Artykuły

Być równocześnie księdzem i Żydem

- Tadeusz Słobodzianek opisał życie konkretnego człowieka, więc aktorzy oczywiście chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o pierwowzorach. Ale kiedy już to zrobili, nasza praca polegała na tym, żeby odejść od nich jak najdalej, sprawić, by "Historia Jakuba" stała się uniwersalna - o premierze w Teatrze Dramatycznym w Warszawie mówi reżyser Ondrej Spišák w rozmowie z Izabelą Szymańską w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Kiedy był księdzem, dowiedział się, że ma żydowskie korzenie. Biografia księdza Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela stała się podstawą sztuki "Historia Jakuba" Tadeusza Słobodzianka. Przedstawienie reżyseruje Ondrej Spiśak. Premiera w piątek w Teatrze Dramatycznym na Scenie na Woli.

Izabela Szymańska: Poznaliśmy pana jako reżysera teatru dla dzieci, m.in. ze spektakli wystawianych w Teatrze Lalka. A dziś zajmuje się pan głównie dramaturgią Tadeusza Słobodzianka. Co w jego sposobie pisania i patrzenia na świat pana interesuje?

Ondrej Spišák: Tadeusz jest i całe życie był człowiekiem teatru, jego sztuki są tak gęste, tak niesamowicie teatralne, że wizja świata wyłania się sama. Oprócz tego zawsze istotne są tematy, które podejmuje, a one ocierają się o istotę ludzkiego życia.

"Nasza klasa", wystawiona w 2010 roku, podejmowała temat Jedwabnego. W "Historii Jakuba" wraca kwestia relacji polsko-żydowskich.

- Tak, ale nie powiedziałbym, że "Nasza klasa" jest tylko o Jedwabnem. To najczęściej wystawiana za granicą polska sztuka, i to nie dlatego, że widzów bardzo interesuje miasteczko Jedwabne, ale dlatego, że opowiada o relacjach kolegów z ławki. Pokazuje, co może wydarzyć się między dziećmi, kiedy wkracza polityka i zaczyna funkcjonować podział na "my" i "oni". Patrząc na "Naszą klasę" pod tym kątem zobaczymy, że to bardzo uniwersalne dzieło i dlatego jest tak często grane.

Kolejnym powodem jest aktualność tego tematu. Zastanawiam się, czy nie jest nawet bardziej aktualny dziś niż 7 lat temu, kiedy u nas te podziały dopiero się zaczynały.

- Rzeczywistość bardzo szybko się zmienia i wszystko, co wydawało się 10 lat temu problemem, który nas nie dotyczy, po chwili zaczęło być naszą codziennością. "Historia Jakuba" w pewnym sensie jest podobna do "Naszej klasy", bo także pojawia się w niej szukanie tożsamości, swojego miejsca na świecie.

Czy pracując z aktorami odwoływaliście się do pierwowzorów postaci?

- Tadeusz opisał życie konkretnego człowieka, więc aktorzy oczywiście chcieli dowiedzieć się jak najwięcej o pierwowzorach. Ale kiedy już to zrobili, nasza praca polegała na tym, żeby odejść od nich jak najdalej, sprawić, by "Historia Jakuba" stała się uniwersalna. Nie wiem, na ile to się udało, bo pierwowzory są rzeczywiście bardzo mocne, a historia księdza - znana.

W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" ksiądz Romuald Jakub Weksler-Waszkinel mówił: "W mojej tożsamości żydowskiej zostałem najbardziej poraniony w 1990 roku. Raptem zastałem ulice Lublina pełne napisów "Żydzi do gazu", zobaczyłem plakat Mazowieckiego: głowa zalana atramentem. Gwiazda Dawida, i on na niej wisi". Jak pan, od dawna pracujący w Polsce, patrzy na temat antysemityzmu?

- Znam go raczej z rozmów, opowiadań, historii i wydaje mi się, że on istnieje nie tylko w Polsce, na Słowacji także. Jak się szuka winowajcy za całe zło świata, to, oczywiście, Żyd jest najbliżej i na niego pokazuje się palcem. Niestety. U nas może antysemityzm nie jest tak widoczny, ale wiąże się to z innym podejściem do religii i przynależności religijnej w ogóle. Słowacja jest zdeklarowanym krajem katolickim, ale katolicyzm w Polsce ma zupełnie inną formę: księża i Kościół mają dużo większy wpływ na codzienne życie prostych ludzi, rodzin, ale też na polityków i funkcjonowanie państwa.

Czytając "Historię Jakuba" miałam wrażenie, że Kościół jest pokazany od ciemnej strony i nawet jeżeli pojawia się ktoś taki jak tytułowy bohater, kto chce go zmienić, to jest to bardzo trudne.

- Ludzie są ludźmi, nigdy nie byli inni. Nie wyłączałbym księży z grona ludzkości, są tacy sami jak my, z takimi samymi słabościami i siłą. Mówi się, że to są pośrednicy pomiędzy niebem i ziemią. Niech będzie, ale w codziennym życiu nie są wyjątkowi. Tadeusz Słobodzianek portretując bohaterów we wszystkich swoich sztukach pokazuje, że bez względu na rolę społeczną człowieka, jego ludzka słabość nie znika. Jednocześnie Tadeusz w tekście, i my w przedstawieniu, próbujemy szukać duchowej istoty życia człowieka. Jeżeli ktoś, jak nasz bohater, czuje powołanie do bycia księdzem, to chcemy zastanowić się nad tym wewnętrznym doświadczeniem i znaleźć jego sens.

Poruszające jest, że Jakub, trzymając się powołania, chce na równi zadbać o swoje korzenie żydowskie. Nie porzuca żadnej z tych dróg.

- I to jest właśnie najtrudniejsze. Jak ktoś należy do jakiegoś narodu, to chce z nim być. A jednocześnie nie chce rezygnować z dotychczasowego życia. Nasz bohater chce być równocześnie księdzem i Żydem. To jak historia Mowgliego z "Księgi dżungli", który myślał, że jest zwierzęciem, bo wychowywały go wilki. Pewnego dnia spotkał człowieka i zrozumiał, kim jest. Ale jego droga do zbudowania życia na nowo była bardzo długa, bo nie da się być zwierzęciem wśród ludzi i nie da się być człowiekiem wśród zwierząt Z czegoś trzeba zrezygnować. Oczywiście nie mówię, że w naszej historii ktoś jest zwierzęciem, a ktoś człowiekiem, wszyscy są ludźmi, jednak wyznają zasady, które się wykluczają. I to, że Jakub próbuje połączyć dwie nitki swojego życia, znaleźć coś, co jest wspólne, to jest strasznie trudna misja. Jestem pełen podziwu dla księdza.

***

Premiera w PIĄTEK w Teatrze Dramatycznym na Scenie na Woli (ul. Kasprzaka 22) w ramach Festiwalu Nowe Epifanie/Gorzkie Żale. Kolejne spektakle: 18,19,21 marca. Bilety: 50-60 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji