Artykuły

Bardzo było fajnie

- Sfotografowałam się z Czarkiem i z Olkiem! - relacjonowała z wypiekami na twarzy swojej mamie nastoletnia wielbicielka Cezarego Pazury i Olafa Linde-Lubaszenki. Aktorzy przyjechali z Rzeszowa na zaproszenie Sto­warzyszenia "Szczeciński Teatr Pantomimy" i podczas Dni Mo­rza wystąpili w "Emigrantach" Sławomira Mrożka. Podczas obu przedstawień widownia Teatru Współczesnego była zapełniona do ostatniego miejsca. Po spek­taklu publiczność zgotowała młodym artystom owację na sto­jąco.

Nic więc dziwnego, że naszą rozmowę z aktorami utrudniał nie tylko upał. Także liczni wielbicie­le, domagający się autografów.

- Jak to się stało, że gracie "Emigrantów" akurat w Teatrze imienia Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie?

Olaf Lubaszenko: - Ponieważ Rzeszów nam to zaproponował, zaoferował korzystne warunki oraz - co też jest ważne - ponie­waż nie leży w Warszawie.

- Ale czy "Emigranci" nie są dzisiaj sztuką już trochę nieaktu­alną?

Cezary Pazura: - Owszem, ale taki jest los wszystkich dzieł, w których autorzy opisywali życie w komunizmie. A my nie chcemy w naszym spektaklu mówić rze­czy oczywistych, ponieważ widz i tak o tym wie. I nie chcemy też dawać żadnych odpowiedzi na to, czym są "Emigranci" dzisiaj.

- Wobec tego, co chcieliście tutaj przekazać?

C.P.: - Interesowało nas po prostu zrobienie dobrego, wido­wiskowego spektaklu w ramach wszystkich Mrożkowskich dida­skaliów, spektaklu, który nie przesłoni zawartego w sztuce przesłania, jeśli takie tam jest.

O.L.: - Mój ojciec uczył mnie, że wrogiem wszelkiej działalno­ści artystycznej jest nuda i że nie można niczego grać koturno­wo i z namaszczeniem. W tym tekście gdzieś jest myśl, ale ona nie dotrze do widza, jeśli ten bę­dzie się nudził i wyjdzie w poło­wie spektaklu.

- To chyba objaw zaszufladko­wania, że gracie panowie tutaj ty­powe dla was role: pan Lubaszen­ko - AA, człowieka wrażliwego, inteligenta, a pan Pazura - XX, cwaniaczka i chamusia.

C.P.: - A jak pan myśli, czego oczekuje publiczność? Gdybyś­my zamienili się rolami, nikt nie przychodziłby nas oglądać. Lu­dzie na ulicy czasami proszą m­nie, żebym powiedział coś tak, jak w filmach Pasikowskiego. My po prostu lubimy się szuflad­kować.

O.L.: - Jeśli ktoś nas zna, spo­dziewa się, że ja będę grał tego, a Czarek tego.

C.P.: -...i postaraliśmy się tutaj nie zawieść.

O.L.: - Nie postaraliśmy się za­wieść. To jest cytat z pewnego kolarza, który już nie żyje.

- Podziwiałem w teatrze waszą bohaterską postawę wobec licz­nych wielbicielek, które chciały się z panami sfotografować. Czy nie marzycie czasami, by być nie­co mniej popularni?

O.L.: - Cóż, popularność to ta­ka choroba, która męczy, gdy jest, ale brakuje jej, gdy jej nie ma. Ale ona też kiedyś minie.

- Czy bardziej podoba się pa­nom gra w teatrze, czy w filmie?

O.L.: - Protestuję. Nie odpo­wiem na to pytanie i proszę cię, Czarku, żebyś też nie odpowia­dał. W ciągu dwóch dni słyszymy je po raz dziewiąty i mamy już dość. Może pan to napisać.

- Organizatorzy szczecińskie­go występu ocenili panów jako jednych z najmniej kłopotliwych aktorów w historii "Spotkań ze sztuką". Czy zawsze jesteście tacy bezkonfliktowi?

C.P.: - Tak o nas powiedzieli? Muszę przyznać, że sam lubię na przykład Janusza Gajosa, bo jest mało kłopotliwy.

O. L.: - Myśmy już grali na tylu scenach, że nie możemy spra­wiać organizatorom kłopotów i jesteśmy przygotowani na wszel­kie ewentualności. Przyjechaliśmy na przykład dzień wcześniej, żeby wykluczyć wszelkie niespodzianki. A poza tym uwa­żam, że bycie konfliktowym ab­solutnie do niczego nie prowa­dzi.

P.M.: - Podobało się panom tu­taj?

O.L.: - Bardzo było fajnie.

C.P.: - Szkoda, że graliśmy tyl­ko dwa razy. Ale chętnie tu wró­cimy.

O. L.: - Nigdy nie mówię tak w żadnych wywiadach, ale dzisiaj powiem, że Szczecin bardzo mi się podoba i jestem pod ogrom­nym wrażeniem: wygląda jak piękne europejskie miasto.

- Może zdradzicie swoje plany na wakacje?

O.L.: - Wybieramy się między innymi do Anglii. Poznańska fir­ma JDJ Service zafundowała nam trzytygodniowe stypen­dium językowe. Możemy wybie­rać pomiędzy Oxfordem, Cam­bridge i Londynem.

- Z jakiej okazji spotkała pa­nów ta nagroda?

O.L.: - Bez żadnej okazji i to jest w tym wszystkim najsympa­tyczniejsze.

- A zatem - udanych wakacji. Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji