać takiej operacji. Te obawy zresztą potwierdziły się w czasie spektaklu w Dramatycznym. Dobre i zabawne scenki nie tworzą jeszcze dramatu, a pojedyncze obrazki - spektaklu. Ale z drugiej strony za takimi zabiegami przemawia możliwość przybliżenia widzom nowych utworów oraz stworzenia nowych kreacji aktorskich. Ten ostatni argument - aktorstwo zadecydował o końcowym powodzeniu całego przedsięwzięcia.
"33 omdlenia" - taki tytuł nosi przedstawienie (bohaterowie mdleją rzeczywiście nieskończoną ilość razy) to spektakl jakby stworzony z myślą o parze aktorskiej: Ewa Żukowska i Zbigniew Zapasiewicz. Każde z nich tworzy trzy sylwetki w różnym okresie życia. Najbardziej dynamiczni - to zrozumiałe - są w scenie oświadczyn. Zwłaszcza postać gamoniowatego, podstarzałego kawalera, w którym jednak budzi się prawdziwy tygrys (od czasu do czasu mdlejący), gdy chodzi o licytację w sprawach majątkowych czy też ustalenie, który pies jest lepszy - Zabij czy Zagraj. To naprawdę doskonale zagrany epizod Zbigniewa Zapasiewicza. Odnieść można wrażenie, że dyrektor Teatru Dramatycznego sam świetnie się bawi kreując galerię tak dziwacznych typów - każdy inny, skryty za grubą charakteryzacją. Właśnie dla aktorstwa warto ten spektakl zobaczyć.