Teatr im. Słowackiego: "Klątwa" Wyspiańskiego, reż. Jerzy Goliński
Bilety na przedstawienia Teatru im. Słowackiego i spektakle Opery Krakowskiej odbywające się na tej samej scenie wykupywane są na wiele tygodni naprzód, bez względu na poziom prezentacji. Jest popyt na odnowiony budynek. Do przyjścia na pl. św. Ducha zachęca miła i młoda obsługa, atmosfera, którą stworzył dyr. Goliński. Odmiana jest widoczna, lecz nie dotknęła ona, niestety, złej tradycji wystawiania klasyki polskiej w ostatnich sezonach tej sceny. Już cykl przedpremierowych spektakli stworzył opinię, że i ta "Klątwa" jest nieudana. Może dlatego na właściwej premierze widownia świeciła niespodziewanie łysinkami. Brykowata scenografia Jacka Ukleji, do której na szczęście niektórymi tylko pomysłami dopasował się reżyser, zaciążyła także w sensie dosłownym nad efektem całości.
Oglądamy "Klątwę" realistyczną, czasem nawet stylizowaną na naturalizm w indywidualizowaniu zachowań gromady wiejskiej, z psem biegającym po scenie, z "błyskającą" teatralnie burzą na horyzoncie i oszalałą, obnażoną przez tłum Młodą. Efekt finału był raczej groteskowy niż tragiczny. Młodzi w większości aktorzy poza scenami dwu-trzyosobowymi wyraźnie męczyli się w skórze i języku postaci Wyspiańskiego.