Pytania
25 czerwca, premierą "Zabawy - Na pełnym morzu" według jednoaktówek Sławomira Mrożka, Tarnowski Teatr im. L. Solskiego zakończył obecny teatralny sezon. Spektakl, w reżyserii Stanisława Świdra, scenografii współpracującej z nim Krystyny Kuziemskiej, opracowaniu muzycznym Pawła Banasika, był kolejną próbą rozliczenia z "Polaków portretem własnym". Stanisław Świder przyzwyczaił do grzebania w brudach małych polskich mieszkań ("Drugi pokój"), do odgrzebywania zaprószonej przeszłości ("Zemsta"), do przyglądania się i analizowania człowieczego "hic et nunc" ("Czekając na Godota"). Tym razem punktem wyjścia stały się dwa dramaty-jednoaktówki Sławomira Mrożka - "Zabawa" (1962) oraz "Na pełnym morzu" (1961).
MROŻEK
Urodzony w 1930 roku w Borzęcinie, dramatopisarz, prozaik, satyryk. Mieszkał w Paryżu, USA, Niemczech, Meksyku, a w roku 1996 wrócił do Polski i zamieszkał w Krakowie. Od 1994 r. publikuje stale rysunki, a od 1997 także felietony w "Gazecie Wyborczej". Prawdopodobnie najczęściej grywany w kraju i zagranicą polski dramaturg współczesny, w Polsce przez wiele lat jeden z najpoczytniejszych, obok Stanisława Lema, rodzimych prozaików. Jego twórczość jest przekładana na kilkanaście języków i w tychże językach interpretowana.
W większości swoich dramatów pokazywał świat zniewolenia i konformizmu, systematycznie przeprowadzał demontaż narodowych mitów, łączył politykę z egzystencją. Ostatnie sztuki - "Wielebni", "Piękny widok" nie mają niestety mrożkowej siły demontażu, a stają się jedynie pustymi wywodami, skeczami-pomysłami, przestającymi dotyczyć spraw ważnych. Jakby Mrożek przestał kłuć, parzyć, szczypać i otwierać oczy. Jakby pisanie bez pewnego podtekstu i dna, zaczynało być miałkie i banalne. Choć, jak pokazują przykłady realizacji jego "starych" tekstów (choćby "Krawiec" w Teatrze Telewizji w reżyserii Michała Kwiecińskiego, ze znakomitą główną rolą Andrzeja Seweryna), Mrożek pozbawiony ideologii jest wciąż boleśnie aktualny i bliski temu, co wokół i w środku.
W tym roku Festiwal Kraków 2000 (i nie tylko, oczywiście) obchodzi 70-te urodziny Sławomira Mrożka. Tarnowska "Zabawa - Na pełnym morzu" "jedzie" do Krakowa 29 czerwca, gdzie zostanie pokazana (w ramach urodzin dramaturga) w Teatrze Buckleina.
ŚWIDER
W Tarnowie zaczęło się wszystko jakby... od Mrożka, bo z "Tangiem" ze szczecińskiego teatru Stanisław Świder zawitał podczas komediowej Talii w 1997 roku. Później konkurs, dyrektorowanie i pierwsza (choć jeszcze nie swoja) premiera, którą był "Garbus" Mrożka w reżyserii Pawła Szumca. Pamiętam, jak po premierze na Małej Scenie odbyło się krótkie spotkanie-rozmowa-dyskusja. Stanisław Świder rozpoczął wtedy "badanie" terenu, mentalności, sposobu patrzenia i rozumowania w skali mikro i makro tarnowskiej publiczności, mieszkańców, potencjalnych "teatralnych przyjaciół i sympatyków".
Dowiedział się czegoś? Być może, choć pewnie był to jedynie krótki prolog, czy wprowadzenie. On jeszcze nieznany, nie rozpoznawany, nie-swój. Po drugiej stronie oni, swoi, znani, rozpoznawani. Zaczyna dochodzić do wymiany zdań, porozumiewania się, spięć.
"Moralność pani Dulskiej" G. Zapolskiej, opieka nad "Stedem" w oparciu o twórczość E. Stachury, "Drugi pokój" wg tekstu słuchowiska Zb. Herberta, "Zemsta" hrabiego Fredry, wreszcie "Czekając na Godota" S. Becketta - to własne prace, które układają się w pewien nienazywalny jeszcze, ale potencjalny schemat. Po pierwsze - pewna procesualna kameralizacja, skłonność do intymnych zbliżeń. Wielkie inscenizacje zostają zastąpione przez maleńkie pudełko-klitkę wypełniane dwoma, trzema, czterema osobami, krótkimi rozmowami, odruchami, strzępami bliskości i porozumienia. Kameralizacja powoduje większe grzebanie się w brudach, pocie, krwi, namiętnościach, marzeniach, potrzebach, instynktach czy jak to tam inaczej nazwać.
Bo wtedy zostaje, oglądany z bliska, nagi człowiek - ja, ty, ona, on. Ze swoimi problemami, oczekiwaniami, popędem, nieukierunkowaną na wieczność, ale przede wszystkim na teraz potrzebą bycia, życia, przeżycia. Człowiek czasem od pasa w dół, czasem od pasa w górę. Ale zawsze człowiek, choć zwierzęcy, zły, czy podły.
ZABAWA - NA PEŁNYM MORZU
W najnowszej premierze Świder połączył dwa dramaty Mrożka. Pozwala na to niewątpliwie ich struktura - trójpostaciowa męska obsada ("Zabawa" - trzej parobkowie B, N i S; "Na pełnym morzu" - Gruby, Mały, Średni), zbliżenie i mikroskala, po części temat i problem, "sprawa", jak to mawia Stanisław Świder. Troje ludzi zderzonych z pewną trudną rzeczywistością, wrzuconych w pewną przestrzeń. W jednym wypadku jest to jakaś zamknięta sala (impreza, zabawa, wesele), w drugim otwarte morze (łódka, łajba, tratwa). Coś się stało, coś się dzieje, coś trzeba postanowić-zrobić.
Z tymi pytaniami zmierzyli się reżyser, scenograf i aktorzy (Jan Mancewicz, Marcin Popczyński, Przemysław Sejmicki). Zmierzyli się i ciągle pewnie mierzą, bo dopełnianie zarysowanego gdzieś w głowach schematu i zarysu trwa jeszcze długo po premierze, bo jak to zwykle bywa, Stanisław Świder ciągle dogląda swoje spektakle-dzieci, przygląda się, czy czegoś tam przypadkiem brakuje, czy czegoś jest za dużo, analizuje.
Czy Mrożek ukłuł, jak Beckett? O tym już za tydzień.