Artykuły

Komedia dla ludzi

Publiczność poznańska zawsze podobno przedkładała ponad wszystko inne, bogate i szeroko zakro­jone inscenizacje z wielkiej kla­syki i taki też właśnie charakter rezerwowała dla swej reprezen­tacyjnej sceny. Co innego Teatr Polski, z jego stuletnimi trady­cjami i sentymentami, zupełnie co innego Teatr Nowy. Scena ty­powo kameralna i robocza, cho­ciażby już tylko z racji swego wystroju i gabarytu bardziej pre­destynowana do angażowania się po stronie współczesności. Ale dyrektor Roman Kordziński, nie chciał jakoś w minionych latach słuchać dobrych rad i sugestii namawiających go na Szekspira, Racine'a oraz wszelkie, pozbawio­ne ostrzejszych aluzji, klasyczne komedie. Do sierpnia szansą tea­tru był jednak przede wszystkim repertuar współczesny. Ostry, aluzyjny, na miarę swych sił i mo­żliwości polityczny. O czym lu­dzie rozmawiali u siebie w domu z przyjaciółmi przy kielichu, nie sposób byłe napisać i powiedzieć w prasie czy telewizji. Można byłe natomiast pokazać to w teatrze i filmie. De facto tam tylko. Tru­dno więc było pominąć taką oka­zję.

Odnowa postawiła więc nasze teatry w dość dziwnej i na swój sposób paradoksalnej sytuacji. Po to, aby dowiedzieć się czym żyje kraj nie trzeba teraz fatygo­wać się do kina czy teatru. O tym mówi się dziś na każdym zebra­niu, w prasie, radiu, telewizji. Dla Teatru Polskiego odnowa oznacza więc w praktyce dość za­sadniczą reorientację. Odwrót od współczesności do Szekspira Marlowe'a i Racine'a a przede wszystkim powrót do kanonów repertuarowych klasycznej ko­medii. A więc do tej podstawowej roli i funkcji tej sceny, jaką wy­znaczają zarówno jej tradycje jak i żądania publiczności. No bo te­raz także i o teatrze decydować mają przecież głównie "masy".

Teatr Polski w Poznaniu wysta­wił więc obecnie Szekspirowski "Wieczór trzech króli". Spektakl takim jest właśnie, jakim chcą widzieć obecnie ten teatr oraz poszczególne jego przedstawienia widzowie. Bardzo zabawmy, baś­niowy, czysto komediowy. W sen­sie inscenizacyjnym raczej tra­dycyjny, na plan pierwszy wysu­wający już nie osobę reżysera czy scenografa, lecz właśnie z reguły nie docenionego w tym teatrze aktora. O czym jest więc ta ko­media i czy rzeczywiście wy­łącznie jest to tylko komedia? Otóż to. W świetle tego spektaklu sprawa wydaję się stosunkowo prosta i jednoznaczna. Zdaniem reżysera przedstawienia, Józefa Słotwińskiego, jest to jednak wy­łącznie typowa, stara, bardzo rze­czywiście przy tym zabawna, klasyczna i kostiumowa, kome­dia. I to nawet nie tyle miłosna komedia, o skomplikowanej grze masek i przebrań, do jakiej ucie­ka się zakochana w swym księciu z bajki dziewczyna, co plebejska krotochwila i komedia, której pierwszoplanowymi postaciami staje się przedziwna galeria barwa­nych i z gruntu charakterystycz­nych figur z Sir Tobym Czkawką, Malvoliem, błaznem i Chudogębą na czele. To, co u Szeks­pira było jak gdyby tylko tłem i przerywnikiem, tutaj de facto sta­je się treścią i osnową spekta­klu.

Trzeba jednakże przyznać, że wszystkie role charakterystyczne rzeczywiście są w tym przedsta­wieniu dobrze aktorsko ustawio­ne i z dużą siłą zagrane. Przede wszystkim pyszny w samej postu­rze, wdzięku scenicznym i fan­faronadzie Sir Toby Czkawka - Aleksandra Błaszyka, maksymal­nie skontrastowany z nim wyglą­dem i charakterem Chudogęba - Wiesława Zwolińskiego i zabaw­ny w swym rysunku psycholo­gicznym Malvolio - Włodzimie­rza Kłopockiego. A że jest tu jeszcze autentycznie młoda i du­żym wdziękiem scenicznym obda­rzoną Viola - Alicji Kubaszewskiej spektakl rzeczywiście może się podobać publiczności. A kryty­ce? No cóż, mnie na przykład bliższy był jednak ten dawny, przed sierpniowy, aluzyjny teatr polityczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji