Na pięć minut przed premierą: <<Żegnaj Judaszu>> I. Iredyńskiego
- Zielonogórscy teatromani spotkają się z panem po raz pierwszy na lubuskiej scenie. Zacznijmy więc od krótkiej prezentacji.
- Od dziesięciu lat jestem aktorem Teatru Polskiego we Wrocławiu: gram w tej chwili w "Szewcach" Witkacego, niebawem rozpocznę próby w "Kordianie" Słowackiego.
Na swym koncie mam też kilka ról filmowych - m. in. w "Indeksie" i "Teście pilota Pirxa" oraz w "Sezonie na bażanty" Wiesława Saniewskiego i dziewięcioodcinkowym serialu "Przyłbice i kaptury", który latem powinien pojawić się na ekranach telewizorów. Kończę zdjęcia do "Blisko, coraz bliżej".
- Czy sobotnia premiera będzie pańskim debiutem reżyserskim?
- Niezupełnie. Jako reżyser po raz pierwszy spróbowałem swych sił w 1973 roku. W działającym wówczas w Piwnicy Świdnickiej Teatrze Małym zrealizowałem "Samoobsługę" Harolda Pintera. Potem była "Policja" Mrożka, a ostatnio asystowałem Jackowi Bunschowi w reżyserii "Szewców".
- Czy to pan zaproponował Iredyńskiego czy też panu zaproponowano?
- Ja. I propozycja została przyjęta z zadowoleniem.
- Dlaczego Iredyński i właśnie "Judasz"?
- Trzy lata temu grałem Judasza w Teatrze Polskim w spektaklu reżyserowanym przez Jacka Bunscha. Zafascynowała mnie ta postać - jej wnętrze, motywy działania, dlaczego zdradził.
- Najstarsze przekazy mówią, że dla pieniędzy, dokładniej - dla trzydziestu srebrników. Nie bez powodu jednak literatura sięgała tak często do motywu Judasza, próbując odkryć w nim człowieka. Literatura stworzyła całą galerię Judaszów.
- Wybrałem sztukę Iredyńskiego. Jest w niej dramat człowieka, który poświęcił całe swoje życie wielkiej idei i któremu tę jedyną wartość zabrano. Jest dramat człowieka usiłującego walczyć ze swoim losem, z przeznaczeniem. Jest po prostu Judasz nam współczesnym bliski.
- Czy wybór tej właśnie sztuki traktować można jako pański głos w dyspucie na temat roli teatru?
- Tak. Uważam, że teatr musi być swoistym sejsmografem żywo reagującym na społeczne potrzeby.
- Tylko jakie one są? Czego widz dziś w teatrze szuka?
- Myślę, że tego, co zawsze: mądrego partnera do rozmowy o sprawach, które ludzi na widowni najbardziej dziś obchodzą. Teatr może sięgać do klasyki, może grać sztuki współczesne - zawsze jednak musi pamiętać o konieczności zachowania dialogu z widzem. Doświadczenia ostatnich lat zmieniły i widzów, i aktorów, staliśmy się o wiele dojrzalsi. Stąd i teatr nie może być taki, jakby nic się wcześniej nie wydarzyło.