Artykuły

Samotność Kordiana

Realizacja "Kordiana" stanowi zawsze trudny egzamin artystyczny dla każdego zespołu teatru. Scena koszalińska zmierzyła się z dziełem Słowackiego w 25-lecie swego istnienia. Jak ocenić można wynik tego starcia?

Już od pierwszej sceny przedstawienie Andrzeja Rozhina uderza rozmachem inscenizacji. Przez cały czas trwania spektaklu akcja toczy się nie tylko na scenie, ale i na widowni, przez którą scenograf, Ryszard Strzembała, przerzucił, obity czarnym suknem, pomost. Mniej eksponowane wybiegi znajdują się pod obitymi również czarnym suknem ścianami widowni. Dzięki temu zabiegowi widz odnosi chwilami wrażenie, jakby znajdował się w stereopanoramicznym kinie: ze wszystkich stron atakuje go Rozhin dynamiką wydarzeń. Od początku akcentuje on nie tyle psychologiczną, co narodowowyzwoleńczą problematykę dzieła. Z boku, na proscenium umieszczona została skromna, utrzymana w XIX-wiecznym stylu tablica z napisem: "Bohaterem powstań". Zdobią ją uschnięte kwiaty: to jedno z miejsc narodowej pamięci. W tyle sceny, na rozpiętym ogromnym płótnie widnieje jakby zarys mapy Polski i sylwetki carskich orłów. Na tym tle przy rogatkach stoją postacie pełniących wartę strażników. Od strony widowni, po pomoście kroczą, prowadzeni przez żołdaków, zesłańcy, z kajdanami na rękach. Znużeni idą wolno, za chwilę położą się: to jeden z postojów w drodze na Sybir. Ten moment przywodzi na myśl słynną inscenizację Schillerowską "Kordiana", ale tam szedł przez scenę korowód zesłańców, tu - ich znikoma garstka. Tak podkreśla Rozhin osamotnienie powstańców, do których nie dołączył naród.

Rozpoczyna się Przygotowanie, które w koszalińskiej inscenizacji stanowi ważną część przedstawienia, rozegraną w sposób bardzo piękny teatralnie.

Świat nadprzyrodzony jawi się zarówno na scenie, jak i na widowni, jego głosy rozbrzmiewają w całym teatrze. Wśród sił piekielnych odnajdujemy carycę Katarzynę, cara, cesarza Austrii, Fryderyka Wielkiego... Prym wiedzie caryca (Janina Bocheńska). To ona na pomoście przebiegającym w tym momencie przez scenę, zasiadła wraz ze swym dworem i dyryguje ceremonią stwarzania wodzów powstania, których kukły windowane są przez diabły do góry i tak zawieszone dyndają czas jakiś.

Gdy sytuację opanują duchy czyste, popłynie przez widownię ich piękny śpiew: "Ziemia to plama na nieskończoności błękicie..."

Z boku na proscenium już od początku przedstawienia obecna jest dziecięca kołyska, nad którą pochyla się niema postać matki (wprowadzona przez Rozhina) oraz Grzegorz Nad kołyską - skrzyżowane szable, obok kalendarz z datą: 1799. Przełom wieku przypuszczalnym momentem narodzin Kordiana. Obraz jego losów indywidualnych jest niewątpliwie najsłabszą warstwą przedstawienia - a to z powodu niedomogów aktorskich. Wiemy, że niełatwo dziś w młodym pokoleniu aktorskim znaleźć wykonawcę, który by pretendował do tej wielkiej roli.

Pisaliśmy o tym z okazji niedawnej bydgoskiej premiery "Kordiana", dziś musimy to samo powtórzyć w związku z realizacją koszalińską. Krzysztof Bauman jest młodzieńcem jeszcze aktorsko trochę surowym. Recytuje tekst poprawnie, ale bez głębszego wniknięcia w jego sens. W efekcie w rozterki wewnętrzne bohatera, wiodące aż do nieudanego samobójstwa, trudno uwierzyć, ich wykładnikiem nie jest bowiem prawda przeżycia. Podobnie Lidia Jeziorska tworzy uproszczoną postać Laury. Oboje nie umieją określić sytuacji emocjonalnej kreowanych postaci, co pozbawia akt I siły dramatycznej. Ratuje te partie rzetelne aktorstwo Jerzego Fitio, który kreśli autentyczną postać starego sługi. Rozhin punktuje jego opowiadanie o bohaterskim Kazimierzu jako przykładzie patriotycznego heroizmu.

Dalej również - doświadczenia wynikłe z podróży (pominięta zostaje scena w Anglii) i całą tę ewolucję Kordiana, której wyrazem będzie monolog na Mont Blanc - musimy przyjąć na słowo. W interpretacji Krzysztofa Baumana zabrakło bowiem Kordianowi dramatycznego sporu człowieka z samym sobą i ze światem, wewnętrznego rozdarcia. Częściowo wynika to z zamierzeń reżysera, dla którego Kordian nie miał być jakąś wersją polskiego Hamleta, młodzieńcem zapatrzonym w głąb własnej duszy, lecz samotnym patriotą, którego los jest znamienny dla losu powstańców, opuszczonych przez naród. Charakterystyczna jest tu scena na Mont Blanc - bynajmniej nie z powodu rozwiązań technicznych, czy jakiegoś specjalnego ciężaru gatunkowego, właściwego dla momentu, w którym bohater przeżywa przełom wewnętrzny.

W spektaklu koszalińskim ta scena rozwiązana została dość tradycyjnie: Kordian stoi na pagórkowatym wzniesieniu, przykrytym białym płótnem, a jego monolog nie wydaje się być momentem przesilenia moralnego, decydującym o jego ewolucji ideowej, ale nabiera szczególnego znaczenia ze względu na zawarty w nim kontrapunkt. Gdy mianowicie Kordian pełen emfazy rzuca się na rodzinną ziemię z wyciągniętymi rękami i okrzykiem: Polacy! - grupka rodaków, która śledzi to wydarzenie - zaczyna rozchodzić się obojętnie. Kordian swe wołanie powtarza trzykrotnie. (u Słowackiego - raz), całkowicie bez skutku. W jego głosie brzmi w końcu gorycz rozczarowania. Odtąd już wiadomo, jeszcze przed sceną spisku, że będzie on w swych dążeniach osamotniony.

Przeżycia indywidualne Kordiana nie mają swej głębi, dynamiki, a jednak przedstawienie nie jest statyczne. Rozhin narzuca dynamikę rozmachem akcji, rozgrywającej się w całym teatrze, sugestywnymi zbliżeniami w scenach dziejących się niemal wśród widzów na wybiegu, jak to było niegdyś u Józefa Grudy w jego słynnej inscenizacji "Wesela" Wyspiańskiego. Potęguje ekspresję gra świateł, a także przepiękna muzyka Andrzeja Zaryckiego, w której powracają od czasu do czasu motywy pieśni powstańczych. Scena w podziemiach katedry rozegrana została w ruchu. Zupełną ciemność rozświetlają latarenki spiskowców, którzy kręcąc się po scenie i widowni podkreślają stan niepokoju, napięcia. I znowu tę ciekawą w założeniach scenę niszczy aktorstwo. Kordian podaje tekst jakby był demagogiem, a racje Prezesa (Włodzimierz Matuszczak) zostają zatarte.

Scena u progu carskiej sypialni uzyskuje kapitalny efekt dzięki nagraniu na taśmę magnetofonową tekstu Strachu i Imaginacji, które osobiście w ogóle nie pojawiają się na scenie. Ich spotęgowane do niesamowitych szeptów głosy towarzyszą skradającemu się po wybiegu Kordianowi aż do momentu, gdy mija się on z Diabłem, który wcielił się w postać Księcia Konstantego (Janusz Świerczyński). Sugestywność tej sceny dobrze tuszuje braki aktorskie, czego nie można niestety powiedzieć o zawsze z punktu widzenia teatralnego bardzo efektownym starciu Cara z Konstantym, Mieczysław Franaszek tworzy postać cara już zbyt marionetkową, pozbawioną wyrazu. Nie pomaga umieszczenie obu antagonistów na pomoście wśród widzów, scenie brak autentyzmu, wewnętrznej prawdy.

W zakończeniu Rozhin nagrywa na magnetofon odgłos werbli towarzyszący egzekucji Kordiana. Nasilający się i przyspieszający miarowv stukot czyni szczególnie przejmującym moment, kiedy Kordian prowadzony jest na miejsce straceń. Stoi potem samotnie na wzniesieniu, wojsko usytuowane zostaje poniżej, towarzyszy mu tylko matka. Charakterystyczne, że nie ma tłumu, który u Słowackiego komentuje wydarzenie. Rozhin nie zostawia, widzowi nadziei, że być może bohater zostanie uratowany. Wyraźnie ukazany zostaje moment, kiedy kule znajdujące się gdzieś chyba w tyle widowni, niewidocznego plutonu egzekucyjnego trafiają Kordiana, który pada dopełniając tym samym heroicznej ofiary patriotycznej.

Siłą tego spektaklu jest jego żarliwość i widowiskowość. Być może w wydaniu koszalińskim zubożona została trochę zawartość myślowa dzieła Słowackiego, nie oddany do końca dramat samoświadomości jednostki i narodu w momencie dla tego narodu przełomowym, lecz wydobyty cały ładunek emocjonalny zawarty w utworze, co jest przede wszystkim zasługą inscenizatora a nie aktorów. Akcentując bohaterstwo i samotność Kordiana, Rozhin czyni go symbolem tragizmu Polaków walczących o wolność, spadkobiercą i kontynuatorem wzniosłych powstańczych dążeń.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji