Robert Wasiewicz: Rano partyjka tysiąca u babci, wieczorem - techno
- Jeżeli chodzi o książkę, to mam w torbie Zizka. Od dwóch lat tego samego. Przyciąga uwagę w metrze - mówi Robert Wasiewicz, aktor i tancerz Teatru Studio.
Weekend spędzę w pracy, ale jak skończę w piątek próbę, pójdę do Curie City, które ma być ekshumowane na Powiślu. To mała inicjatywa artystyczna, która wcześniej działała w byłym sklepie Szyneczka w Alejach Jerozolimskich, a teraz przenosi się do opuszczonego mieszkania na Powiślu. Nikt nie zna adresu, przesyłają go dopiero po rejestracji. Zapowiada się ciekawie i intensywnie, bo w planach jest performance, gotowanie, przeglądanie książek i ciuchów, ale też rozmowy na wylosowany temat.
Potem pójdę na herbatkę ze znajomymi do Ramony (ul. Widok 18). Ale tak na jedną, żeby przed piątą być w domu.
A w sobotę co? Rano siłownia. Kolejny raz spróbuję tam dotrzeć. Trzymaj kciuki. Potem próba, a po niej partyjka tysiąca u mojej babci, która obchodzi 79. urodziny. Wieczorem techno. Po pracy idę na Rave do Baru Studio (Pałac Kultury i Nauki). Może podjedziemy też ze znajomymi do Planu B (al. Wyzwolenia 19) sprawdzić, czy wszystko OK, albo do jakiegoś miejsca, które będzie jeszcze otwarte.
Od wielu lat co niedzielę mam taki zwyczaj z dramaturgiem Tomkiem Śpiewakiem, że spotykamy się w południe i zaczytujemy się w czasopismach. Różnych. Albo u niego, albo u mnie w domu. A potem typowa niedziela: o 16 - joga, o 16.30 - narty, 17 - degustacja win i kaw, 17.30 - warsztaty z parzenia kemeksu, 18 - pokaz noży japońskich. A tak serio, ostatnio mam dużo pracy, więc większość niedzieli spędzę w domu, odpoczywając. Może nadrobię zaległości w serialach, w "Dwutygodniku" i w ogóle posiedzę trochę w internecie. Wieczorem pójdziemy ze znajomymi na kolację, może Witaj (plac Konstytucji 4), a później chcę wreszcie pójść na "Patersona" do Muranowa.
Jeżeli chodzi o książkę, to mam w torbie Zizka. Od dwóch lat tego samego. Przyciąga uwagę w metrze.
