Artykuły

Halo Hans tu Ferdek

Był taki moment, że żałowałem, iż przyjąłem rolę. Po roku, kiedy Kiepscy rozkręcili się na dobre, dotknął nas jakiś straszny, towarzyski, ostracyzm. Dzisiaj już wszyscy grają w serialach - mówi ANDRZEJ GRABOWSKI.

Ten Ferdek Kiepski ciągnie się za panem. Mimo, że pan się już z nim rozstał.

- I pewnie będzie się jeszcze długo ciągnąć.

Nie tęskni pan za nim troszkę? Bo przecież byliście razem parę lat

- Parę ładnych lat, bo sześć czy siedem. Wie pani, tęsknię za nim czasami. Choć bywały chwile, że miałem tego Ferdka serdecznie dość. Ale naprawdę to lubiłem go. Bo on nie był taki głupi, jak niektórzy uważali.

Za co pan tego swojego Ferdka lubił?

- Za to, że nie miałem go, za co nie lubić. To nie jest ani jakiś straszny cham, złodziej czy inny przestępca. Jest taki jak wielu Polaków - trochę przemądrzały, ciut leniwy. Ale nie jest z gruntu zły.

Więc z Ferdkiem to już absolutny koniec?

- Ale skąd. Nakręciliśmy 40 nowych odcinków Kiepskich, które wkrótce widzowie zobaczą. A potem my zobaczymy, czy będzie dalszy ciąg serialu. Te 40 odcinków wystarczy na cały rok. Przyznam się pani do czegoś. Ja bym chętnie jeszcze sobie pograł tego Ferdka. Serial nie zajmuje mi zbyt wiele czasu. Nie trzeba się specjalnie nad postacią trudzić....

A poza tym praca w nim to jak praca na etacie - stały dopływ gotówki.

- To nie jest bez znaczenia. Bo co? Mam mówić, że pieniądze nic nie znaczą? Znaczą.

Dzięki Kiepskim stał się pan popularny.

- Był taki moment, że żałowałem, iż przyjąłem rolę. Po roku, kiedy Kiepscy rozkręcili się na dobre, dotknął nas jakiś straszny, towarzyski, ostracyzm. Koledzy z aktorskiego środowiska odsunęli się. Zwłaszcza ode mnie. Bo ja, aktor ambitny z Teatru Starego w Krakowie, nagle ich zdaniem, zacząłem robić z siebie durnia za pieniądze. Pamiętam jak przyszedł do mnie jeden aktor z teatru. I powiedział: ty grasz takiego Ferdynanda w serialu. A ja na to - gram. Ja bym nie zagrał -mówi on.A ja znowu: A proponował ci ktoś? Nie. Jak ci ktoś zaproponuje to, odmów - odparłem. Ale było mi bardzo przykro. Dzisiaj już wszyscy grają w serialach.

Przed panem podobno nowy serial.

- No tak. Mam nadzieję, że ten pomysł dojdzie do skutku. Nazywa się "Halo Hans". Wzorowany jest na tym słynnym angielskim ,Allo, allo". Tylko, że "Halo Hans" to parodia naszej "Stawki większej, niż życie". Ja mam grać szefa knajpki - pułkownika Jabłuszenkę, agenta sowieckiego. W "Halo Hans" zagrają również Piotr Fronczewski, Małgosia Kożuchowska, Artur Barciś. Już za miesiąc zaczynamy kręcić.

U Volkera Schloendorffa -oscarowego reżysera, dostał pan rolę w filmie "Zapomniana bohaterka" (scenariusz oparto na motywach losów Anny Walentynowicz).

- Volker zmontował już ten film. I przysłał mi go do obejrzenia. A przed trzema dniami zadzwonił z pytaniem - co ja sądzę o tym filmie. Co ja sądzę? Sądzę bardzo dobrze.

Kogo pan gra?

- Szefa związków zawodowych, PRL-owskich, z którym bohaterka, czyli Anna Walentynowicz, ma dziecko. Nie wiem, czy w rzeczywistości to prawda? Ale tak jest w filmie. Mam kilka dobrych scen, dobrze napisanych, takich czysto prywatnych. Ale ten film dlatego mi się tak podobał, ponieważ on nie jest o naszej historii. O samym etosie. My już wszystko o tamtych czasach wiemy. Mamy przesyt. A ten film jest o dramacie ludzi, którzy uczestniczyli w tym zrywie. I oni są na pierwszym planie. A nie sam strajk. Schloendorff ma dystans do naszej historii i do naszego kraju. My Polacy tego dystansu nie mamy. Dlatego mógł nakręcić taki film i powiedzieć w nim, że oprócz wielu zalet, mamy też wady. To tak jak Jon Voight mógł zagrać rewelacyjnie Jana Pawła II. Polak by tego nie potrafił tak zagrać. Bo Polak kocha Papieża

I od razu przystępuje do roli na klęczkach..

- I chce być bardziej papieski, iż sam Papież. Voight zagrał fantastycznie. Co prawda, z filmu wyszedłem lekko rozczarowany. Ale zaraz pomyślałem sobie - czego ja oczekiwałem? Że on będzie lepszy od samego Jana Pawła II? To przecież debilizm.

Liczy pan na karierę filmu Schtoendorffa? Bo w Polsce już jest o nim głośno...

- Ten film otworzy tegoroczny festiwal w Cannes. I będzie prezentowany w polskiej wersji językowej. To ładny gest ze strony Schloendorffa i niezła wróżba dla filmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji