Jak to jest z tym tańcem?
Nie mam w zwyczaju pisania polemik, sprostowań ani wytykania publicznie błędów, ale tym razem muszę. Skłonił mnie do tego materiał nadesłany na e-teatr.pl "Wystarczy im reflektor i kawałek podłogi?". Jego autorem jest Waldemar Raźniak, jak podaje portal dziekan wydziału aktorskiego, a jak podaje strona uczelni prorektor warszawskiej Akademii Teatralnej - pisze Izabela Szymańska na swoim blogu.
Polemikę wyobrażam sobie jako rozmowę, więc będę zwracać się do pana bezpośrednio.
Pisze pan, że podejrzał studentów wydziału Teatru Tańca w Bytomiu gdy wieczorem, po całym dniu zajęć urządzili sobie jam improwizatorski - i właśnie taki zdaje się być pana cały tekst: oparty na pobieżnych spojrzeniach i luźnych skojarzeniach, a do tego - niebywale chaotyczny. Niestety, przez pana akademickie stanowisko, zawarte w nim tezy zyskują powagę prawdy. A nie są nią.
Przeczytałam tekst kilkukrotnie. Żeby odnieść się do wszystkiego musiałabym przeanalizować całą historię tańca i teatru w XX oraz XXI wieku, na co nie ma tu miejsca, więc poruszę tylko kilka spraw.
Przede wszystkim słownictwo:
- Szafuje pan określeniem "teatr tańca" - o ile każdy teatr tańca jest tańcem, o tyle nie każdy taniec jest teatrem tańca.
Porusza pan kilka problemów:
- "Tancerze ronią łzę po CSW i Scenie Tańca Studio" - CSW stoi, ma się nieźle i ma mieć nowy program performatywny, zapewne miał pan na myśli festiwal "Rozdroże". Ale STS? Przecież trwa właśnie nabór na kuratorów nowych edycji.
- Pisze pan, że taniec współczesny jest niezrozumiały w opisie - czyim opisie? Jadwigi Majewskiej, Anny Królicy, Jacka Merczyńskiego, moim? Proszę wskazać konkretne teksty, myślę, że każdy z nas chętnie zastanowi się nad komunikatywnością, bo na tym nam zależy.
- "Aktorzy teatru tańca imają się u nas każdego możliwego wytrychu żeby zaistnieć: przecież jesteśmy tani - powtarzają - wystarczy nam tylko reflektor i kawałek podłogi!" - nie wiem kto panu to powiedział, przez 12 lat pracy dziennikarskiej nie spotkałam artysty z żadnej dziedziny sztuki, który siebie w ten sposób "zachwalał". A tancerzom to nie wystarczy, to już często mają. Potrzeba im m.in.: ośrodków, które mają fundusze na próby, produkcje, promocję oraz eksploatację spektaklu wraz z porządnym programem edukacyjnym dla widzów. A do tego powinni też mieć mądrych kuratorów, dyrektorów i krytykę, z którą mogliby konfrontować swoje prace, czyli to co jest codziennością wielu teatrów dramatycznych.
Pisze pan też rzeczy całkowicie niezrozumiałe:
- Wrzuca pan do jednego worka Teresę Nawrot, Henryka Tomaszewskiego, Choreę, studentów z Bytomia, artystów "pokolenia solo", Emila Wesołowskiego - co ich pana zdaniem łączy? Moim, poza tym, że ich głównym środkiem wyrazu na scenie nie jest tekst dramatyczny, to niewiele.
- "Można humorystycznie powiedzieć, że ten jedyny w Polsce wydział przygotowuje ich do tego co ich czeka, jeśli nie uciekną za granicę: do projektów rezydencyjnych. Jak trafia się na rezydencję, to chodzi się wtedy po mieście i szuka inspiracji, a wieczorem i w nocy znika się w sali" - nie rozumiem co jest w tym humorystycznego? Sugeruje pan, że za granicą nie ma rezydencji tylko same kontraktowe zespoły - nieprawda. Pokazuje pan artystę na tej nieszczęsnej rezydencji jako lekkoducha, który cały dzień chodzi z głową w chmurach, a jak spłynie na niego natchnienie to wieczorem tworzy - błagam! W tańcu, dyscyplinie opartej na ciele, to jest po prostu niemożliwe. Podporządkowuje się jej całe życie: diety, warsztaty, nowe formy ruchu, żeby rozwijać ciało, a na rezydencjach wykorzystuje się każdą minutę na pracę, bo z tego jest się rozliczanym.
To tylko kilka myśli, które uderzyły mnie w pana tekście. Ale w jakimś stopniu cieszę się, że pan go napisał. Przygotowując działania edukacyjne myślimy zazwyczaj o młodzieży, mieszkańcach mniejszych miejscowości, ja właśnie wróciłam z Wałbrzych, gdzie w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego rozpoczęliśmy drugi sezon projektu "Poruszyciele2Wałbrzych" w ramach programu "Myśl w ruchu". Ale po pana tekście zrozumiałam, że popełniamy błąd - najciemniej jest pod latarnią. Skoro wykładowca Akademii Teatralnej ma tak małe pojęcie o tańcu, który jak sam twierdzi jest dziś bardzo ważny w teatrze dramatycznym, to powinniśmy zacząć od edukowania państwa i państwa studentów. Myślę, że bez problemu znajdzie pan osoby, które kompetentnie poprowadzą taki kurs.
A tymczasem, gdyby chciał pan zobaczyć co się w tańcu dzieje, to proszę wsiadać do pociągu do Bytomia. Jutro rozpoczyna się Polska Platforma Tańca, będzie szansa nie tylko podejrzeć, ale na spokojnie zobaczyć spektakle i porozmawiać z ich twórcami.