Artykuły

Artyści niepokorni i przekorni. Andrzej Seweryn i Michał Walczak o nowym odcinku Pożaru w burdelu

Co by było, gdyby spełnić sny polityków o nowej wersji historii i nakręcić wszystkie filmy Andrzeja Wajdy na nowo? Taką fantazję snują artyści Pożaru w burdelu, którzy z aktorami Teatru Polskiego wystawiają kolejny odcinek kabaretowej opowieści pt. "Ucieczka z kina Polskość". O premierze opowiadają Andrzej Seweryn i Michał Walczak.

Już po raz trzeci Pożar w burdelu przygotowuje spektakl w Teatrze Polskim. W każdym z nich występował zespół wraz z dyrektorem tej sceny Andrzejem Sewerynem. Tym razem zobaczymy aktora w kilku rolach, m.in. jako Donalda Trumpa.

Izabela Szymańska: Pamiętam, że przychodził pan na spektakle Pożaru w burdelu od pierwszego sezonu. Co zainteresowało pana w tym scenicznym serialu?

Andrzej Seweryn: Przez wiele lat nie mieszkałem w Polsce i po przyjeździe, po objęciu dyrekcji Teatru Polskiego, byłem chłonny wszystkiego, co się działo, stąd moje najróżniejsze eskapady.

Kiedy poszedłem na Chłodną, stwierdziłem, że mimo tego, co się powszechnie mówi o przepaści międzypokoleniowej, przeżyłem jakieś porozumienie z kolegami, koleżankami. I ono trwa do dzisiaj niezależnie, czy biorę udział w pracy Pożaru, czy po prostu jestem widzem.

Pomyślałem wtedy, że warto, byśmy nawiązali kontakt, który mógłby się skończyć wspólnym wieczorem kabaretowym. Teatr Polski jest miejscem najróżniejszych myśli, wersji funkcjonowania w świecie teatru, a wyobraźnia Michała Walczaka, Macieja Łubieńskiego i zespołu może zainspirować naszych aktorów, bo warto przejść przez doświadczenie improwizacji, czegoś, co nie jest do końca zafiksowane i co jest również tak radosne. Poza tym ważne jest też dla aktorów Polskiego, by zetknęli się z innymi kolegami, bo gdy pracuje się w stałym zespole, a ja to przeżyłem w Teatrze Ateneum i Comedie-Francaise, to niezależnie od naszych intencji pojawia się rutyna relacji, ekspresji artystycznej. I tak się stało, w przygotowywanie spektakli włączył się chętnie cały teatr, także nasz zespół techniczny z ogromnym zainteresowaniem i zaciekawieniem pracuje z Pożarem - peruki trzeba zrobić w tydzień, światło ustawić w dwa dni, ale wszyscy wiemy, że takie są założenia tej przygody, która trwa już trzeci rok.

Zaczęło się od "Don Juana w Warszawie".

A.S.: Kostium, który wisi na ścianie w moim gabinecie, był w nim wykorzystywany. A że ani kierownictwo Pożaru, ani Polskiego, nie było zawiedzione tą pierwszą przygodą, miała miejsce druga przygoda "Zemsta Bogów", tu też się nie zawiedliśmy, więc kontynuujemy. I ta droga jest otwarta, za rok, a to ważny rok, bo przypada stulecie Polski, niepodległość, wielkie tematy - mam nadzieję, że też się spotkamy.

Co Pożarowi dał Teatr Polski? Pamiętam, że pierwszy odcinek był wysmakowany estetycznie i wykorzystywał możliwości tej sceny.

Michał Walczak: "Don Juan w Warszawie" w Teatrze Polskim był jednym z naszych najważniejszych spektakli, pokazującym nie tylko satyryczny, ale także teatralny rozmach pożarowej wyobraźni i siłę aktorów.

Uskrzydliło nas spotkanie z mitem Teatru Polskiego. Zbudowana w ekspresowym tempie przez Arnolda Szyfmana dla ukochanej aktorki scena to materiał na broadwayowską opowieść, która idealnie pasowała do repertuaru Pożaru.

Bohaterami spektaklu były nie tylko duchy Teatru Polskiego, zagubiona w labiryncie teatru burdeltrupa, ale także dyrektor Andrzej Seweryn, kuszony przez kostium Don Juana. Zanurzając się w historii teatru, odkryliśmy jego uwodzicielską siłę, która jednoczy ludzi ponad podziałami. Zawiesza niepokoje i lęki, co szczególnie cenne w czasach nastrajających raczej niewesoło.

Najnowszy spektakl i trzecie spotkanie jest szczególne, bo inspiracją do niego stało się kino Andrzeja Wajdy, w którym grał pan Andrzej Seweryn. Filmy te są jednak poważną diagnozą na temat Polski. Jak próbowaliście ugryźć ten temat w kabarecie?

M.W.: Bardzo nas zainspirowała jego mało znana komedia z Bogumiłem Kobielą - "Przekładaniec". Wajda uosabia figurę mistrza kina i narratora polskiej historii, ale z drugiej strony artysty wsłuchanego we współczesność, poszukującego jej bohaterów. Czy postaci z Pożaru w burdelu mogłyby zostać Wajdowskimi herosami? O jakim bohaterstwie śni Polak?

Kiedy studiowałem w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Andrzeja Wajdy, ciekawiła mnie różnica między pomnikowym wizerunkiem Mistrza a żywiołową wyobraźnią, z którą polował na nowe polskie mity i bohatera - równocześnie mitycznego i zanurzonego w życiu.

Polskość rozdarta między wezwaniem do wielkości i sprzecznymi namiętnościami jest nam bardzo bliska - w burdelu artystycznym inżynierowie metra i mieszkańcy Wilanowa śnią swoje sny o potędze, wzbudzając litość, a czasem grozę. Historia zatacza koło i wiele bohaterskich i niebohaterskich mitów jest wskrzeszanych, stare postaci schodzą z ekranów, wyskakują z teczek, domagają się opowieści. Czy poradzimy sobie z uporządkowaniem narodowej pamięci, czy oddamy inicjatywę, a sami pozostajemy bezradni?

A.S.: Bardzo mnie porusza to, co mówi Michał. Myślę, że Pożar to grupa ludzi kochających. Oczywiście przyjmują maskę cynizmu, kpiarzy, natomiast jest w nich również wielka troska. Przecież mogliby zarabiać pieniądze gdzie indziej, a zajmują się np. Warszawą. Czy znamy jakiś podobny teatr? Nie tylko opowiadają o perypetiach pani prezydent, ale w ogóle o mieście. Ja z niektórych przedstawień dowiadywałem się, jaka jest historia stolicy. Nie robiliby więc przedstawienia o Wajdzie, gdyby to, co Wajda uczynił dla naszego kraju, nie było dla nich ważne. A to nie są ludzie z mojego pokolenia.

Uważam za bardzo słuszne to, co mówisz, że nikt nie ma monopolu na mity. Ja powiem ostrzej: nikt nie ma monopolu na flagę, nikt nie ma monopolu na hymn, język polski.

Kocham flagę i jak słyszę "Mazurka Dąbrowskiego", to wzruszam się tak samo jak przy "Marsyliance".

To co niezwykle szanuję w pracy Michała i grupy, ich zaangażowaniu społecznym, politycznym, obyczajowym, to to, że u nich nie ma nienawiści. I to jest dla mnie cennym przykładem postawy społecznej. Tego nam brakuje.

A o Andrzeju można gadać i gadać, ważniejsze jest to, co mówi młodsze pokolenie niż my, którzy chcielibyśmy zrobić z niego Matejkę czy Norwida polskiego kina. Był wielkim, wspaniałym twórcą, a teraz mamy oglądać jego filmy i chodzić na Pożar, żeby móc myśleć o nim.

Czy tytuł "Ucieczka z kina Polskość" można interpretować też jako odcięcie się od modelu polskości, który chce narzucić wszystkim jeden sposób postrzegania historii, jedną wersję tożsamości?

M.W.: Tytuł nawiązuje do filmu Wojciecha Marczewskiego, który mówił o buncie kina przeciw cenzurze.

My opowiadamy o niemożności wyrwania się ze świata symboli i mitów, w których żyjemy, i próbie zbudowania swojej wersji polskości przekornej wobec narzuconych dyskursów. Pożar w burdelu to anarchia wyobraźni, umiłowanie wolności, przyjaźni i miłości, czyli tradycyjne polskie wartości, wśród których szczególnie cenimy sobie romantyczne marzycielstwo.

Nasz nowy spektakl to horror pamięci narodowej, w którym zajmiemy się marzeniami władzy. Po przyjęciu przez Sejm nowej ustawy kinematograficznej z połączenia PISF, TVN, HBO, TVP, Aksonu, ATM i Polsatu powstaje Narodowa Wytwórnia Filmowa United Clowns. Pod dowództwem prof. Maxa Hardkora wytwórnia nakręci na nowo dzieła Andrzeja Wajdy, aby zawładnąć podświadomością Polaków. Czy centralne sterowanie narodową wyobraźnią jest możliwe?

***

"UCIECZKA Z KINA POLSKOŚĆ" W TEATRZE POLSKIM

Premiera: 25 lutego, godz. 20, kolejne spektakle 26 i 28 lutego oraz 1 i 2 marca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji