Artykuły

Kobiety groźniejsze niż Tartuffe

"Tartuffe albo Szalbierz" w reż. Jacquesa Lassalle'a w Teatrze Narodowym w Warszawie. Pisze Katarzyna Frankowska w portalu TVP.

W polskiej inscenizacji "Tartuffe'a" Jacques Lassalle pozwolił, żeby obłudnika zdominowała rodzina oszukiwanego Orgona. Jego krewni - solidarni, impulsywni i wygadani - tylko na chwilę, pod koniec, tracą przewagę nad przeciwnikiem. Wtedy, jak wiadomo, złoczyńcę, za którym stoi prawo, niespodziewanie dosięga sprawiedliwy werdykt władcy.

Ostatni wybuch śmiechu, wywołany tą wiadomością, uzmysławia, że po raz kolejny za sprawą Molira dołączamy do rzeszy widzów, którzy w ciągu ostatnich 300 lat brali takie rozwiązanie intrygi za dobry żart. W tym momencie też najwyraźniej słychać śmiech Autora.

Wojciech Malajkat jako Tartuffe nie proponuje żadnej szczególnej interpretacji tej postaci. Obłudnik działa jak pasożyt, atakuje tam, gdzie odsłania się jego dobroczyńca. Erotyczne propozycje składane żonie Orgona nie wyrażają uczuć. To czysta bezczelność inteligentnego prostaka. Jest wyciszony, cedzi słowa i nadsłuchuje.

Reżyser najwyraźniej oddaje głos oszukiwanym. W tej inscenizacji sprzeciw wobec intruza jest pretekstem do odkrycia ich osobowości. Taką sytuację na scenie starają się wykorzystać zwłaszcza panie. Tworzą galerię kobiet krzywdzonych przez Orgona.

Danuta Stenka, jako Elmira - jego żona, przemierza scenę wyniośle. Rysuje postać dumną i pewną swoich przymiotów. Jest przyjazna wszystkim, zachowuje maniery nawet wobec Tartuffe'a. Każdą wiadomość przyjmuje z dystansem. Ale zbyt ostentacyjnie podkreśla swoje poświęcenie w grze, mającej sprowokować obłudnika. Wybucha histerycznie, kiedy mówi o kobietach, które - inaczej niż ona - absorbują uwagę mężów najdrobniejszą sprawą.

Karolina Gruszka, córka Orgona, sugestywnie przeżywa na scenie rozstrój nerwowy. Wywołuje go nie tyle wiadomość o nieuchronnym ślubie ze znienawidzonym Tartuffe'em, co konieczność rozmowy z ojcem. Dosłownie sparaliżowana strachem popada w stany euforii przy każdym spotkaniu z narzeczonym.

I wreszcie postać, która zdominowała przedstawienie - Doryna, przemądrzała pokojówka córki, grana na jednym tonie przez Beatę Ścibakównę. Hałaśliwa kobieta nie dość, że nigdy się nie myli, to nawet drwiąc, okazuje przywiązanie niewdzięcznemu panu.

A Orgon? Gra Radziwiłowicza jest powściągliwa i perfekcyjna. Swoją postać, mimo całej jej komiczności, aktor buduje za pomocą niuansów. Jego bohater jest zagadkowy jak Tartuffe. Można w nim dostrzec człowieka rozczarowanego, który stracił wiarę w coś lub kogoś i odzyskał ją, przypisując prymitywnemu kłamcy cechy uczciwości. Mechanizm działania Orgona jest prosty - im bardziej chce dokuczyć bliskim, tym silniej czuje potrzebę zaufania Tartuffe'owi. A może komukolwiek?

Warszawska inscenizacja tej sztuki jest trzecią w karierze Lassalle'a. W poprzednich, francuskiej i norweskiej, reżyser koncentrował się na postaci Tartuffe'a, analizując najpierw szczerość jego uczuć wobec Elmiry, a potem postawę wobec religii. Przeniesienie akcentu na niesnaski w rodzinie Orgona kieruje uwagę na tę tajemniczą postać, uwikłaną w bliżej nieokreślone polityczne rozgrywki.

Doskonała w przedstawieniu w Teatrze Narodowym jest scenografia. Liczba rekwizytów - kilka krzeseł i stół - ograniczona została do minimum. Ciemne drewno ścian i czerwień tapicerki w zależności od oświetlenia udają surowy protestancki pokój albo rozgadany francuski salon. XVII-wieczne wnętrze, zgodnie z malarskim zapisem tamtych czasów, zawdzięcza swój szczególny klimat grze materii i światła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji