Artykuły

Grać trzeba z Ryszardą Hanin rozmawia Krystyna Gucewicz

O dziewiętnastej w "Drama­tycznym", o dwudziestej pierwszej w Prezentacjach, bywa, że i w Sta­rej Prochowni, świetne - rola za rolą. Czy żyje Pani tylko sztuka?

- Czy ja wiem. To nie jest py­tanie, na które szybko można zna­leźć odpowiedź. Powiem: takie jest życie aktora. To okoliczności spra­wiają, że jesteśmy bardziej zajęci lub mniej... Ilość pracy w naszym zawodzie jest regulowana przez okoliczności. Bywa takie spięcie, że się gra i gra, a potem przychodzi jakiś luźniejszy okres, czas nierób­stwa.

O to Pani nie posądzam.

- No nie, na szczęście nie. Aktor to taka dziwna istota, która szale­nie lubi być przepracowana i jednocześnie skarżyć się na to. Ale biada mu, kiedy nie ma się na co skarżyć. To wspaniale, kiedy znie­nacka zaskakuje aktora ciekawa rola. I on, żeby nie wiem jak był przepracowany, nie ma odwagi jej odrzucić, bo szansa zawsze jest tyl­ko jedna.

Różnie o tym mówią. Jedni, że trzeba grać, żeby próbować wszyst­kiego, zanurzyć się w teatrze, jak w wartkiej rzece. Inni, że powinno się wybierać, selekcjonować, od­rzucać...

- Grać trzeba. My sami jesteś­my przecież instrumentem, a każda kolejna rola to ćwiczenie, takie palcówki, pozwalające gimnastyko­wać nasz organizm, nasz instru­ment. Jest też naturalnie sprawa predyspozycji, skłonności, gustów. Oczywiście aktorzy odrzucają role, kiedy im nie odpowiadają, ale za­zwyczaj wówczas dopiero, kiedy mogą sobie na to pozwolić.

Ale zawsze jest to obawa, że coś się straci bezpowrotnie, czegóż nie spróbuje, nie odkryje w sobie.

- Naturalnie, aktor często się myli w sądach o sobie. Sama tego doświadczyłam. Nie chciałam przy­jąć roli, bo wydawało mi się, że nie sprostam, że nie współbrzmi na z moimi predyspozycjami. W młodości nigdy nie grałam w ko­mediach, burleskach, sztuczkach pure-nonsens. No, może kiedyś, w czasach "Melpomeny w drelichu" - w teatrze wojskowym byłam "Ofermą-fizylierką". Ale potem ni­gdy, nie. I nagle ta propozycja. Dyrektor i reżyser tą nieustępliwi. A działo się to wszystko w teatrze macie­rzystym, gdzie aktor ma obowią­zek przyjmowania każdej roli. No i stało się. Jakże ja się wstydziłam sama siebie! Wreszcie na próbie generalnej z czystej desperacji wy­myśliłam coś, i okazało się, to to jest to. Taki był pierwszy, niechciany krok w tej dziedzinie - "Czarna komedia" w "Dramatycz­nym".

Aktor, tak jak wszyscy, nie wszystko wie o sobie samym. A co powinien wiedzieć, co cechuje współczesnego aktora? Czy posłu­szeństwo reżyserskiej ręce ozy twórcza samodzielność? Kto to jest aktor dziś?

- Przede wszystkim to jest ktoś, kto ma predyspozycja do tego za­wodu, posiadł podstawy techniki aktorskiej, która pozwala potem odnajdywać właściwą formą dla przekazywania treści. To facho­wiec. Naturalnie w jakimi sensie musi byś służebny wobec inscenizatora, tekstu, chociaż granice tego posłuszeństwa są różne w różnych formach teatru. Podstawą w tym zawodzie jest wzajemna lojalność. Bo teatr to wielka orkiestra, w któ­rej umowa artystyczna określa za­leżność między dziełem, reżyserem i solistami. Złamanie tej umowy to klęska sztuki.

A w hierarchii społecznej - jak to Państwo odbieracie? Czy wasz zawód jest poważny, trakto­wany na równi i innymi, niedoce­niony?

- Jego miejsce mierzy się po­pularnością. Naturalnie bywa ona różnej wartości i zyskujemy ją częściej dzięki telewizji a nie tea­trowi. Autorytet? Nie przypusz­czam, żeby aktorzy cieszyli się ja­kimiś szczególnymi względami w tej mierze. Jesteśmy chyba trakto­wani zwyczajnie: jako uprzyjemniacze życia.

Coraz mniej aktorów powtarza, że ten zawód to posłannictwo. Mó­wią - to rzemiosło. A przecież sprawujecie rząd dusz od dziewięt­nastej do dwudziestej pierwszej.

- To mity. Przecież aktor nigdy nie mówi w imieniu samego siebie. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Wiadomo, że sztuka; także i teatr, mają coraz mniejszy wpływ na życie, może już prawie żaden. Kie­dyś z pewnością było inaczej kie­dyś ludzie mogli słyszeć o ważnych sprawach po raz pierwszy ze sce­ny. Teraz jest tyle innych środków przekazu... Zresztą, niech mi pani pokaże dziś aktora-apostoła. akto­ra misjonarza...

Ale są takie momenty, w któ­rych aktorzy stają się barometrem społecznych nastrojów, na nich zwrócone są - potrzebnie czy nie - wszystkie oczy...

- Bywa tak, bo aktorstwo to za­wód spektakularny, ociera się o po­litykę, polityka ociera się o teatr tak jak o wszystkie inne zawody czy instytucje. Tyle, że o nas się mówi.

Cena popularności?

- Ciekawości ludzkiej. To jest tak, jak z opowieściami o pijań­stwie. Wszyscy piją - murarz, le­karz, ale kiedy ze SPATiF-u wyjdzie na rauszu aktor, mówi się - pije. My po prostu jesteśmy na talerzu, nas widać, o nas się mówi. Dużo.

Dużo się mówi o inteligencji w ogóle. Narzeka się, że inteligen­cja nie chce być spolegliwa. że sa­ma piłeczkę inteligencja odbija w stronę władzy. Jak to jest?

- Nie wiem. Nie potrafię roztrząsać takich problemów. Z na­tury rzeczy nie mam w sobie in­stynktu działacza i zajmuję się po prostu pracą To, co robię staram się robić solidnie i uczciwie. Czy dobrze - nie wiem, bo nie wiem na ile potrafię. Ja nawet reżyserią się nie param, bo przeraża mnie takie olimpijskie patrzenie, organizowanie jakiejś całości. Lubię intymność.

Chyba większość ludzi tak myśli, większość kobiet na pewno.

- Tak sądzę. I to jest normalne, zdrowe. Jak najczarniejszą kartę przypominam sobie lata, kiedy by­łam dziekanem PWST. Praca peda­gogiczna daje mi wiele satysfakcji, ale do urzędowania się nie nadaję, nie umiem czytać Monitora. Mam w sobie jakąś bierność i ona nie pozwala mi podjąć jakiejkolwiek władzy, decyzji, problemu.

Ale pozwala spojrzeć na siebie krytycznie.

- Trzeba umieć być samokrytycznym.

A Pani studenci, czy są tacy? Czy to trudno ulepić, wymodelować aktora?

- Na szczęścia pracujemy w ma­łych grupach, jest czas i sposob­ność, żeby się poznać. W takich warunkach nauczyciel musi być i diagnostą, i terapeutą, odnajdować w młodym człowieku to, co najcen­niejsze, uczyć gospodarowania so­bą samym, krytycyzmu właśnie. Zawsze mnie śmieszy, kiedy pytają - jaką ty masz metodę pedago­giczną? Żadnej! - patrzę na czło­wieka.

A powiada się dziś, że mło­dzież jest pusta, zmęczona, sfru­strowana.

- Od momentu, kiedy wstąpiłam do teatru, słyszę to co parę lat. Zabawna, bo to biadolenie zaczyna się już w szkole. Studenci III roku, patrząc na młodszych kolegów mó­wią: - Za naszych czasów. Cóż. Tak było i będzie zawsze! Szcze­gólnie w tym zawodzie, którego strzeże tylko pamięć i ulotne fotografie, recenzje. Zapomina się tak łatwo, jak łatwo się narzeka.

Jest to bez wątpienia zawód okrutny, wymagający wielu wyrzeczeń. Czy wolno Pani zadać pytanie: jaka jest cena aktorstwa?

- Jaka cena... Wynaturzone ży­cie, na pewno. Rzadko kiedy kobiety, aktorki, prowadzące aktywne życie na scenie, mogą prowa­dzić tzw. normalne życie. Ceną jest więc dom, pospieszne wychowywa­nie dzieci, ułomne kontakty z ro­dziną. Lepiej może, kiedy ma się w życiu partnera spoza teatru - o ile zrozumie ten zawód, będzie podporą. Bo kiedy oboje są w teatrze, najczęściej w tym samym, bo inaczej żyć się w ogóle nie da, narastają kompleksy, komuś wie­dzie się bardziej, komuś mniej, ambicjonalne sprawy rzucają cień na dom... To wszystko nie jest nor­malnym życiem.

Czy to wszystko młody czło­wiek bierze pod uwagę, kiedy jak ćma idzie do teatru?

- Niczego się nie bierze pod uwagę.

I potem niczego nie żałuje?

- O nie, tak nie jest. Bywają chwile, lata gorzkie, całe przegrane życie, jeśli się nie powiodło - bo ktoś wybrał ten zawód niesłusznie lub nie miał szczęścia. Iluż znam takich, którym się nie powiodło, ilu czeka na taką szansę, ilu zdolnych, utalentowanych nie może się prze­bić...

Jak to jest - teatry narzekają na brak aktorów, coraz więcej na scenie adeptów, a Pani - pedagog mówi - ja znam takich...

- To proste. Dyrektorzy anga­żują młodych ludzi na ślepo. Jesz­cze się nie zdarzyło, żeby ktoś zapytał pedagoga, co wie o mło­dym, startującym w życie aktorze, a wie niemało. I ten młody czło­wiek zaczyna w teatrze nowy roz­dział od zera.

Dlaczego tak się dzieje?

- Nie ma pochylenia nad dru­gim człowiekiem. Biegniemy, pędzimy, myślimy o wielkich spra­wach. Człowiek przygląda się so­bie sam.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji