Artykuły

A to Polska właśnie

"Pospolite żywoty martwych Polaków" Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Łukasz Badula w portalu kultraonline.pl

Młodzi aktorzy z Białegostoku w skali 1:1 pokazują rzeczywistość, która dotyczy nie tylko Podlasia. To bolesne świadectwo uprzedzeń, konfliktów, barier, rzutujących na codzienne życie społeczne. Recenzujemy "Pospolite żywoty martwych Polaków".

On cię śliną, ty go ciepłym moczem. I tak do momentu, aż twoje nie będzie na wierzchu. Ku radości gospodarza wieczoru. A może by tak na chwilę zawiesić broń i ukierunkować całą agresję w kierunku sekundanta? Dosłownie zetrzeć mu z twarzy pyszałkowaty uśmiech i wsadzić mu go do... mniejsza o anatomię. Pozbawiona dialogu scenka to współczesna Polska w pigułce. Spolaryzowana, kłócąca się o to, gdzie jest "nasze", a gdzie "wasze", o to, co ktoś kiedyś komuś zrobił, a czym ten teraz mu się odwdzięczy. Młodzi aktorzy z Białegostoku umieścili ten quasi- kabaretowy, ale cierpki satyrycznie fragment gdzieś na początku epickiej, krajoznawczej wycieczki. Bo mimo iż opowiadają o swoim mieście, trudno pozbyć się wrażenia, iż mowa o problemach niekoniecznie lokalnych.

Pamięć w kolorze brunatnym

"Pospolite żywoty martwych Polaków" to przedstawienie dyplomowe zrealizowane w białostockiej filii Akademii Teatralnej. Studenci pracowali nad nim pod reżyserską opieką Marcina Wierzchowskiego. Inspiracją była książka Marcina Kąckiego "Biała siła, czarna pamięć". Książka kontrowersyjna, która pokazuje i genezę i złożoność postaw ksenofobicznych na Podlasiu.

Reportaże Kąckiego trafiły już wcześniej na deski teatralne. Głośną i oprotestowaną przez prawicowych radnych inscenizację przygotował w białostockim Teatrze Dramatycznym Piotr Ratajczak. Studencki spektakl proponuje jednak zupełnie inne ujęcie tematu.

Młodzi aktorzy tylko częściowo bazują na reporterskiej publikacji. Cytaty z Kąckiego pojawiają się w pierwszej części przedstawienia, na zasadzie przypisów do scenicznej akcji. Inaczej niż u Ratajczaka, aktorskie etiudy są tutaj albo odtworzeniem sytuacji obyczajowych albo próbą wpisania codzienności w symboliczne ramy. Ten drugi, bardziej umowy aspekt przynosi chyba najciekawsze rezultaty.

Być katem i ofiarą

Poza wspomnianym pojedynkiem na ślinę i mocz, obsada odśpiewuje więc bollywoodzki (z obowiązkową choreografią) przebój na pożegnanie Araba. Publiczność otrzymuje zaś plansze, na których napisano stereotypowe określenia mniejszości etnicznych. Kto był cyganem, a kto kitajcem? Aktorzy zabronili podglądać. Celny komentarz do rasistowskich uprzedzeń, które dotykają nie tylko etnicznych grup, ale i pojedynczych jednostek - osób z bliskiego otoczenia, zasymilowanych i niewyróżniających się z tłumu.

Pierwszą część spektaklu wieńczy wyznanie właśnie takiej osoby. Grana przez Alicję Czerniewicz badaczka poszukuje na Podlasiu własnych żydowskich korzeni. I powoli odkrywa paraliżującą prawdę o tym, że można być jednocześnie i katem i ofiarą. Ten kameralny moment to w "Pospolitych żywotach martwych Polaków" jednak tylko cisza przed burzą.

Manifestacja z lotu ptaka

Druga część spektaklu zastępuje wcześniejszy, luźny zbiór scenek bardziej koherentną fabułą, która łączy ze sobą kilka postaci. Ich spoiwem jest organizowana na ulicach Białegostoku publiczna manifestacja przeciw imigrantom. To moment swoistego przesilenia, podczas którego następuje erupcja wcześniej tłamszonego społecznego gniewu. Aktorzy samo wydarzenie (mające pierwowzór w rzeczywistości) ukazują z lotu ptaka. Poprzez miniaturowe makiety miasta i plastelinowe figurki. Z bliska obserwują natomiast życie wewnętrzne uczestników wydarzenia. Zarówno tych idących pod sztandarami narodowców, jak i tych, którzy protestują przeciwko nacjonalistycznym hasłom.

Niektóre z pojawiających się scen potrafią irytować uproszczeniami, ale większość uderza autentyzmem. Jakby targające polską duszą konflikty wylewały się wprost na scenę. To konflikty nie tylko ideowe, polityczne, ale przede wszystkim egzystencjalne. Młodzi aktorzy nie pozwalają bowiem zadowolić się prezentacją "nacjonalistycznego ciemnogrodu". Pokazują, iż za każdą postawą stoją osobiste dramaty i sfera bolesnych wyborów.

4 godziny doniesień z aktualnej rzeczywistości

Złożone przesłanki cechują dwie chyba najmocniejsze postaci tej części spektaklu - "matkującą" bratu-alkoholikowi pielęgniarkę oraz księdza - pasterza nacjonalistów (wzorowanego wyraźnie na Jacku Międlarze). To bohaterowie kompletni pod względem charakterologicznym, ale też ogniskujące uwagę pełnowymiarowe kreacje aktorskie. Urszula Mazur udanie balansuje między quasi-komediowym przerysowaniem "pyskatej salowej" a tragedią zranionej i samotnej kobiety, dla której religia staje się jedyną opoką.

Niezwykle sugestywną postać fanatycznego duchownego stworzył natomiast Jakub Klimaszewski. Scena jego rozmowy (a właściwie pyskówki) z byłym przyjacielem (Rafał Pietrzak) to żarliwa, wręcz hipnotyzująca deklaracja przekonań. Klimaszewski gra człowieka stojącego nad krawędzią, mieszającego miłość z zawiścią, a duchowość z ideologicznym zaangażowaniem, równie zagubionego co jego podopieczni (m.in. gej- antysemita).

Dwie wyraziste role to zaledwie cząstka obsady spektaklu, przy którym pracowało aż 13 młodych aktorów. Z oczywistych powodów, nie wszystkie występy tu zachwycają, nie każda decyzja obsadowa jest aż tak trafiona. Mimo tego, trwający 4 godziny spektakl ogląda się bez znużenia i z rosnącą ciekawością. Młodzi aktorzy, po swojemu i jak tylko potrafią, pokazują nie tylko swoje najbliższe otoczenie. A to Polska właśnie - chciałoby się powiedzieć, nie bez gorzkiej ironii, obcując z kolejnymi epizodami dyplomowego przedstawienia.

"Pospolite żywoty martwych Polaków" konfrontują widza z jak najbardziej aktualną rzeczywistością. Ze światem, gdzie bycie oplutym i obsikanym jawi się jako najłagodniejszy wymiar społecznej kary. A pamięć o przeszłości służy prędzej eskalacji wewnętrznych konfliktów niż pielęgnowaniu wspólnoty. Chyba że znajdzie się jakiś sekundant...

Spektakl dyplomowy "Pospolite żywoty martwych Polaków" powstał na aktorskim kierunku Wydziału Lalkarskiego Akademii Teatralnej w Białymstoku. W dniach 10-12 marca był gościnnie pokazywany na deskach Łaźni Nowej w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji