Zapolskiej nic się nie stało
Od daty lwowskiej premiery "Panny Maliczewskiej" (1910 r.) rzeczywistość społeczna zmieniła się nie do poznania, ale niektóre zjawiska są ponadczasowe: typy ludzkie, podwójna moralność, pieniądz determinujący świadomość, groteskowa śmieszność większości działań charytatywnych, rozbieżności między porywami serca a rozsądkiem...
Ta sztuka nie jest oczywistym arcydziełem (jak np. "Moralność pani Dulskiej"), ale swoje walory sceniczne zachowała. Postaci są wnikliwie podpatrzone, dialogi świetnie napisane, dowcipy przednie, a całość dobrze skonstruowana.
Za czasów autorki ta naturalistyczna satyra społeczna z oskarżającą tezą drażniła wiele osób. Teraz oglądamy to przede wszystkim jako realistyczny obrazek z początku wieku. Dobrze się stało, że nie spróbowano tej pożółkłej fotografii na siłę uwspółcześnić.
Dość beznadziejna historia dziewiętnastoletniej adeptki teatralnej, pochodzącej z nizin społecznych, ale marzącej o karierze zapewniającej większe pieniądze - nosi cechy pożytecznej lektury obowiązkowej, dotyczącej dziejów naszego społeczeństwa i dramaturgii.
Zgodnie z ruchem tekstu, reżyser i wykonawcy zachowują trafną równowagę między komediową groteską a pokusami sentymentalnego naturalizmu. Ten rodzaj teatru zasadza się na solidnym, tradycyjnym aktorstwie. Artyści Teatru Polskiego dobrze sobie z tym poradzili.
Wszyscy grają w tej samej stylistyce, z pewnym dystansem. Postać tytułową z gustem i talentem kreuje Ewa Domańska. Jest ładną i sympatyczną, choć niezbyt mądrą dziewczyną, która w dalszym życiu raczej sobie nie poradzi.
Świetny jest Jan Tesarz, niby dostojny mieszczuch, który z panny Maliczewskiej uczynił sobie utrzymankę. Od tej postaci wieje na przemian grozą i karykaturalną śmiesznością. W stosunku do pozostałych wykonawców, pewność i siła aktorskiego rzemiosła jest u Tesarza największa.
Najmarniej wypadła grupka licealnych młodzieńców usiłujących śpiewać przy gitarze schillerowsko-młodopolskie piosenki. To trzeba z muzycznym korepetytorem jeszcze poćwiczyć! Na razie uszy bolą.
Scenografia rodem z tradycyjnego, przedwojennego teatru, była poprawna. Reżyseria - klarowna, bez potknięć i udziwnień. Całość ma wiele wdzięku i nieskazitelne tempo. {#au#163}Zapolskiej{/#} nic się nie stało.