Artykuły

Zrób sobie performansa

V Dwubiegunowe Międzynarodowe Spotkanie Performerów "Ryzyk Fizyk" w Sopocie rozszerzyło na tyle rozumienie performansu, że ostatecznie zatarło znaczenie i pogłębiło problem terminologiczny tym, którzy lubią szukać przybliżeń, by łatwiej zrozumieć - pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.

Dwudniowe spotkanie o trudnej do wytłumaczenia i zdecydowanie za długiej nazwie było pierwszym wydarzeniem kulturalnym 2017 roku w Trójmieście. V Dwubiegunowe Międzynarodowe Spotkanie Performerów "Ryzyk Fizyk" w Sopocie rozszerzyło na tyle rozumienie performansu, że ostatecznie zatarło znaczenie i pogłębiło problem terminologiczny tym, którzy lubią szukać przybliżeń, by łatwiej zrozumieć. Kurator sopockich spotkań, uznany polski performer Artur "Arti" Grabowski, postawił na różnorodność, serwując złaknionym nowości fanom zestaw składający się z kilkunastu elementów o bardzo zróżnicowanym poziomie artystycznym i profilu gatunkowym. Jednak o sukcesie przedsięwzięcia zdecydowało coś innego.

Dzień pierwszy, piątek 13 stycznia

Rozpoczął szwajcarski tancerz, choreograf a od pewnego czasu głównie performer Yann Marussich. Jego performans "Bain Brise" z 2010 roku dla wielu uczestników był najciekawszym występem całego festiwalu. Kontemplacyjna muzyka, na środku wanna wypełniona kawałkami grubego szkła, szczelnie przykrywającymi ciało nagiego mężczyzny. Rozpoczyna się statycznie, w Sopocie wyprostowane ramię zamknięte jest dłonią zaciśniętą w pięść - to chyba nowy element, bo w dostępnych relacjach z innych wystawień tego akcentu nie było. Przedramię znaczą ślady działań modyfikujących ciało - pewnie pamiątka po poprzednich akcjach albo prywatne poszukiwania reakcji ciała, bo Yann Marussich eksperymentuje z ciałem i bólem.

Niespiesznie, kawałek po kawałku, performer uwalniał się ze szklanego balastu, by wreszcie, po około 20 minutach, opuścić wannę. Gdy wstał, spotkała go, i wszystkich zarazem, niespodziewana reakcja jednej z obserwatorek. Spazmatyczny szloch nie zaskoczył performera, który objął i przytulił kobietę, dając jej ukojenie. To zdarzenie było najmocniej komentowanym fragmentem całego dwudnia. Ustawka czy spontaniczna reakcja? Zdania były podzielone.

Nie wierzcie artystom, gdy zostają dyrektorami teatrów czy festiwali i zapowiadają, że nie będą występować lub reżyserować. Artur "Arti" Grabowski czekał aż do 5. edycji swego festiwalu, ale jako Gramoli Arai nie zawiódł. Jego program to smakowita zabawa z ikonami masowej wyobraźni, uroczy, "performansowy kabaret", w którym występują m.in. Michael Jackson, Bruce Lee czy Adam Małysz aka Kamil Stoch. Wszystko to w dobrym tempie, z dowcipnym wykorzystaniem ponadczasowych hiciorów (m.in. "Beat it", muzyka Lalo Schifrina z "Wejścia smoka", zwolnione "I Believe I Can Fly" czy na finał "Gonna Fly Now" Billa Contiego z filmu "Rocky"). Tak, Arti wygrał zdecydowanie, pośmiał się z samego performansu i pewnie autotematycznie było, ale ironia była wysmakowana, lekka i pomysłowa, co wprawiło w świetny nastrój nie tylko piszącego te słowa.

Dla wzmocnienia zaskoczenia następna prezentacja zlała się z ujawnieniem Artiego. Keira Fox (Wielka Brytania) i Ellen Freed (Szwecja), czyli stacjonująca na co dzień w Londynie New Noveta, wylała swój gniew i frustrację w akcji angażującej publiczność. Na pewno do przemieszczania się.

Dzień drugi, 14 stycznia

Początek był legendarny i nudny. Legendarny Marcellí Antúnez Roca, współzałożyciel legendarnej grupy multiartystycznej La Fura dels Baus podczas godzinnej prezentacji w języku angielskim przypomniał swoje dokonania historyczne (przeszacun!) i zademonstrował współczesne fascynacje mechatroniką i robotyką. Miliard informacji, bilion obrazów, trylion znaków - niemożliwe do przetrawienia nawet dla przepytona.

Drugi punkt programu uratował sobotę. W ramach pomysłu "Przyjdź i zrób swój performens" mogli się prezentować amatorzy i entuzjaści. Poziom i formy były przeróżne, oglądaliśmy akcje, manifestacje, gesty i happening - w sumie 6 działań. Krytyczka Karolina Plinta w ujawnieniu "Galeria Kubeł" (9:29-13:31 na poniższym filmie) zamanifestowała swój sprzeciw w stosunku do polityki kulturalnej państwa i był to jedyny pokaz kontestujący sytuację społeczno-polityczną w naszym kraju. Szanując odwagę prezenterki, warto pamiętać, że plica polonica, czyli kołtun polski, charakteryzował rodzime chłopstwo a nie szlachtę. Swym minutowym, bezpretensjonalnym, szczerym wylewem słowno-muzycznym wzruszył Kuba Bielawski, barwny uczestnik wielu wydarzeń niebanalnych w Trójmieście (15:25-16:28).

"Driving the Blues Away", dwugodzinny stand-up w języku angielskim w wykonaniu Olofa Olssona, był najsłabszym ogniwem całego festiwalu. Może gdyby "poszedł" w wersji płatnej (2 drinki wliczone) byłoby łatwiej a drinki w Sopocie, i to bezpłatne!, były tylko pierwszego dnia (dokładniej: wino). Komik ma w swojej ofercie 70 podobnych pokazów, prezentujących dowcip surrealistyczno-paradoksalny. W wersji skróconej, w tempie, byłoby to jeszcze do przełknięcia, 2 godziny monotonni to stanowczo za dużo.

Na koniec akcja Tomasza Szramy. Znaczy w zapowiedzi performans, chyba kolejna wersja produkcji "Utonął spragniony". W każdym bądź razie znowu było wino, drzewo oraz interakcje z widzami. Na pewno zaletą interwencji polsko-fińskiego performera było ożywienie publiczności i wyjście z budynku.

Zawartość performansu w performansie

Niewiele było szlachetnego, dopracowanego performansu w "starym stylu". Nie usiłuję szukać odpowiedzi na pytanie, czym jest dzisiaj performans, bo tego nie wie nikt. Grabowski zgrabnie odpiera zarzuty o niereprezentatywność corocznej setlisty, tłumacząc, że jego festiwal wciąż trwa i pewnie nigdy nie wyczerpie opowieści. Zabrakło mi jednak trochę jakości i oryginalności, podtytuł "Ryzyk-Fizyk" był mało adekwatny. Nie było prezentacji, o której można by śmiało powiedzieć, że artysta coś ryzykował. No może poza Olssonem (obawa przed odrzuceniem ze względu na nudę), ale nie o takie ryzyko chodzi. To był spokojny, wręcz grzeczny festiwal.

Pierwszy dzień zaczął się z półgodzinnym poślizgiem i zakończył godzinę wcześniej a drugi z kolei był dłuższy o godzinę w stosunku do zapowiedzi, ale nikt z tego powodu nie narzekał. Mimo że dowiedzieliśmy się, iż przygotowania trwały wiele miesięcy, zabrakło elementarnej informacji o wykonawcach i jakiejś próby przybliżenia w narzeczu południowego Bałtyku prezentacji w języku angielskim. Szkoda.

Ale to wszystko nie przysłania wrażenia sukcesu, jakie utkwiło w mej pamięci. Jego najważniejszym składnikiem była publiczność. Grabowskiemu udało się stworzyć wydarzenie, w którym uczestniczą aktywnie zawodowcy i amatorzy. Panowały dookolnie: otwartość, empatia, dobra energia i łaskoczące niecierpliwością oczekiwanie na coś nowego, zaskakującego. To jest istota sztuki, o czym wiedzą na pewno i udowadniają obecne w Sopocie Dorota Nieznalska czy Katarzyna Pastuszak, ale także Kuba Bielawski. Mam nadzieję, że przynajmniej przeczuwa to również pani Mariola, otwierająca się publicznie bez przeszkód i ku zadowoleniu blisko dwóch setek spectatorów. Dobrze, że jest już promesa na co najmniej dwie następne edycje festiwalu.

--

V Dwubiegunowe Międzynarodowe Spotkanie Performerów "Ryzyk Fizyk", Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie, 13-14 stycznia 2017

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji