Artykuły

Stacja poza trakcją

Taka stacyjka, na której nie zatrzymują się pociągi, mogłaby pojawić się w którymś z filmów Kusturicy. Cyrkowi wykolejeńcy - choćby u Felliniego. Ale "Orkiestra Titanic" bułgarskiego dramaturga Christo Bojczewa ma też własny, nie do podrobienia klimat. W sobotę premierowo zagra ją teatr Wybrzeże.

Jeden z bohaterów przedstawia siebie jako byłego opiekuna rezerwatu. Porzucił to zajęcie, gdy zdechł z głodu ostatni zwierzak - niedźwiedzica, która z przywiązania do swego opiekuna oddawała mu ostatnie kęsy pożywienia. - Umarła dla ciebie z miłości - komentują ze zrozumieniem pozostali lokatorzy opuszczonej stacyjki. Wierzyć tym wszystkim opowiadanym przez nich bajkom? Nie ryzykowałbym. Oni sami z naiwnością pięciolatków dają wiarę tajemniczemu przybyszowi, który pewnego dnia zjawia się na stacji. Harry jest iluzjonistą, ale też najzwyklejszym pijakiem, podobnie jak całe to towarzystwo. Obiecuje wyczarowanie cudu, jakiego jeszcze świat nie widział. Widzimy jednak tylko, jak naciąga na kolejne butelki czwórkę kloszardów. Coś za coś jednak. Może tylko w ten sposób mogą oni uwierzyć, że jeszcze cokolwiek zmieni się w ich byle-jakim życiu?

Christo Bojczew to już nie wschodząca, a jasno świecąca gwiazda europejskiej dramaturgii. Odkrywa go coraz więcej teatrów, także w Polsce. Niedawno, bo pod koniec lutego, "Orkiestra Titanic" miała swoją premierę w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Reżyserująca tam Krystyna Meissner z bohaterów Bojczewa zrobiła figury jak z Becketta. Rudolf Zioło, którego trójmiejska publiczność zna z kilku już realizacji w teatrze Wybrzeże (ostatnią było ciekawe, choć kontrowersyjne "Wesele" Wyspiańskiego), przełożył "Orkiestrę Titanic" z bułgarskiego na nasze. Wyreżyserował sztukę o ludziach, którzy stali się mięsem armatnim polskiej transformacji: odrzuconych, skrzywdzonych, pominiętych. I o iluzjonistach, którzy karmili ich złudnymi nadziejami.

Grają Grzegorz Gzyl, Krzysztof Matuszewski, Małgorzata Oracz, Maciej Szemiel i Jarosław Tyrański.

Rudolf Zioło - reżyser

- To sztuka bardzo konkretna w swoim współczuciu dla ludzi z marginesu przemian, ludzi, którzy znaleźli się na manowcach socjalnych. W polskiej dramaturgii tacy bohaterowie nie byli dotąd wystarczająco do-brze przedstawieni. Brakowało nam śmiałości, a poza tym transformacja długi czas korzystała z kredytu zaufania. "Orkiestra Titanic" jest uniwersalna w swojej wymowie, nadaje się na lustro, jakie chcemy przystawić widzowi w Polsce. Bojczew jest też jednak osłuchany z tym, co bałkańskie, a także np. z Fellinim, choćby z filmem "A statek płynie". W "Titanicu" też jest "naoglądany". Myślę, że uda nam się zrobić to przedstawienie tak, żeby to nie był inwentarz klisz i fiszek z..., tylko że będzie to samorodny, spójny sen lokatorów tego miejsca. Tej położonej daleko poza traktem i poza trakcją upadłej stacyjki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji