Artykuły

Syn nauczył mnie dojrzałości

O ojcostwie - rozmowa z JANEM PESZKIEM, aktorem, ojcem Błażeja i Marii, oraz BŁAŻEJEM PESZKIEM, aktorem, ojcem 8-letniej Zosi. - Pogodziłem się z tym, że jestem porównywany do ojca. Ale każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony jestem obserwowany jako syn, a z drugiej - bez tego nazwiska byłbym niezauważony.

Nie tylko w życiu, ale i na scenie gracie rolę rodzica i syna. Rodzica, bo pan Jan, który grał wielu ojców, tym razem, w "Matce" Witkacego, wcielił się w rolę matki. Łatwiej jest grać ojca, czy nim być?

Jan Peszek: Być ojcem jest o wiele trudniej. To nie przelewki. Stawka jest wysoka. Często błędy, które się popełnia, są nieodwracalne. W teatrze aktor nie bierze odpowiedzialności za czyny swojej postaci Nawet w najbardziej toksycznych związkach, które gramy, jak wspomniana matka i syn, my tylko prezentujemy ich postawy, ich relacje i konflikty.

A jednak podczas prób ujawniły się wasze prawdziwe, ojca i syna, emocje, jakieś zaszłości...

J. P.: Przypomnieliśmy sobie różnego rodzaju napięcia między nami, jakie się w ciągu życia pojawiły, a które są naturalne w relacji ojciec - syn. Aktor, grając jakąś rolę, zawsze odwołuje się do własnej emocjonalności, do własnych doświadczeń.

Błażej Peszek: Z perspektywy czasu te wspomnienia mogą być uznane za pozytywne, nawet za zabawne. W czasie spektaklu często mam wrażenie, że jeszcze moment i zaczniemy mrugać do siebie okiem: pamiętasz, jak to było, po co, dlaczego, a może było warto itd.? To staje się wręcz rodzajem przewietrzania mózgu.

J. P.: I przewietrzenia własnych emocji. Sądzę, że - chętnie usłyszę, co Błażej o tym myśli - ten rodzaj napięć mamy za sobą. Po trzydziestu paru latach mojego ojcowania Błażejowi uzyskaliśmy status przyjaciół, ludzi, którzy mogą na siebie liczyć, mają do siebie zaufanie.

B. P.: Nasze relacje zawsze, jak sięgam pamięcią, nie kształtowały się na poziomie starszy - młodszy, bardziej doświadczony - mniej doświadczony. Ojciec zawsze traktował mnie bardzo poważnie, jak partnera.

J. P.: Nigdy zresztą nie miałem poczucia, że skoro to jest mój syn, a ja jestem ojcem, z tej relacji wynikają pewne nakazy albo prawa.

Mam uwierzyć, ze pan Błażej nie miał okresu buntu, krytyki wobec ojca?

B. P.: Bywały momenty poważnych napięć, ale nigdy nie były tak poważne, jak się często zdarza w wypadku młodych ludzi. Były też rozwiązywane na zasadzie porozumienia, a nie rozkazu, nakazu. Ojciec byl despotyczny, ale - paradoksalnie - niczego nie narzucał. Ten jego despotyzm wynikał z pragnienia, by wszystko układało się dobrze, z chęci osłonięcia rodziny, ustrzeżenia dzieci przed złymi wyborami, choć nigdy tych wyborów nie narzucał.

J. P.: Dla mnie fundamentalnym przeżyciem była śmierć mojego ojca. Ojciec był bardzo kategoryczny, ortodoksyjny w swoich wszystkich zachowaniach, nieznoszący sprzeciwu. To pozamykało wiele furtek między nami.

Nie mieliście kontaktu ze sobą?

J. R: Nasze relacje nie były aż tak złe. Kolizja z moim ojcem polegała na tym, że on mi wszystko mówił kategorycznie: jako ojciec ci mówię. Dlatego nigdy nie doszło do jakiejś czułości między nami. Ojciec dawał sygnały takich potrzeb, a ja - także dlatego, że nie rozumiałem relacji w małżeństwie moich rodziców - byłem dla mego nietolerancyjny. I nigdy sobie tego nie daruję. To jest coś niewyobrażalnego, kiedy człowiek przyjeżdża na pogrzeb ojca i stwierdza, że na wszystko jest za późno. Ten moment otworzył mi oczy. Pomógł zrozumieć, jakie błędy mogę popełnić wobec własnego dziecka. Uświadomiłem sobie, że muszę być otwarty na to wszystko, co robi mój syn, a z czym ja się nie zgadzam, ponieważ to on może mieć rację. Nie akceptowałem pewnych zachowań ojca, myśląc, że to ja mam rację. A tymczasem ta racja była w zupełnie innym miejscu, może pośrodku, ale ja nigdy nie dopuściłem do tego, żebyśmy się spotkali gdzieś pośrodku.

Było coś, za co pan go cenił, co od niego przejął?

J. P.: Podziwiałem go za to, że był wierny sobie. Miał kręgosłup moralny i starał się go nie łamać. Z domu wyniosłem pewien system wartości, umiejętność odróżniania dobra od zła, prawości od nieprawości, wartości od ich braku. Muszę powiedzieć, że moje siostry - a było nas sześcioro rodzeństwa - były bardzo simie związane z ojcem, ja z bratem zbuntowani wobec mego, ale w sumie nasza rodzina była przykładem podziału ról. Matka zajmowała się domem, ojciec był wziętym dentystą - siedział całe dnie w gabinecie, niedostępny emocjonalnie.

Podkreśla pan czasem, że Błażej był dojrzalszy od pana. Jak to rozumieć?

J. P.: Przez całe życie mówiłem w wywiadach, że na pierwszym miejscu w życiu mężczyzny jest praca, dopiero potem rodzina. A on mi udowodnił rzecz inną, do której sam dojrzałem dopiero niedawno: najważniejsza jest rodzina. Zrozumiałem, ile wycierpiała moja żona, jak bardzo moje dzieci musiały odczuwać brak mnie w domu, bo dla mnie była tylko praca, praca, praca. To było strasznie egocentryczne, choć nieświadome.

B. P.: A ja myślę, że tę dojrzałość też zawdzięczam ojcu. Wydaje mi się, że podstawowe cechy czy fundament, który pozwala człowiekowi funkcjonować w świecie i zachować twarz, mam dzięki rodzicom.

Odczuwał pan kiedyś brak ojca?

J. R: Nie, bo kiedy ojciec był, to był dla nas. Myślę, że bardziej bym odczuwał jego brak wtedy, gdyby był obecny fizycznie, ale nieobecny emocjonalnie. On natomiast, kiedy już był w domu, spędzał z nami ten czas bardzo intensywnie. Moja mama, oczywiście, też w tym bardzo pomogła, bo poświęciła się domowi, rodzime.

Ile pan czasu spędza ze swoją córką?

B. P.: Niestety, mało. Chciałbym więcej, ale dużo pracuję. Zosia jest głównie z mamą, też aktorką. Żona w tej chwili mniej pracuje, bo nie ma stałego etatu. Może zajmować się córką.

A kiedy już jest pan z córką, jak spędzacie czas?

B. P.: Kiedy przychodzę do domu, ona wręcz wpada na mnie i opowiada mi całą historią minionego dnia. Dzieje się wtedy wszystko na raz: wspólne rysowanie, lepienie z plasteliny, wycinanki. Są opowieści o ćwiczeniach, o treningach. Jest bardzo stęskniona za mną.

Czym dla panów jest ojcostwo?

B. P.: Dla mnie jest cudowną sprawą, dla której warto żyć. Na początku trudno się było pozbierać i zorganizować. Pojawia się taki dziwny stwór, który zabiera połowę czasu w ciągu dnia i pół nocy. Człowiek, przyzwyczajony do innego trybu życia, nie wie, co począć. Bardzo szybko się jednak do tego przywyka i staje się to bardzo przyjemne, wręcz cudowne. W tej chwili Zośka to już "dojrzała" kobieta. Jest bardzo fajna i pozytywna, świetnie się dogadujemy. Ojcostwo oznacza też ogromną odpowiedzialność. Mam przecież ogromny wpływ na dziecko. Wiem, że muszę uważać, by jej nie skrzywdzić.

J. P.: Ja długo nie czułem tej ojcowskiej odpowiedzialności. Uciekałem od tego, raczej starałem się coś przekazać synowi jak kumplowi, partnerowi. Jako ojciec popełniłem niewybaczalne błędy, podyktowane moim zaślepieniem. Na przykład za wszelką cenę chciałem, żeby Błażej, kiedy był moim studentem, był lepszy niż inni. Albo żeby był lepszym aktorem ode mnie. Przez długi czas mu mówiłem, że musi bywać w środowisku, walczyć o pozycję, bo taki jest ten zawód. Dawniej byłem jego zachowaniem poirytowany. Mówiłem mu rzeczy okropne. To on mi jednak podpowiedział - mówię z całą odpowiedzialnością i bez kokieterii - że tak naprawdę ostatecznie nie kariera jest celem, tylko to, co i jak się robi. Mimo że, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, nie towarzyszą temu szczególne apanaże, wyróżnienia, powszechna akceptacja. On to rozumiał o wiele wcześniej ode mnie.

B. P.: Nieraz ojcu mówiłem, że absolutnie nie powinien mieć skrupułów z tego powodu, że mi nie dał tej siły, pewnie koniecznej w dzisiejszym świecie. Bo jeśli ten zawód ma polegać na układach, na robieniu świństw i na podkładaniu się, mnie to nie interesuje. Nie sądzę, żeby moja postawa była wadą. Przeciwnie, uważam, że tak należy żyć. Że najważniejsze jest to, by żyć w zgodzie ze sobą, z honorem, by móc codziennie, stojąc przed lustrem, spojrzeć sobie w twarz. Jeżeli społeczeństwo jest zepsute albo niedoskonałe, jeżeli karierę osiąga się przez system niezbyt etycznych zachowań, czy to znaczy, że ja tak mam wychować swoją córkę? Nie!

Ma pan kompleks ojca? Dzieci sławnych ojców często żyją pod presją, że muszą być lepsze.

B. P.: Już nie mam tego problemu. Kiedyś myślałem, oczywiście, że będę lepszy. Dziś już nie patrzę w ten sposób. Muszę pracować w zgodzie z sobą. Będę inny, na pewno, i to wystarczy. Pogodziłem się z tym, że jestem porównywany do ojca. Ale każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony jestem obserwowany jako syn, a z drugiej - bez tego nazwiska byłbym niezauważony. Nazwisko jest bardzo pomocne, chociażby dlatego, że nie jestem anonimowy.

Inaczej wychowuje się syna niż córkę?

J. P.: Zupełnie. Myślę, że fundamentalne znaczenie ma walka płci. Od syna więcej się wymaga. Ojciec chce powielić w synu własne wzorce, zobaczyć w nim własne odbicie. W córce z natury płci tego nie znajdzie. Mężczyzna widzi w córce jakby bardziej kobietę niż we własnej żonie. Ponieważ jest zwolniony całkowicie z relacji erotycznych, z wyjątkiem oczywiście sytuacji patologicznych, patrzy na nią jak na kobietę idealną. Związek ojca z córką jest oparty na jakiejś platonicznej miłości. Dlatego ojciec ma większą dla niej tolerancję i więcej jej wybacza. Moja synowa, Kasia, parokrotnie mi mówiła: nigdy Błażeja nie pochwalisz. Córce mówisz tyle serdecznych słów, a od niego tylko wymagasz. Dzisiaj to już rozumiem, ale z perspektywy wielu doświadczeń. Najprawdopodobniej Błażej musiał przejść przez piekło z powodu mojej znacznie większej tolerancji wobec córki i większych wymagań w stosunku do syna.

B. R: Myślę, że rodzeństwo zawsze konkuruje ze sobą o względy rodziców. Dla mnie to było zawsze oczywiste, że każde dziecko chce być tym lepszym. Słuchając ojca, zaczynam lepiej to rozumieć, bo kiedyś tego tak nie widziałem.

Od ośmiu lat, kiedy syn stał się ojcem, łączy panów wspólne doświadczenie ojcostwa. Jak ono wpływa na wasze relacje?

J. P.: W momencie urodzenia wnuczki uwolniłem się od wszystkich stresów, dotyczących relacji ojciec - syn. Muszę też powiedzieć o paradoksalnym odczuciu, którym Błażej może być zaskoczony: on usankcjonował się we mnie jako syn dopiero w momencie urodzenia się jego córki. Wtedy naprawdę poczułem się ojcem - fizycznie, nie psychicznie.

???

J. P.: Jakby fizycznie poczułem, że to jest przedłużenie mojej krwi. Kiedy urodził się syn, potem córka, nie miałem takiego odczucia. Po prostu miałem dzieci. Kiedy urodziła się wnuczka, silnie poczułem, że mam syna. Bo to moja krew. I teraz myślę, że zacząłem lepiej rozumieć Błażeja. Stałem się wobec niego bardziej otwarty, tolerancyjny.

B. P.: Być może był to jeszcze jeden moment, który pozwolił nam się lepiej zrozumieć. Słyszę to pierwszy raz, ale nie jestem zaskoczony. Jeśli ojciec, który jest o to jedno pokolenie dalej, tak to widzi, ufam mu, że tak jest.

Jesteście rodzinni?

B. R: 0 tak, jesteśmy bardzo rodzinną rodziną. Pielęgnujemy swoje ognisko - spotykamy się na obiadach w niedzielę, planujemy wspólne wakacje, mimo że nie zawsze nam to wychodzi. Czasem z żoną pomieszkujemy w domu rodziców. Nie stronimy od siebie, tęsknimy za sobą, razem żartujemy, wygłupiamy się, plotkujemy. A jednocześnie jesteśmy swobodni w byciu ze sobą. Tolerujemy swoje poglądy, decyzje. Jesteśmy bardzo zżytą rodziną.

J. P.: W ostatnią niedzielę byliśmy razem na obiedzie w naszej ulubionej włoskiej restauracji. Kiedy weszliśmy, syn, synowa i wnuczka już byli. Żona zauważyła: jak to miło, że na nas czekacie. A Błażej odpowiedział: tego nas przecież nauczyliście.

***

Być ojcem - rola życia

Statystyczny polski ojciec spędza ze swoim dzieckiem tylko siedem minut dziennie. To jeden z powodów, dla których drugi Narodowy Dzień Życia, obchodzony 24 marca, poświęcony jest promocji ojcostwa. 13 stycznia pisaliśmy o lubelskiej inicjatywie tato.net, która pomaga mężczyznom zagubionym w swoim rodzicielstwie. Hasło tegorocznego Narodowego Dnia Życia to "Być ojcem - rola życia".

Na zdjęciu: scena ze spektaklu 'Matka".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji