Artykuły

Zamienił stryjek siekierkę na kijek...

Zdarzyło mi się w Tarnowskim Teatrze coś, za co - przesadnie mówiąc - jestem kapkę wdzięczny Stanisławowi Świdrowi, który wyreżyserował (?) przedstawienie (?) "Zemsty" Aleksandra Fredry (?). Już tłumaczę się z trzech znaków zapytania przed chwilę w moją pisaninę włożonych.

Otóż po raz pierwszy w moim długawym ży­ciu, w którym wiele mi się w teatrach oglądało, nie rozumiałem czegoś, co działo się na sce­nie. Miałem o to jakiś tam żal do Świdra, ale i trochę go poklepywałem - udowodnił mi bo­wiem, że nigdy nie trzeba bez czujności kłaniać się swojej wiedzy. Nie reży­serię, choćby nie­trafną, a jednak konsekwentną, postrzegało się w tarnowskiej "Ze­mście", lecz bie­ganinę, jak się mawia, od Sasa do lasa. Trudno tedy bez wahań przykleić tutejszej "Zemście" miano spektaklu. Po­pchnął więc reży­ser (?) aktorów do ganiania i nie pil­nował, aby zgrab­nie bawili się dow­cipnymi tekstami, lecz popychał ich do hałaśliwych okrzyków. A czy ów galimatias można utożsamiać ze sztu­ką pod tytułem "Zemsta", z komedią świetnie, mądrze napisaną przez Aleksandra Fredrę?

"Zemsta" ma różne ścieżki, podporządkowa­ne jednak głównej intrydze, jaką jest podział Polaków na Cześników i Rejentów. Mur, dzie­lący Rejenta i Cześnika, jest najcelniejszym strzałem w polskiej dramaturgii, a i w ogóle w literaturze, strzałem skierowanym w naszą mentalność. Dziś "Zemsta" nawet bardziej przylega do zwaśnionych, skłóconych Pola­ków, aniżeli w czasach Fredry. Polacy lubią wojować i walka z wrogiem łączy ich przy barykadach, w okopach. Cóż mają jednak robić, gdy wroga nie trzeba od Polski odpychać? Wojują z sobą. Był to bardzo trafny wybór re­pertuarowy. Niestety, nie urzeczywistniony na scenie. Powiedziało się Cześnikowi: "zamienił stryjek siekierkę na kijek". A przecież "Zemsta" ma wyraźnie narysowaną inscenizację: wystar­czy przedzielić scenę murem, po jednej jego stronie mieszka Cześnik, po drugiej Rejent i długo, długo nie chcą oni owego muru zbu­rzyć. Stanisław Świder posłuchał jednak Cześnika i zamienił siekierkę na kijek. No i ukłonił się westchnieniu Rejenta i posłał je od siebie ku widowni, która ma obowiązek Świdrowi przytaknąć. Rejent bowiem wciąż powtarza: "Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba".

Spektakl (?) zaczyna się od dekoracji Ma­riana Figla: deski, żelazne konstrukcje, stoliki, lampki, drabiny... Owe przedmioty porozrzu­cane po scenie nie sumują się w żaden obraz. One raczej sugerują, że za chwilę będzie tu pokazywany jakiś fruwający ponad ziemią utwór, powiedzmy, Ionesco. Owszem, można w toto spoglądać króciutko nawet z pewnym

zainteresowaniem. Gdy jednak w te deski, klamoty wejdą ludzie, nie ma tu zgodności i przyłazi do widza pytanie: o co chodzi, o co?! Nie sądzę, aby Figiel, usłyszawszy rozkaz że ma zmajstrować scenografię do "Zemsty" zrobił to, co zrobił, bez porozumienia się ze Świdrem. I raptem główną postacią tejże "Zemsty" (?) jest Papkin, jakby urodzony nie przez Fredrę czy Ionesco, lecz wyjęty z komiksu Disneya. Sztu­kę nie tyle Fredry, co Świdra ulepiono więc z metafor Ionesco, podrygów komiksowych, numerasów estradowych i ledwie chwilami z frag­mentów komedii pt. "Zemsta". Komedia?! Podczas 2 godzin i 40 minut usłyszałem tylko raz głośny śmiech, gdy Dyndalski wkłada, mocium panie, słowa Cześnika w pa­pier, zaś kilka malusich śmiechów młodziaków pojawiło się, gdy Wa­cław miał na gębie śla­dy całowania się z Podstoliną, Papkin jechał na koniu, siedząc głową do tyłka rumaka i gdy tenże Papkin kokieto­wał swoim zadem. Pupa Papkina zbulwer­sowała wielu ludzi, z rządzicielami miasta na czele. Tak jak Magda Huzarska-Szumiec z "Gazety Krakowskiej" (nr 47), nie miałbym nic przeciwko tej pupie, skoro w Katowicach nawet wypięto ją przeciw premierowi, gdyby miało to "swoje uzasadnienie artystyczne". Ono tu niby jest, bo Papkin chciałby zdobyć swoim dupskiem Klarę, ale przecież dysponuje on jeszcze czymś ciekawszym, bardziej dla Klary zachęcającym od tyłka. Dlaczego on nie po­kazał tego swego "atuta"?

Widownia smutnawo opuszczała teatr, lecz nie wypięła się pupami do sceny...

A oto co powiedziało się Świdrowi o "Ze­mście" w "Gazecie Krakowskiej" (nr 48): "czy ten tekst sprzed 150 lat może nam coś powie­dzieć o nas samych pod koniec Tysiąclecia". I po chwili tak zagadnął: "to jest kapitalny tekst o dzisiejszych Polakach". Nie będę komentował owej myślowej karuzeli...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji