Artykuły

Czesio się przyzwyczaił

Grupa turystów zwiedza krakowski Rynek. Roz­glądają się ciekawie, jed­nym uchem słuchając przewo­dnika, który w ekspresowym tempie referuje historię Sukien­nic. Starszy pan pokazuje dobrze odżywionej małżonce grotesko­wo wykrzywioną gębę maszkary. A teraz macie państwo czas wolny. Spotkamy się wieczorem pod Wieżą Ratuszową. Mamy dla was specjalną niespodzian­kę - z tajemniczym uśmiechem oznajmia kierownik wycieczki.

Nareszcie uwolnieni ludzie szybko rozpraszają się, penetru­jąc kramy z góralskimi sweterka­mi i ciupagami. Kiedy nadchodzi nocna pora, a oświetlony dyskret­nie Rynek wygląda coraz piękniej, schodzą karnie za przewodnikiem do stylowej piwnicy, w której mie­ści się Teatr Satyry Maszkaron.

Po męczącym dniu mają za­gwarantowaną świetną zabawę. W zabytkowych wnętrzach sły­chać często chichot. Tej publiczności nie przeszkadza to, że gra­jący aktorzy mają dykcję prze­czącą nawet najbardziej liberal­nym kanonom ich sztuki, że gdy zaczynają śpiewać, uszy więdną najodporniejszym. Nic nie szko­dzi, przecież i tak jest śmiesznie! Teatr Maszkaron ma swoją publiczność na tej samej zasadzie, na jakiej miały ją przedwojenne teatrzyki bul­warowe. Czasami zapędzi się tu jakiś ponury krytyk, pokręci no­sem, wypije popremierowe wino i ucieknie, aby napisać w swojej gazecie kolejny, i tak niczego nie zmieniający, paszkwil. Twór­cy teatru zdają sobie sprawę z tego, że prasa ich nie lubi. No, może kiedyś na łamach "Gazety Krakowskiej" Olgierd Jędrzejczyk napisał kilka przychylnych słów. Ale to już zupełnie inna hi­storia. Kto by zresztą przejmo­wał się recenzentami, skoro i tak wszyscy znakomicie się ba­wią, a artyści mają poczucie od­niesionego sukcesu.

I tak też było na premierze "Porwania Sabinek" w reży­serii Andrzeja Mrożewskie­go. Przyznam, że na spektakl wybrałam się z cichą nadzieją, iż Jubileusz 10-lecia istnienia teatru przyniesie ze sobą choć w miarę przyzwoite przedsta­wienie. Poza tym zawsze mia­łam słabość do Tuwima. Uwiel­biam wodewile, farsy, komedie, tylko pod jednym warunkiem, że są one dobrze zagrane. Bo tak już jest, iż właśnie te gatun­ki wymagają wyjątkowej spraw­ności aktorskiej i kunsztu reży­serskiego. Nawet, jeżeli pu­bliczność nie jest specjalnie wymagająca. No, a w Maszka­ronie znowu było śmiesznie. Zastanawiam się tylko, co musi czuć obyty ze sztuką turysta, któremu po zwie­dzeniu stolicy kulturalnej nasze­go kraju zafundowano taką nie­spodziankę. Chyba to samo co ja - duży niesmak. Zdaje mi się, że poziom tego teatru skomentował najlepiej sam Tuwim w "Porwaniu Sabinek" -"Cze­sio musi grać, bo się przyzwy­czaił". Maszkaron chyba też...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji