Artykuły

Heros zamieniony w ciamajdę - "Ożenek" na wyższym poziomie teatru

"Ożenek" Mikołaja Gogola w reż. Andrzeja Bubienia w Teatrze 6.piętro w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski w Teatrze dla Was.

Co zrobić, aby prywatny teatr opierający swoją działalność tylko i wyłącznie na wpływach z biletów utrzymał się na wysokim poziomie i nie tracił zaufania widzów? Odpowiedź na to pytanie zna nie tylko Krystyna Janda, lecz także inni właściciele prywatnych warszawskich scen. Trzeba do inscenizacji nowej sztuki zatrudnić wybitnego, sprawnego reżysera i plejadę gwiazd. Od dawna robią to udziałowcy Teatru 6. piętro. Do pracy nad nową wersją "Ożenku" Mikołaja Gogola zaprosili Andrzeja Bubienia, twórcę o międzynarodowej renomie, nominowanego do Wielkiej Rosyjskiej Nagrody Artystycznej Złota Maska i autora znaczącej w tym teatrze inscenizacji "Wujaszka Wani" Antoniego Czechowa.

W efekcie otrzymaliśmy przedstawienie bardzo dowcipne, umieszczone w dowolnej czasoprzestrzeni, bez inscenizacyjnych odniesień obyczajowych do carskiej Rosji. Z tego przedstawienia car Mikołaj I na pewno by nie wyszedł, ale śmiałby się tak głośno, jak warszawska publiczność. Bubień zrezygnował z odwołań do kultury rosyjskiej, co współgra z zaskakującą scenografią Anity Bojarskiej. Scenografia ta wydaje się początkowo jakby bardziej pasować do słynnej sztuki Ionesco. Jednak zaaranżowana przez Bojarską scena lepiej wzmacnia komizm tej arcykomedii, niż gdyby zaktualizowano tekst tłumaczenia Juliana Tuwima. Zaskakuje także muzyka skomponowana przez Piotra Salabera. Służy ona do zilustrowania emocji bohaterów. Co ciekawe, kompozytor nie nawiązuje do czastuszek - do przedstawienia skomponował bowiem tango, a nawet muzykę dyskotekową. Nuty te idealnie współgrają z fabułą sztuki.

Aktorzy kreują swoje role na skraju ośmieszania się, ale bez porównań do słynnej inscenizacji Ewy Bonackiej z 1976 roku ani do przedstawienia w Teatrze Polskim, w którym Stanisław Mikulski wystąpił w roli Jajecznicy. Nie ma nawet odniesień do inscenizacji wystawionej po sąsiedzku przez Iwana Wyrypajewa jeszcze w Studio za dyrekcji Agnieszki Glińskiej. W najnowszym "Ożenku" aktorzy grają slapstikową komedię, w której postacie są mocno przerysowane, a zachowania - groteskowe. Śmieszni są wszyscy, poczynając od Stiepana i Duniaszy (roztańczeni Kamil Szklany i Dorota Krempa), a na Arinie Pantelejmonownej kończąc (zabawna Joanna Żółkowska). Finałowa część I aktu, gdy amanci i pękata panna młoda z trudem mieszczą się w ekspozycyjnej witrynie, wywołuje głośne oklaski, które przerywają na chwilę widowisko. Ta scena jak żywo przypomina kadry z filmu Chaplina czy Sennetta.

Reżyser odstąpił od uznanych kreacji postaci Fiokły Iwanownej - zdecydował się w tej roli obsadzić Annę Dereszowską. To swatka piękna, atrakcyjna i sexy. To ona obiecuje (i uosabia sobą) przyszłe szczęście małżonka. Namawiając do ślubu z kobietą, zapowiada niekończące się rozkosze, choć jak się okazuje, przegrywa z przyjacielem Podkolesina, który złośliwie chce, aby on także poznał, na czym polega "szczęście małżeńskie". Piotr Głowacki w roli Koczkariewa zabiera innym aktorom brawa, bo on właśnie najbardziej wczuł się w chaplinowski duch tej inscenizacji. Przestał być zazdrosnym niby przyjacielem, a stał się wesołym łobuzem. Publiczności bardzo się to spodobało.

Inaczej jest skonstruowana rola Agafii Tichonownej, którą gra atrakcyjna Paulina Chruściel. Nie podkreśla się jej wieku ani złych cech charakteru, czyli zwyczajnie głupoty. Jej Agafia ma poważne walory - młodość i atrakcyjne ciało. I do tego nie jest biedna. Każdy z przepędzonych amantów bardzo żałuje, że nie przekonał jej do zamążpójścia. Zachowanie Podkolesina (w ostatniej chwili ucieka przez okno) może być zinterpretowane jako typowe zachowanie dzisiejszej młodzieży, która nie widzi potrzeby zawierania małżeństwa skoro za kilka lat, tak jak ich rodzice, zmienią swoich partnerów.

Kawalerowie pretendujący do ręki Agafii to jak zawsze kolekcja typów aktorskich jakby wymyślonych przez Gogola dla naszych aktorów. Cezary Żak jako Jajecznica wydaje się stworzony do tej roli - komiczny, ale w zakończeniu smutnie tragiczny. Anuczkin w wykonaniu Janusza Chabiora jest żałośnie zabawny. Patrząc na niego, śmiejemy się przez łzy. Cezary Pazura - jakby przeciwko swoim warunkom grający malutkiego Żewakina - tworzy wspaniałą rolę dramatyczną. Wszyscy kawalerowie grają do tego w konwencji przeszarżowanej przebieranki, a ich kostiumy potrafią wywołać śmiech największego ponuraka.

"Ożenek" w Teatrze 6. piętro potwierdza credo tej placówki. Rzeczywiście jest na wyższym poziomie. Można widowisko z czystym sumieniem polecić wszystkim, którzy znają tę sztukę. Tym, którzy jej nie widzieli, niech za komentarz posłuży wypowiedź pani siedzącej za mną: "Boże, on się z nią ożeni!". Chodziło oczywiście o Michała Żebrowskiego, który jest uwielbiany przez wszystkie Polki za filmowe role w stylu wielkiego bohatera. Tym razem powinny być rozczarowane. Żebrowski jest nie do poznania, gra kawalera orderu Włodzimierza III stopnia, ciamajdę i niezgułę, który pragnie kochać, ale bez zobowiązań. Takie odczytanie tej roli, mocno współczesne, pokazuje nową twarz tego wybitnego aktora, którą publiczność obserwowała z wielkim zainteresowaniem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji