Artykuły

Ucieczka słodkich uśmieszków

Krakowski Salon Poezji. Wiersze Bolesława Leśmiana czytali Krystyna Czubówna, Agnieszka Więdłocha, Jerzy Trela i Antoni Pawlicki. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.

Wypili, mocarnie wypili - więc wszystko im jedno! Cokolwiek urodzą w głowach swoich, dzięki pocieszycielce wolnych od trosk wszelkich - to w czyn wprowadzą bezlitośnie! Zachciało im się baletem być? W nagłym marzeniu zobaczyli siebie, kręcących szalone piruety? Więc oto są baletem! Wirują! A nawet więcej! "To nie konie tak cwałują i uszami strzygą,/ Jeno tańczą dwaj opoje - Świdryga z Midrygą.// A nie stęka tak stodoła pod cepów bijakiem,/ Jak ta łąka, źgana stopą srożej, niż kułakiem!// Zaskoczyła ich na słońcu Południca blada/ i Świdrydze i Midrydze i tańcowi rada". Tak Bolesław Leśmian otwiera sławetną balladę - jeden z wielu swych oszałamiających kabaretów metafizycznych, w których może, więc zdarza się wszystko, co najbardziej nieprawdopodobne. Po czym wersy wirują opętańczo tak, że można by tą balladą śrubki wkręcać, albo, rakiem czytając, wykręcać. Owszem, lecz właściwie jaki jest opętańczo wirujący krajobraz? Bo chyba nie jest przeźroczysty, nieważki, bez smaku, zapachu i barw, nie jest samym gołym sensem.

Na ostatnim Salonie Poezji Krystyna Czubówna, Agnieszka Więdłocha, Jerzy Trela, Antoni Pawlicki cuda Leśmiana czytali z towarzyszeniem skrzypiec Haliny Jarczyk, fortepianu Michała Wierby i kontrabasu Józefa Michalika. Czytali osobno, lecz i na głosy, choćby "Świdrygę i Midrygę". No właśnie - głosy. Kiedy słucha się Więdłochy - brzmienie przywołuje jaki obraz? Trzcinki młodej, zalęknionej, bo nie wie, w którą stronę podmuch ją wygnie? Co z głosem Pawlickiego? Widać niepewnego, acz odważnego młodzieńca na kursie chodzenia po górach zdradliwie karkołomnych? A Trela i Czubówna?...

W pisanym do Marii Kasprowiczowej liście z datą 25 stycznia roku 1934 Bruno Schulz mówi o przepastnej tajemnicy ludzkiej twarzy, o tym, że pulsują w niej filozofie, systemy, plany świata i recepty na świat. Pod koniec listu wyraża zdumienie, a także dzieli się marzeniem. "Aż dziw, że te rzeczy są nieme, niewymowne, ledwo bełkocące niejasno. Powiedzieć fizjonomię słowami, wyrazić ją bez reszty, wyczerpać świat w niej zawarty - oto, co mnie pociąga: Twarz ludzka jako punkt wyjścia powieści!".

Czubówna zatem, Czubówna i Trela. Ich głosy! Kto ich nie zna? Kto ich w uchu nie ma, osiadłych na amen? Oczywiście - złego słowa o brzmieniach oraz intonacjach Więdłochy i Pawlickiego nie powiem. Miłe są. By tak rzec - małoobrazkowe, lecz miłe. Ale też nie sposób nie zapytać: Jakie powieści można by napisać, za punkt wyjścia biorąc głosy Czubównej i Treli, przypominające ogromne, ciemne, puszyste zwierzęta? I takie, dzięki Czubównej i Treli, były na ostatnim Salonie Leśmiana napisane światy.

"Świdryga i Midryga", "Poeta", "Dziewczyna", "Dusiołek", "Dwoje ludzieńków", "Boże, pełen w niebie chwały...", albo legendarny wiersz "W malinowym chruśniaku", kiedyś, a może i dziś, wśród pierwszy raz w życiu zakochanych pensjonarek popularny tak, jak wśród porządnych rodzin polskich mały fiat w epoce Edwarda Gierka. Wszystkie te Leśmiana zawrotne cuda naraz przestały być fikuśnymi bombonierkami semantyczno-stylistycznymi. Stały się ogromne, ciemne, puszyste. To znaczy - wróciły do siebie, siebie odzyskały. Napisane światy Leśmiana to nie jest pastelowy, bezpieczny cyrk. To jest zestaw potwornych pytań bez odpowiedzi. "A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?". Gdy Leśmian spytał o to głosem Czubównej - uciekły z widowni słodkie uśmieszki. Wszystkie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji