Artykuły

Mózg, biologia, osobowość, pamięć, życie

"Ten drugi dom" Sharra White'a w reż. Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Juliana, główna bohaterka dramatu Sharra White'a, to "obdarzona charyzmą uczona", atrakcyjna kobieta po pięćdziesiątce, do tego - jak pisze sam autor - "błyskotliwie inteligentna". Jest to jak się okazuje w trakcie rozwoju akcji jej bardzo mocna strona, ogromny potencjał, który poza dobrodziejstwem staje się też balastem trudnym do pokonania. Agnieszka Wosińska znakomicie wygrywa wszystkie niuanse swojej postaci i to za jej przyczyną "Ten drugi dom" może dla niejednego być fascynującym studium postępującej demencji. Niestety, inscenizacyjnie przedstawienie jest dość rozchybotane, momentami chaotyczne w dynamice ruchu scenicznego, posiada wiele miejsc sytuacyjnie niedookreślonych, czysto zewnętrznych, również w poprowadzeniu pozostałych aktorów, szczególnie Sławomira Grzymkowskiego i Agaty Wątróbskiej, może budzić spory niedosyt. Bo rola Mężczyzny granego gościnnie przez Tomasza Borowskiego jest już tylko czystym ozdobnikiem.

Agnieszka Lipiec-Wróblewska wyszła od ciekawego pomysłu inscenizacyjno-przestrzennego, który jednak w trakcie trwania widowiska rozmywa się i gubi w mało konsekwentnie realizowanej estetyce, którą rozbijają działania służące zaledwie zdynamizowaniu narracji, a nie pogłębieniu dramatu bohaterki, która stwarza sobie kolejne iluzje rzeczywistości. Pojawienie się na scenie Agnieszki Wosińskiej jest doprawdy zjawiskowe, wprost trudno oderwać od niej oczy, kiedy mówi: "Moje nowe życie sprawiało mi wielką przyjemność, tyle że jego atrakcyjność nieco już przyblakła". Aktorska intensywność w opowiadaniu o wykładzie, podczas którego Juliana odnajduje na sali nie dającą jej spokoju kobietę w żółtym bikini, nieznajomą, którą zacznie traktować jak swoją córkę, o telefonach do niej i jej męża, o małżeństwie, którego nigdy nie było, jest naprawdę imponująca. Zagadkowości całej sytuacji, ujawniającej mechanizmy ludzkiego mózgu, a także świadomości, pamięci i emocji, towarzyszy nam od początku chęć dotarcia do tajemnic związanych z naszym umysłem. Tym bardziej że mówi się w dramacie amerykańskiego dramaturga również o biochemicznych narzędziach funkcjonowania układu nerwowego. A to dlatego, że bohaterka Wosińskiej w życiu zawodowym zaangażowana jest w promowanie i analizę farmaceutyków mających służyć do spowalniania procesów demencji. To obok problematyki dotykającej oddziaływania mózgu i biologii na naszą osobowość, indywidualność i wewnętrzne ja ciekawy wątek jaki zaznacza autor "Achillesa w Sparcie" w swoim dramacie. Dramacie, który nie nazywa wszystkich rzeczy wprost, bo też ich nazwać do końca z racji stanu wiedzy na ten temat nie może. Owe niedopowiedzenia, dające możliwość niezależnej interpretacji, zawiodły jednak Agnieszkę Lipiec-Wróblewską na manowce inscenizacyjnych znaków i sytuacyjnych rozwiązań, które nie potęgują tego, co mogłoby się wydarzać również między słowami i co partyturę nieoczywistych relacji podniosłoby na pułap wyższy niż sama próba zdiagnozowania przypadku chorobowego. A tak zatrzymujemy się tylko na poziomie schorzenia wywołującego halucynacje i perturbacje psychotyczne, brak zrównoważenia emocjonalnego czy niedobór pamięci. Brakuje w tym wszystkim położenia większego nacisku, czy też może innego sposobu eksponowania tych działań, na rozpaczliwe usiłowania Juliany mające służyć do odtworzenia rzeczywistości umysłowej, która uległa rozpadowi. Można było to na pewno ciekawiej wyeksponować w relacjach z najbliższymi, czyli z mężem i z córką. Tymczasem odnosi się wrażenie, że zarówno Laurel, jak i Ian, czują się na scenie zagubieni, jakby nie do końca pewni zadań, które im postawiono. Zabrakło też w moim odczuciu wykorzystania dającego duże możliwości interpretacyjno-przestrzenne motywu "drugiego domu", który powraca do znajomych terytoriów Juliany w kolejnych refleksach myśli i przywoływanych sytuacjach. Myślę, że reżyserka zbyt często zakłóca rytm narracji, jakby nie do końca wierzyła, że pokazanie człowieka tracącego kontrolę w procesie będącym stadium choroby z zespołem otępiennym, będzie materiałem dla widza wystarczająco atrakcyjnym. Szkoda, bo burzy to niekiedy konstrukcję głównej postaci i przeszkadza Agnieszce Wosińskiej w skoncentrowaniu się na tym, co w bohaterce najbardziej poruszające, myślę tu o wciąż podejmowanych przez nią próbach "wyparcia", mających zniwelować lęk czy też poczucie winy. Sharr White tak zakomponował swój dramat, że niekiedy sami nie wiemy, czy jesteśmy w realnym świecie protagonistki, czy też razem z nią fantazjujemy. Dlatego dopowiadanie niedomówień, potęgowanie dwuznaczności czy też niepewności, które immanentnie tkwią w tekście, wydaje się w kontekście tego dramatu niepotrzebnym naddatkiem.

Myślę, że ze względu na intrygujący temat, i wciąż jeszcze do końca nie wyjaśnione problemy związane z pracą naszego mózgu, spektakl będzie się cieszył powodzeniem. Choć bez wątpienia szkoda, że na bazie znakomitego tekstu powstało przedstawienie tylko przyzwoite. Ale wynagradza nam to wrażenie naprawdę bardzo dobra rola Agnieszki Wosińskiej. Dla niej naprawdę warto ten spektakl zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji