Artykuły

Nadkomplety na Emigrantach

Dużym powodzeniem cieszyły się dwa przedstawienia "Emigran­tów" Sławomira Mrożka, w reżyse­rii Jana Błeszyńskiego, a w wyko­naniu Cezarego Pazury i Olafa Lubaszenki. Widownia, głównie mło­da, stawiła się tłumnie w Teatrze Współczesnym, aby zobaczyć swo­ich idoli, którzy po spektaklu cier­pliwie podpisywali zdjęcia i kartki papieru podsunięte im przez miło­śniczki ich talentu.

"Głos": Jak znosisz te blaski i cienie sławy - zapytałam Cezarego Pazurę.

Cezary Pazura: Coraz gorzej, bo jestem coraz starszy. Jakoś jednak sobie radzę, bo nie ukrywam, że popularność jest też przyjemna.

"Głos": Nie zauważyłam jednak aby sława uderzyła ci do głowy?

C.P: Miło mi to słyszeć, bo niektórzy koledzy mówią inaczej. Muszę jednak przyznać, że trzeba ogromnej odporności, aby nie poddać się temu wszystkiemu co sławie towarzyszy i nie stracić kontaktu z rzeczywistością. Teraz kiedy wiem ile to wymaga wysiłku i jak wiele można w życiu przez popularność stracić, to czasami zastanawiam się czy bilans wyjdzie mi na zero.

"Głos": Co skłoniło tak popularnego aktora do zagrania w niewielkim przedstawieniu i do tego w Teatrze im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie?

C.P.: Zadecydowała o tym propozycja jaką złożył mi mój przyjaciel Olaf Lubaszenko i to że mi się ta propozycja spodobała. Poza tym uważam, że znacznie przyjemniej jest grać z przyjaciółmi niż z wrogami.

Olaf Lubaszenko: Po tych spektaklach, które już zagraliśmy wiadomo, że to Czarek jest gwiazdą. To jego publiczność kocha i wszyscy czekają oraz przychodzą na niego. Ja więc staram się nie przeszkadzać i uzupełniać. Tekst sztuki jest zresztą tak skonstruowany, że role się uzupełniają. Jestem naprawdę szczęśliwy, że mogę grać właśnie z Czarkiem.

"Głos": Czy jednak tekst sztuki jest nadal aktualny?

O.L.: Wyznam teraz szczerze, bo nikt nas nie słyszał, że ja wcześniej nie widziałem "Emigrantów". Dlatego być może byłem na tyle bezczelny, żeby podjąć to ryzyko. Nie wiem więc jak kiedyś publiczność reagowała. Zapewne inaczej, ponieważ te same słowa w różnych okolicznościach znaczą zupełnie co innego. A okoliczności niewątpliwie uległy radykalnej zmianie. Zrobiliśmy więc ten spektakl, i tak wyreżyserował go Jan Błeszyński; tak jak my go rozumiemy teraz. Mówimy w nim w swoim imieniu. Po to aby nie kłamać. Czy nam to się udało - nie wiem. Tylko publiczność może wydać taki werdykt. W domu mnie nauczono, że to co ona sądzi jest najważniejsze.

"Głos": Jakie macie wakacyjne plany?

C.P.: Jedziemy z Olafem w Bory Tucholskie aby napisać książkę, która wstrząśnie przemysłem rozrywkowym. Mamy w zanadrzu wiele sensacyjnych wieści.

"Głos": A filmy?

C.P.: Mam kilka propozycji od Juliusza Machulskiego czy Władysława Pasikowskiego, ale na razie nikt nie otrzymał pieniędzy na film. Nie zostały one rozdzielone, bo na górze mają widać ważniejsze sprawy niż filmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji