Artykuły

Graj, Cyganie, graj

"Hrabina Marica" Emmericha Kalmana w reż. Pawła Aignera w Operze Krakowskiej w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Operetka bez temperamentu i wdzięku to nie operetka. W "Hrabinie Maricy" temperamentem wykazuje się głównie muzyka, natomiast reszta niekoniecznie.

Dawno temu, kiedy przy ul. Lubicz 49 stała jeszcze prawdziwa ujeżdżalnia zaadaptowana na salę teatralną, operetki grano tam codziennie. Dekoracje i kostiumy, a także aktorstwo były tak archaiczne, że można się było poczuć jak w teatralnym muzeum. Tyle że żywym.

Oglądanie operetek na Lubicz było dużym przeżyciem - takich zestawień kolorystycznych, takich biednych, ale udających blichtr dekoracji, loków, piór i falbanek, a także drewnianych deklamacji z zawieszaniem głosu na puentę nie widywało się i nie słyszało w innych teatrach. Poza dość perwersyjnymi doznaniami estetycznymi miało się jednak przyjemność ze słuchania muzyki - operetka bowiem zawsze jakoś wyjdzie na swoje, porwie tęskną lub ognistą melodią, zręcznym muzycznym dialogiem, temperamentnym albo lirycznym tańcem.

O współczesnej singielce

Od kiedy przy Lubicz wybudowano nowy gmach opery, operetka została usunięta w cień. Przy okazji premiery "Hrabiny Maricy" zastanawiano się, czy nie jest to gatunek zbyt staroświecki na dzisiejsze czasy. Reżyser Paweł Aigner próbował przekonywać, że to dzieło o współczesnej singielce bojącej się miłości, wspominał też Gombrowicza i jego miłość do operetki. Wszystko wskazywało na to, że dostaniemy spektakl jakoś odwołujący się do współczesnej wrażliwości, a może też nie tak naiwny jak dawne produkcje krakowskie.

Reżyserskie ambicje stworzenia widowiska świadomego swej formy i bawiącego się nią są, owszem, widoczne, ale zatrzymują się na poziomie pojedynczych dowcipów. Co z tego, że Katarzyna Oleś-Blacha jako cygańska wróżka Mina zabawnie ogrywa gwiazdorski kabotynizm tej postaci (no i świetnie wykonuje karkołomne arie), że w drugim akcie wszyscy kilkakrotnie zastygają, by główny bohater mógł wyśpiewać swoje uczucia?

Te zabiegi toną w niezbyt czytelnie prowadzonej narracji i kiepskim aktorstwie. Bo, niestety, w operetce trzeba nie tylko śpiewać i tańczyć, ale też mówić i grać. Długie sceny mówione są po prostu nudne, śpiewacy nie potrafią ze sobą rozmawiać, stroją miny i monotonnie wypowiadają kwestie, nieprzekonująco udając miłość, zazdrość i inne występujące w "Hrabinie Maricy" uczucia. A już najgorzej jest, gdy próbują wykrzesać szampańską zabawę.

Z uczuciami też nie najlepiej

Michał Kutnik (nabzdyczony książę Populescu, cierpiący na rozdwojenie jaźni) i Adam Sobierajski (Koloman Żupan, niezdarny zalotnik Maricy) usiłują szerokim gestem, trzaskaniem obcasami i szastaniem się po scenie udowodnić, że są wybornymi postaciami komediowymi, ale marnie im to wychodzi. Pod tym względem "Marica" niewiele się różni od przedstawień sprzed kilku dekad.

Z uczuciami też nie jest najlepiej. Między główną parą - Maricą (Wioletta Chodowicz) i Tassilem (Janusz Ratajczak) - nie iskrzy, choć przecież komplikacje uczuciowe są głównym tematem tej operetki. Zubożały hrabia pracuje incognito jako rządca w majątku bogatej i uroczej hrabiny, która nie wierzy w miłość, bo podejrzewa wszystkich zalotników o interesowność. Mamy więc miłość z przeszkodami, tajemnicę, wahania, nieporozumienia, trochę farsy - ale raczej w sferze domysłów, bo postaci ożywają dopiero wtedy, gdy zaczynają śpiewać.

Z kolei wtedy trudno je zrozumieć, choć śpiewają po polsku (przydałyby się napisy). Ale muzyka wyraziście podpowiada, co czują, więc nie narzekajmy. "Hrabina Marica" może jest staroświecka, ale muzyka Kalmana trzyma się zdrowo, nie tylko te największe szlagiery, czyli aria Tassila "Graj, Cyganie" czy duet "Ach, jedź do Varażdin".

Nieco szaleństwa i humoru

Jedyną postacią graną z temperamentem i wyczuciem konwencji jest księżna Cudenstein, bogata ciotka Tassila. Dzięki Bożenie Zawiślak-Dolny pojawia się na scenie nieco szaleństwa i humoru, może niewyszukanego, ale skutecznego. Tyle że księżna zjawia się dopiero na końcu, by wesprzeć siostrzeńca, a także - jak się okazuje - wlokący się niemiłosiernie spektakl.

Opera Krakowska. Emmerich Kalman, "Hrabina Marica", reżyseria: Paweł Aigner, kierownictwo muzyczne: Tomasz Tokarczyk, kostiumy: Zofia de Ines, scenografia: Ryszard Melliwa, choreografia: Jarosław Staniek, przygotowanie chóru: Jacek Mentel, reżyseria światła: Dariusz Pawelec. Premiera 24 lutego 2017.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji