Artykuły

Warszawa. Janda burzy i kurzy

Mieszkańcy kamienicy, przy której Krystyna Janda buduje teatr, mają dość remontu. W obronie aktorki wystąpił burmistrz Śródmieścia.

- Budowlańcy zatruwają nam życie, a pani Janda przymyka na to oko - denerwuje się Piotr Smenda z ul. Marszałkowskiej.

- Nie ma budowy, która odbywa się w ciszy i bez brudu. No, na litość boską! - ripostuje aktorka.

Krystyna Janda buduje teatr w dawnym kinie Polonia przy pl. Konstytucji. Po likwidacji Polonii działało tu kino porno, które splajtowało. W lutym 2005 roku obiekt kupiła Fundacja Krystyny Jandy na rzecz Kultury, płacąc ok. 1,5 mln zł. Aktorka zainwestowała w niego prywatne pieniądze, m.in. sprzedając dom. Duża scena jest placem budowy. Działa mała.

Remont zaczął się zeszłej wiosny. Przez całe lato budowlańcy wiercili dziury, burzyli ściany, zbijali sufit. Na podwórku pracowała betoniarka, obok stały kontenery z gruzem. Jednak według mieszkańców 108 lokali najbardziej uciążliwy był brud. - Gdy budowlańcy wrzucali gruz do kontenerów, kurz na podwórku-studni podnosił się na kilkadziesiąt metrów. Prosiliśmy, by polewać go wodą, ale prośby ignorowano - mówi Mirosław Stanis.

Lokatorzy twierdzą, że bałagan na podwórku to kwestia niedopatrzenia i zwykłej złośliwości.

- No bo jak inaczej tłumaczyć postawienie szlifierki do kafelków między dwoma samochodami? Brud w autach był nie opisania! -mówi Piotr Smenda.

Krystyna Janda wyjaśnia, że o większych utrudnieniach uprzedzała mieszkańców. -Już nie mogę mówić na ten temat, bo mnie ogarnia pusty śmiech. Co ja mogę jeszcze zrobić? - pyta aktorka. - Nie chcę walczyć ze wspólnotą, bo żadnej ze stron się to nie opłaca. Poza tym przedmiotem przepychanek w rezultacie byłaby publiczność.

Konflikt odżył w piątek. Pretekstem były miejsca parkingowe. Ochroniarz nie wpuścił na podwórko hydraulika, który miał zamontować rury w teatrze.

Powód? Nie miał przepustki, które na własną rękę wprowadzili mieszkańcy. - Starałam się być miła i grzeczna, przepraszać, że w ogóle żyję, ale nie może być tak, że nie mogą wjeżdżać robotnicy! - denerwuje się Janda.

Przepustki uniemożliwiają też wejście do teatru widzom.

- Widziała pani teatr, do którego dzwoni się w bramie? Tak się wchodzi do klubu zamkniętego, a nie do teatru! Jak ludzie opowiadają mi, jak weszli, to ich podziwiam, że w ogóle się dostali - kpi Janda.

W sprawie interweniował burmistrz. Według Artura Brodowskiego przepustki są nielegalne.

- Jeśli mieszkańcy nadal będą utrudniać wjazd pani Jandzie, ja wprowadzę przepustki na podwórko, które należy do miasta - grozi burmistrz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji