Artykuły

Brechtowski musical

Toczą się dziś spory o Brechta. Każda ze stron ma swoje - uzasadnione - racje. "Pochować Brechta czy bohaterowie są zmęczeni" - zapytuje dramatycznie Roman Szydłowski w "Życiu Literackim", ganiąc dawnych inscenizatorów Brechta za ich obecny sceptycyzm. Nie bacząc na owe polemiki, na różnice zdań, teatry nadal wystawiają sztuki niemieckiego dramaturga, a publiczność - jakby na przekór pesymistom - udziela autorowi swą obecnością na widowni votum zaufania.

Recepcja sceniczna "Opery za trzy grosze" dowodzi, że sztuka fascynowała wielu wybitnych inscenizatorów. Dziś jeszcze Konrad Swinarski - twórca "Dziadów" krakowskich - deklaruje chęć powrotu do tego utworu. Jest w nim widać coś, co fascynuje: nade wszystko bogaty materiał dla inscenizatora, znakomita muzyka, wspaniałe songi - a to już wystarczająco dużo, aby zadowolić teatr, któremu brak przecież sztuk współczesnych.

Jaką strategię przyjął Raul Zermeno? Jego inscenizacja jest wszak głosem reżyserów młodego pokolenia w dyskusji nad twórczością Brechta Ktoś z widzów wychodząc z teatru powiedział, że to parodia "Opery", i że tak jest najłatwiej. Nic bardziej błędnego! Spektakl nie jest parodią z dwóch choćby powodów: Zermeno nie robi niczego przeciw Brechtowi; traktuje zresztą jego morały z całą powagą, po drugie - operując parodystycznymi chwytami realizuje po prostu zamiary autora, który napisał sztukę będącą swoistą parodią parodii. Reżyser nie dba więc o jednolity styl widowiska: wprowadza elementy kabaretu, parodiuje operę, tworzy obrazki jakby z kiczowatych pocztówek, świadomie operuje stereotypem. Prowadzi spektakl jakby w trzech płaszczyznach. Pierwsza to wątek awanturniczo-miłosny, zasadnicza fabuła, druga - sceny zbiorowe, którym nadaje reżyser ostry, drapieżny charakter. W obu tych płaszczyznach stara się zademonstrować teatralność "Opery". Fascy-nuje go, a może raczej bawi, gra z zaszyfrowanym w tekście zamysłem inscenizacyjnym; teatralizuje nawet antrakty, a pewnie gdyby mógł użyłby jeszcze zapadni i obrotówki.

W płaszczyźnie trzeciej mieszczą się kabaretowe songi, najbardziej nośne i wartościowe. Bardzo często sceny zbiorowe wiążą fabułę z songami w jedną całość.

Są może pewne drobne potknięcia, są miejsca niezbyt trafnie ujęte w kształcie teatralnym, ale całość broni się skutecznie, stanowiąc rzecz bez wątpienia udaną, zwartą i dynamiczną. Jeżeli czepiam się pewnych szczegółów to raczej z obowiązku recenzenckiego: np. uczta weselna oraz scena w domu schadzek wymagają pewnych korekt, są bowiem miejscami - po prostu - przeszarżowane. Ale są to - powtarzam - szczegóły, które z łatwością można wyeliminować.

Spektakl wymaga specyficznej gry aktorskiej, która polega na tworzeniu postaci jednowymiarowych, jak w kabarecie. Stanowi to wbrew pozorom utrudnienie dla wykonawcy. Najlepiej zasadę tę realizuje Sława Kwaśniewska, która kreśli swą postać grubą krechą, ostro i wyraźnie Już pierwszym wejściem wystarczająco dosadnie szkicuje panią Peachum.

Halina Łabonarska znakomicie wykonuje swój pierwszy song, a piękną Polly konsekwentnie odziera z tzw. kobiecości, perfidnie na dodatek pozbawiając ją jakiegokolwiek wdzięku. Godne podkreślenia jest także aktorstwo Tadeusza Drzewieckiego. Młody wykonawca zgrabnie odtwarza postać Macheatha równocześnie nadbudowując nad nią drugą: osobnika cynicznego - "aż do brudu między palcami" jak powiedziałby Witkacy - w swoim demaskowaniu zła; on jeden wyzbył się całkowicie obłudy. Janusz Michałowski w każdej sytuacji znajduje sposób, aby kreowanej postaci jednego z bandytów nadać jakiś indywidualny rys. Najzabawniejszą bodaj postać tworzy Michał Grudziński, ujawniając nieprzeciętny talent komiczny, dzielnie też sekunduje mu Eugeniusz Kotarski. Na uznanie zasługuje zresztą wysiłek całego zespołu.

Niezaprzeczalną wartość posiadają w tym przedstawieniu muzyka Kurta Weilla (znakomicie opracowana przez Jerzego Miliana i Zbigniewa Górnego) oraz brechtowskie songi; ostre, celne, drapieżne, bardzo sprawnie zresztą wykonywane (S. Kwaśniewska, H. Łabonarska, S. Pietraszewski, T. Drzewiecki, E. Jarosik - Jeny).

Musical w Nowym jest pierwszą próbą zespołu Cywińskiej stworzenia muzycznego widowiska. Próbą z pewnością udaną. "Opera za 3 grosze" w realizacji Raula Zermeno ujawnia wciąż jeszcze aktualne treści. Nazbyt pochopnie byłoby je nazwać anachronicznymi. Ufny, że wszystko się zmieniło polecam "Balladę o przyjemnym życiu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji