Artykuły

Poznań. W Teatrze Nowym pytają skąd się bierze zło

Będzie rosół, obrus i disco polo. Kradzież kiełbasy i zbrodnia. W sobotę w Teatrze Nowym Agata Duda-Gracz i jej aktorzy zaproszą widzów na wesele. - To jest święta noc, podczas której zawsze wszystko udupiamy - mówi reżyserka.

Spektakl "Będzie pani zadowolona, czyli rzecz o ostatnim weselu we wsi Kamyk" miałby pewnie zupełnie inną formę, gdyby nie spotkanie Agaty Dudy-Gracz z książką "Nie oświadczam się" Wiesława Łuki.

Reporter opisał zbrodnię, która wydarzyła się w Wigilię Bożego Narodzenia 1976 r. we wsi Zrębin. Czterech mężczyzn zamordowało trzy osoby: mężczyznę, kobietę w ciąży i dwunastoletniego chłopca. Przyglądali się temu mieszkańcy wsi. W sumie kilkadziesiąt osób. Nikt nie zareagował. Podczas procesu, który był jedną z najgłośniejszych kryminalnych spraw PRL-u, świadkowie zeznawali na korzyść oprawców.

Akcja spektaklu rozgrywa się na weselu

Osią spektaklu stają się lata 90. Agata Duda-Gracz tłumaczy, że w polskiej historii był to punkt graniczny. W swojej opowieści pokazuje też wydarzenia z przeszłości i przyszłości.

- Powód tamtej zbrodni był żaden. Zaczęło się od kiełbasy, którą ktoś podobno ukradł kiedyś podczas wesela. I dlatego musiały zginąć trzy osoby? - zastanawia się reżyserka.

W jej spektaklu ofiar jest więcej - bo aż 12. Akcja spektaklu rozgrywa się na weselu. - Jeszcze w moim życiu disco polo nie komponowałem - zdradza kompozytor Jakub Ostaszewski.

- Jest tu i miłość, i rosół, i sprawiedliwość. Wesele to naprawdę jest święta noc. I zawsze wszystko tam udupiamy - twierdzi Duda-Gracz. - Na weselach nagle ludzie z miasta udają, że są ze wsi, a ci ze wsi udają, że są z miasta. Przyrzekamy sobie - przed Bogiem - rzeczy, których nie potrafimy dotrzymać. I lejemy się po mordach. To jest w naszym wykonaniu taka noc Walpurgii - uważa reżyserka.

Skąd nazwa wsi, do której przenosi widzów w swoim spektaklu? - Mam taką dysfunkcję, że kiedy przyjeżdżam do pracy nad spektaklem, nie mam gotowych rozwiązań, zakończeń i tytułów. Szukaliśmy takiego, który nie znaczy nic. Stąd wzięła się wieś Kamyk. Ta nazwa wydaje się sielska, jak z obrazów wczesnego Chełmońskiego. Ale to często właśnie w takich z pozoru spokojnych miejscach możemy oglądać najbardziej wstrząsające apokalipsy - przypomina Agata Duda-Gracz.

Kiedy rok temu opowiadała dyrektorowi Teatru Nowego - Piotrowi Kruszczyńskiemu - o czym ma być jej nowy spektakl, scenariusza jeszcze nie było. Całość napisała już podczas prób, z aktorami.

- Ja zawsze najlepsze rzeczy dostaję od ludzi, z którymi pracuję - opowiada. - Ten zespół, który poznałam w Teatrze Nowym, to czakram Poznania. Z nim można wszystko. Nawet zła nie jest strasznie szukać - wyznaje.

Spektakl realizowany w Poznaniu będzie ostatnią częścią tryptyku w reżyserii Agaty Dudy-Gracz. W 2012 r. w Teatrze Capitol we Wrocławiu w spektaklu "Ja, Piotr Riviere, skórom już zaszlachtował siekierom swoją matkę, swojego ojca, siostry swoje, brata swojego i wszystkich sąsiadów swoich..." reżyserka opowiadała o niemożności sądzenia. Dwa lata temu w Teatrze Muzycznym w Gdyni w przedstawieniu "Kumernis, czyli o tym jak świętej panience broda rosła" rozmawiała z publicznością o tym, jak nie potrafimy szanować miłości.

W swojej najnowszej realizacji pyta o to, skąd się bierze zło. - Ja nie wierzę w złych ludzi. To ich czyny są złe - podkreśla reżyserka. - Jesteśmy wynikiem tego, jacy byliśmy wczoraj, kto do nas dzwoni, kto nie dzwoni. To z tego rodzaju wydarzeń rodzą się złe rzeczy. Wszędzie tam, gdzie brakuje człowieczeństwa. Gdzie Bóg daje nam bardzo wiele. Albo bardzo mało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji