Artykuły

Samogwałt i róże

Najnowsza sztuka Sarah Kane wystawiona w Starym Teatrze ma bulwersować i oburzać. Problem w tym, że mnie zwyczajnie znudziła.

- Pod koniec "Zbombardowanych", nowej sztuki Sarah Kane pokazywanej w Theatre Upstairs, mężczyzna wyjmuje spod desek podłogowych ciało niemowlaka i zaspokaja nim swój głód. Na tym etapie przedstawienia dziwi tylko to, że przed przekąską nie odbył z małym ciałkiem porządnego stosunku analnego. Oglądając "Zbombardowanych" widz czuje jakby ktoś wciskał jego twarz do przepełnionej popielniczki, a potem zanurzał całą głowę w wiadrze ze śmieciami - pisał The Independent.

- Gwałt, tortury, kanibalizm, śmierć: wszystko tu jest, przez ponad dwie godziny, bez przerwy - to Nick Curtis z Evening Standard.

- Zafundowano nam drastyczne symulacje seksualnego molestowania nieletniej, seksu oralnego, defekacji, oddania moczu, pederastii, samouduszenia, wysysania gałek ocznych z oczodołów, a potem ich połknięcia i jako zwieńczenie tych czynności, zjedzenie ciała niemowlaka. Wszystko w imię sztuki. Poproszę o woreczek! - Roger Foss.

Jeszcze zanim zaczęło się przedstawienie "Zbombardowanych" w reżyserii Mai Kleczewskiej, mogłam przeczytać w programie kilkanaście utrzymanych w takim tonie recenzji. Jeszcze nim cokolwiek się stało, zostałam poinformowana, że biorę udział w skandalu teatralnym, który zbulwersował głupich krytyków. Jeszcze zanim aktorzy wyszli na scenę, uświadomiono mi bez owijania w bawełnę, że jeżeli dołączę do ich głosów, oznacza to, iż jestem równie staroświecka, mieszczańska i pozbawiona wrażliwości. Na dodatek Grzegorz Niziołek w zamieszczonym w programie eseju wzbudził we mnie po-czucie winy, pisząc o recenzentach, którzy zaszczuli Sarah Kane: Odbył się sąd "zdrowych" nad "chorą", "niewinnych" nad "winną".

Z nabytym poczuciem moralnej niższości przez dwie godziny oglądałam Krzysztofa Globisza jako dziennikarza Iana, który w hotelowym holu miał problemy - cytuję - "ze spuszczeniem się", znęcał się nad niedorozwiniętą panienką, zmuszając ją do seksu oralnego, by za chwilę po terrorystycznym ataku zostać zgwałconym analnie przez Żołnierza (Sebastian Pawlak), a po wyłupieniu oczu, skonsumować niemowlę, kończąc całość "antycznym oczyszczającym" monologiem, z którego niewiele wynikało, oprócz powtarzanych jak mantra różnorakich określeń narządów płciowych, damskich i męskich.

Bohaterowi towarzyszyła Cate (Sandra Korzeniak), która jako ofiara przemocy z jakiegoś powodu przez trzy czwarte spektaklu masturbowała się, nawet wtedy, kiedy Ian obrzucał ją różami. Jako osobliwe uosobienie niewinności przebrała się też za Matkę Boską, co jednak nie dodało sensu jej roli. Bowiem cały problem przedstawienia Mai Kleczewskiej, które miało wstrząsnąć, przerazić, sięgnąć do trzewi, wyrywać z nas bijące serce i sprawić, że sikanie na scenę wejdzie na najwyższe piętro metafory, polegał na tym, iż okazało się ono sakramencko nudne. Bełkoczący coś pod nosem Globisz, wrzeszcząca niemowlęcym głosem Korzeniak i strzelający z karabinu Pawlak, miast mnie naprawdę zszokować, po prostu mnie uśpili. Jestem widocznie kulo- i bombo odporna i - choć to może dziwne - nie mam z tego powodu poczucia winy. I nie będę miała także wtedy, gdy następnym razem dyrekcja teatru pójdzie o krok dalej i zgodzi się, by aktor już nie tylko sikał na scenie, ale zrobił kupę. Będzie pewnie tak pięknie śmierdziało, że nie będą już nikomu potrzebne płatki róż, a ja może wreszcie zrozumiem dlaczego Sarah Kane jest "Szekspirem naszych czasów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji